Przespałabym pewnie cały dzisiejszy dzień, gdyby nie Minsun, która buszowała ostentacyjnie po pokoju. Miałam wrażenie, że po pomieszczeniu biegało stado dzikich koni. Robiła taki hałas, że zmarłego postawiłaby na nogi, a co dopiero śpiącą osobę. Kuszącą perspektywą było wygonienie jej z pokoju — wtedy tylko zamknęłabym za sobą drzwi, a kwestia dobrego wychowania latałaby mi, niczym mucha koło nosa. Przewróciłam się na bok i opatuliłam szczelnie kołdrą. Fuknęłam pod nosem jedno niepochlebne zdanie pod adresem dziewczyny, a w zamian usłyszałam jej chichot oraz skrzypnięcie otwieranej szafy.
Wredna jędza — pomyślałam i otworzyłam zaspane oczy.
Jej uśmiechnięta twarz promieniała, gdy tak się krzątała po moim pokoju. Ja natomiast, miałam ochotę przewrócić się na drugi bok, by móc dalej spać, jak ten przysłowiowy borsuk, co nie wychylał się ze swojej nory. Spojrzałam na zegarek ścienny. Wskazówki niemiłosiernie zbliżały się do godziny dziesiątej. Jęknęłam, gdy na mojej głowie wylądował zwitek ubrań, na co posłałam Minsun gniewny grymas, ale coś mi nie wyszło, bo Koreanka zaśmiała się serdecznie.
— Wstawaj, śpiochu. Wszyscy już wstali, a ty jeszcze leżysz w pierzynach — zakpiła z założonymi rękami.
—Uciekaj, zmoro… — zajęczałam tylko do poduszki.
— Spotkamy się na dole i jedziemy w miasto. — Puściła mi oczko uradowana i zamknęła za sobą drzwi.
Już miałam jej odkrzyknąć, że jednak rezygnuję ze zwiedzania Seulu i nieprzyzwoicie będę się lenić w łóżku, ale jeśli się „powiedziało A, to trzeba powiedzieć B”. Nie chciałam też robić Koreance przykrości — specjalnie wzięła dzień wolnego, bym mogła poznać ten orientalny zakątek, w którym zakochali się moi dziadkowie. No i jest jeszcze Sam, z którym się umówiłam... Coś czułam, że ten dzień będzie obfitował w różne niespodzianki…
No… Nana, zwijaj się z wyrka. To nic, że całą noc praktycznie masz nieprzespaną… przez pewnego pijanego mężczyznę.
Wolałam jednak nie zwlekać dłużej ze wstawaniem, bo obawiałam się, że ta aparatka-tajfun o imieniu Kim Min Sun mogłaby tu wrócić i sama by mnie zgoniła z posłania, a wolałabym tego uniknąć.
Ziewnęłam, zabrałam ciuchy z poduszki i weszłam do łazienki… i to był błąd, ponieważ zajmowała ją osoba, której się tutaj nie spodziewałam. Momentalnie oprzytomniałam na widok, jaki miałam przed oczami, a z wrażenia ciuchy wyślizgnęły mi się z dłoni.
Mianowicie, w mojej łazience znajdował się — tak jak go Pan Bóg stworzył — Sojoon. Stał do mnie odwrócony tyłem i mył zęby. Przepraszam, był prawie nagi, bo od pasa w dół miał na sobie ręcznik. Jego wilgotne włosy żyły swoim rytmem, a grzywka przysłoniła oczy. Mój wzrok instynktownie prześlizgnął się po jego sylwetce, umięśnionych plecach i zgrabnych męskich nogach. Patrzyłam jak ciele na malowane wrota i nie wiedziałam, czy miałam krzyczeć, czy uciekać, gdzie pieprz rośnie. A może obie te rzeczy jednocześnie? Nasze spojrzenia skrzyżowały się ze sobą w lustrze. Pierwsza odwróciłam z zażenowaniem wzrok, jakbym zrobiła coś złego. Zamknęłam drzwi i wiedziałam jedno — wizja z pocałunkiem, będzie mi się przeplatała na przemian z półnagim Azjatą.
Od tych obrazów wirowało mi w głowie tak, że musiałam podtrzymać się klamki, aby nie klapnąć na podłogę. Policzki paliły mnie żywym ogniem. Zachowywałam się jak cnotka, chociaż męska półnaga sylwetka od dawna nie była mi już obca. Złapałam się poręczy i zeszłam na dół.
Na parterze usłyszałam przytłumione głosy moich dziadków i Minsun.
Jeszcze dziadków mi tu brakowało... – pomyślałam zawstydzona
Stanęłam na ostatnim stopniu i wzięłam parę głębokich wdechów, po czym z uśmiechem na twarzy podeszłam do bliskich. Dziadek Stefan i babcia Rozalia byli tacy promienni, że szybko zapomniałam o moim dzikim lokatorze w łazience, tylko Minsun zmierzyła mnie z góry do dołu z marsem na czole oraz nieodgadnionym wyrazem twarzy. No fakt, byłam jeszcze piżamie, chociaż ona już przejrzała moją szafę oraz zaproponowała mi kreację na ten dzień. Odpowiedziałam na to nieme pytanie wzruszeniem ramion i skupiłam się na dziadkach, którzy rozemocjonowani opowiadali o nocy spędzonej na polu namiotowym. Słuchałam tej relacji z uśmiechem na ustach, jednak myślami byłam gdzieś indziej. Bezskutecznie próbowałam odgonić od siebie wizję, która przyssała się do mnie jak pijawka. Wspominałam blask słońca padający na jego gładką skórę, kropelki wody, które kapały z jego umytych włosów, na pracę mięśni, gdy szorował zęby oraz nisko zwisający z bioder granatowy ręcznik.
W pewnym momencie babcia objęła mnie w pasie, sprowadzając moje myśli z powrotem do kuchni. Przytuliłam się do niej, wdychając ten babciny różany zapach. Minsun zaczęła się wykłócać z dziadkiem o to, ile powinien wsypać ziarnek kawy do ekspresu, aby kawa miała aromatyczny zapach i wyborny smak. Koreanka dyrygowała, a dziadek wsypywał do pojemniczka ziarenka odmierzoną przez dziewczynę miarką. Zaśmiałyśmy się z babcią na tę scenę. Następnie babcia nałożyła na siwy dres swój niebieski fartuch i zaproponowała nam, że zajmie się śniadaniem. Kiedy dziadek i Minsun skończyli walczyć z ekspresem do kawy, podeszłam do nich i dałam dziadkowi buziaka w policzek, a Minsun odciągnęłam na bok tak, aby dziadkowie nas nie słyszeli. Już chciałam się odezwać, lecz dziewczyna mnie w tym ubiegła.
— Czemu jeszcze jesteś w piżamie? — zapytała z uniesioną brwią. Była ubrana w biało–granatowy dres w zebrę, ze złotym napisem„Bad Girl”. Włosy związała w dwa kucyki po bokach, grzywkę spięła wsuwkami. Delikatny makijaż tylko podkreślał jej urodę, natomiast zwieńczeniem całego tego image'u były srebrne koła w uszach. Czułam się przy niej jak jakaś sierotka Marysia, a najgorsze było to, że ciuchy zostały na górze i nie miałam ochoty po nie wracać.
— Wyobraź sobie, że szłam do swojej łazienki — podkreśliłam swojej — i nie zgadniesz, kogo tam zastałam! — Zrobiłam dramatyczną pauzę i odpowiedziałam szeptem: — Twojego brata, który półnagi mył zęby. Dlatego jestem w takim stanie, jakim jestem, czyli niezbyt gotowa, aby wyjść gdziekolwiek.
— Upsik, czyli mówisz, że widziałaś mojego brata nago — powiedziała to ciut za głośno, chociaż powstrzymywała się, aby nie wybuchnąć śmiechem.
— Zabawne… i ciszej trochę. To prawie nago, a nie nago. To jest jakaś różnica... chyba — skwitowałam zawstydzona.
— Jestem dumna z brata… bo dorasta. — Koreanka udała, że ociera łzę z oka i westchnęła. — Dobra, jeśli nie chcesz się minąć z moim bratem, to chodź ze mną. — Wzięła mnie pod rękę i poszliśmy w stronę pokoju gościnnego.
Stwierdziłam, że to dobry pomysł, bo, po pierwsze, w końcu prawdopodobnie w coś się ubiorę, po drugie, zanim się przebiorę on w końcu zejdzie na dół i będą nikłe szanse, że się spotkamy na holu. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie Minsun od razu zaczęła szperać coś w szafie i wyciągnęła z niej beżowe spodnie z kwiecistym paskiem oraz pastelową niebieską koszulę hiszpankę z długim rękawem. Dziewczyna podała mi ubrania i uśmiechnęła się z triumfem w oczach, na co o posłałam jej mały uśmieszek. Koreanka wywróciła oczami i popchnęła mnie w stronę łazienki.
— To problem w kwestii odzieży mamy rozwiązany — klasnęła w ręce Minsun — Coś myślę, że odpuścimy sobie zwiedzanie, a zamiast tego zrobimy wypad na zakupy. Będzie zabawnie — aż się jej zaświeciły oczy z podekscytowania.
— W sumie, to czemu nie? Zresztą i tak potrzebuję paru rzeczy — zgodziłam się momentalnie i mrugnęłam w jej stronę.
— No to załatwione. Idziemy na zakupy, a te ciuchy możesz zatrzymać. Jak tu nocuję, to zawsze mam jakieś ubrania na zapas, plus kupimy ci jakieś nowe — uśmiechnęła się do mnie promiennie.
— O, ale jakoś piżamy nie miałaś w zapasie unnie — dogryzłam jej, nie mogąc się powstrzymać. Azjatka machnęła na to ręką i zachichotała. — Zapasowa piżama jest w domu w pralce, a teraz idź się przygotuj, a ja idę jeść — skierowała się w stronę kuchni, a ja weszłam do łazienki.
Położyłam ubrania na pralkę, aczkolwiek coś mi tu nie grało. Wśród fatałaszków nie zauważyłam bielizny.
No pięknie, czeka mnie jednak wycieczka na górę.
Zagryzłam wargę i dziarskim krokiem poszłam na piętro sypialniane. Pozbierałam ciuchy, które opuściłam i jak szpieg weszłam do swojego pokoju. Nie chciałam się z nim spotkać, gdyż nie był kompletnie odziany. Modliłam się, żeby w tym czasie Sojoon nie wyszedł z łazienki i mnie nie przyłapał na skradaniu się do mojego królestwa. Zabrałam bieliznę, plecaczek i parę drobiazgów, w tym telefon oraz opaskę z błękitną kokardką, która będzie mi pasowała do bluzki. Niepostrzeżenie wyszłam z mego lokum. Zeszłam na dół, gdzie na piaskowej pufie w holu leżała Czuki. Pogłaskałam ją, nim z powrotem znalazłam się w łazience. Mogłam westchnąć z ulgi, że udało mi się przejść do mojej sypialni i że uniknęłam krępującego spotkania z Sojoonem.
Szybki prysznic i ubranie się nie zajęło mi więcej niż dwadzieścia minut. Uwolniłam włosy z wysokiego koka i przejechałam po nich szczotką, nałożyłam opaskę i poprawiłam falowane kosmyki. Wyciągnęłam z plecaczka kosmetyczkę, podkreśliłam rzęsy tuszem, a balsamem nawilżyłam usta. Założyłam zegarek i zgarnęłam wszystkie rzeczy z powrotem do torby, przy okazji wrzucając strój nocny do prania. Ciuchy Minsun pasowały na mnie jak ulał, ponieważ byłyśmy tej samej budowy ciała, chociaż ona była minimalnie szczuplejsza ode mnie. Zadowolona poszłam w stronę reszty domowników, którzy siedzieli już przy stole i spożywali śniadanie. Uśmiechnęłam się do wszystkich, życząc im smacznego. Usiadłam w towarzystwie tych kuszących zapachów obok Minsun, która miała na talerzu tosta i jajecznicę.
— A wy, moje panny, jakie dzisiaj macie plany? — dziadek puścił do nas oczko i upił łyk kawy zaciekawiony. Przełknęłam to, co miałam w ustach, lecz w odpowiedzi ubiegła mnie Minsun:
- Dziadku, jedziemy na zakupy. Przyrzekłam Nanie, że pokażę jej najlepsze butiki w Seulu — odparła, kończąc tosta i wycierając się serwetką.
Skinęłam głową na potwierdzenie tej wiadomości
Kiedy dziadek chciał coś dodać, do kuchni wszedł w pełnej okazałości – Sojoon. Z pewnym siebie spojrzeniem omiatał wszystkich nas obecnych, po czym zatrzymał swój wzrok na mnie. Wbiłam oczy w talerz, bawiąc się jej zawartością i skutecznie starałam się nie podnosić wzroku, aczkolwiek czułam się jak osaczona, gdy się tak bacznie mi przyglądał.
— Annyeonghaseyo wszystkim. — przywitał się.
— O, chłopcze, ty też tu jesteś? — Wykrzyknął radośnie dziadek lekko zdziwiony. — Siadaj, siadaj, zanim wszystko ostygnie — dodał i zrobił zachęcający gest w stronę krzesła.
— Dziękuję za zaproszenie, ale muszę jechać do kliniki — odpowiedział Sojoon z uśmiechem. — Minran na mnie czeka pod domem, także muszę iść … — powiedział Koreańczyk, spoglądając na zegarek.
— Ach, wy młodzi, nic tylko praca i praca. Zapamiętaj, chłopcze, nie tylko pracą się żyje, jeść też trzeba. — Dziadek pogroził mu palcem, jednak oczy mu się śmiały.
Babcia cmoknęła tylko niezadowolona, a ja odetchnęłam z ulgi.
Uniosłam spojrzenie w momencie, gdy Koreańczyk z zawadiackim uśmiechem ukradł mi z talerza grzankę i skierował się w stronę wyjścia. Oniemiałam i nie skomentowałam tego zachowania, bo po prostu nie wiedziałam, jak miałam zareagować. Dziadek zaśmiał się rubasznie, Minsun przewróciła oczami, a babcia mrugnęła do mnie z wypisanym uśmiechem na twarzy.
Życzyłam mu, aby miał ciężkiego kaca, choć w tym momencie nie było tego po nim widać. Liczyłam w głębi duszy, że cierpiał i robił dobrą minę do złej gry. Złodziejaszek grzanek. Miałam dziką nadzieję, że w aucie będzie cierpiał katusze po wczorajszym pijaństwie. Uśmiechałam się z zawiścią i dokończyłam jedzenie jajecznicy, którą podsunęła mi babcia. Upiłam łyk herbaty i podziękowałam za posiłek. Wstałam od stołu, a babcia poszła w moje ślady.
— Nana, może byśmy spędziły razem z dziadkiem jutrzejszy dzień? — powiedziała z radosnym błyskiem w oku. Podeszłam do niej i złożyłam jej buziaka na delikatnie zaróżowionym, lecz niezbyt gładkim policzku.
— Pewnie — powiedziałam, kiedy zobaczyłam, że i Minsun szykuje się do wyjścia. Odsunęłam krzesło, aby wstać, lecz dłoń babci mnie zatrzymała, wkładając mi w rękę zwitek pieniędzy. Popatrzyłam na nią zaskoczona.
— To ode mnie i dziadka — odpowiedziała na moje zdziwienie — a teraz uciekaj i baw się dobrze. — Pogoniła mnie lekko i puściła oczko. Przytuliłam ją mocno, po czym wyszłam na dwór.
Słońce jasno świeciło, na niebie płynęło parę białych obłoków. Letni wietrzyk bawił się moimi włosami i rozwiewał je na boki. Pomruki samochodu zachęciły mnie, aby wsiąść i pomknąć gdzieś przed siebie. Zapomniałabym o epizodzie z dzisiejszego poranka. Zajęłam miejsce pasażera i zapięłam pas. Minsun wyjechała z podjazdu, a ja w końcu mogłam się odprężyć, wdychając dobrze mi znany zapach lawendy.
— Sojoon nie będzie miał nic przeciwko, że pożyczyłaś jego auto? — zapytałam rozkojarzona dziewczyny, a ona się tylko zaśmiała i pokręciła głową — Nana, ciesz się! To autko mamy dzisiejszego dnia na swój użytek — powiedziała rozradowana i włączyła radio.
— Oki, czyli możemy jeździć, gdzie chcemy, a twój brat i tak nam nic nie zrobi — uniosłam brew zdumiona
Sojoon okazał się na tyle rozsądny, by na kacu nie wsiąść za kierownicą. Jednak miał trochę oleju w tej kapucynie — zaśmiałam się pod nosem.
— Dokładnie, a my możemy się cieszyć komfortem, jakie oferuje to cudeńko — odpowiedziała i pogłaskała czule kierownicę.
Minsun wykręciła z uliczki dziadków i dołączyła do miejskiego ruchu. Wykorzystałam ten moment, aby napisać wiadomość do Sama:
Nana
Hej
Wyjeżdżamy już z domu, gdzie się spotkamy? :3
Nie minęła sekunda, a telefon zawibrował, oznajmiając nadejście odpowiedzi.
Samuel
Hejka
W Starbucksie. Jesteśmy niedaleko, więc myślę, że za piętnaście minut tam będziemy. :p
Kierujcie się do dzielnicy Myeong – dong.
Nana
Oki, poinformuję mojego kierowcę i widzimy się na miejscu. :D
Samuel
Super, jak coś, to spotkamy się w lokalu. Chyba, że spotkamy się po drodze, gdzieś w okolicy. :>
Nana
Tak też może się zdarzyć, wtedy razem pójdziemy do Starbucksa :D
Samuel
Haha. Okej.
Schowałam telefon do kieszeni spodni i poinformowałam przyjaciółkę, gdzie się kierujemy. Koreanka odpowiedziała uśmiechem, po czym zaczęła nucić piosenkę, która leciała w radiu. W przeciwieństwie do brata, na autostradzie zachowywała się jak pirat drogowy. Bałam się, że na miejsce nie dojadę w jednym kawałku. Jedynie stanie w korku powstrzymywało ją od szaleńczego pędu. Po prawie trzydziestu minutach zajechaliśmy na parking, Minsun obwieściła, że jesteśmy na miejscu. Azjatka zgasiła silnik i zabrałyśmy swoje torby, lecz wtem coś przykuło jej uwagę… tym czymś okazała się czarno-szara karta płatnicza, która na pewno nie należała do niej i po jej minie poznałam, że zamierzała ją sobie przywłaszczyć. Pokręciłam bezradnie głową.
— To nie jest dobry pomysł — powiedziałam do niej niepewnie, gdy chowała kartę do portfela.
— Ne... Przesadzasz, dzisiaj żyjemy na koszt mojego brata – odpowiedziała zachwycona i odpięła pas. — A zresztą, jest bogaty i jak trochę mu wycieknie z konta, to świat się nie zawali — dodała, wysiadłszy z auta, a ja się zastanawiałam, jakie poniesiemy konsekwencje. Przymknęłam oczy… nie, jednak nie chciałam wiedzieć.
— No nie wiem – odpowiedziałam niepewnie i też wysiadłam z auta. Już miałam pobiec i ją dogonić, kiedy usłyszałam nawoływanie.
Odwróciłam się i uśmiechnęłam do wyszczerzonego od ucha do ucha Sama, który miał na sobie niebieską koszulkę i jasnobeżowe spodnie. Szedł ze swoją narzeczoną pod rękę. Zawołałam Minsun, aby do mnie podeszła. Azjatka tylko przewróciła oczami, ale z uśmiechem podeszła do naszej trójki. Przywitała się z Samem, jakby znali się od dawna, a nie — poznali się przed chwilą. Popatrzyłam na tę scenę oniemiała i świdrowałam spojrzeniem to uśmiechniętego Sama, to Minsun, która witała się serdecznie z dziewczyną Anglika.
— To wy się znacie? — spytałam zdziwiona.
Sam wybuchnął serdecznym śmiechem, zanim mi odpowiedział:
— Jakbym mógł nie znać krnąbrnej siostry mojego najlepszego kumpla — powiedział z chichotem, za co oberwał od Minsun w ramię. Mężczyzna skrzywił się lekko i mrugnął do mnie Zerknęłam na Koreankę, którą spotkałam pierwszego dnia na lotnisku.
Niewysoka Azjatka o porcelanowej twarzy i brązowych oczach, zaczesała swoje czarne, proste włosy na bok. Ubrana była w pastelowo żółtą sukienkę i wysokie sandałki z białymi paskami. Miała uśmiech na twarzy, gdy spojrzała w moją stronę. Sam położył ręce na ramionach Azjatki i uśmiechnął się do niej z czułością.
— Nana, poznaj moją narzeczoną Choi Hyu Sun — delikatnie skinęłam głową w geście powitania, po czym Hyusun zrobiła to samo. Minsun klasnęła ze zniecierpliwieniem.
— Jak kwestie powitań mamy już za sobą, to my się zwijamy, bo sklepy nie będą na nas czekać w nieskończoność. Masz szczęście, że tu są fajne butiki, inaczej pojechalibyśmy gdzieś indziej — podparła się pod boki, z uniesioną brwią podkreślając swój wywód, na co Hyusun się zaśmiała. Sam popatrzył na mnie zdumiony.
— To wy nie MIAŁYŚCIE zwiedzać Seulu? — zapytał. Minsun prychnęła.
— A czy chodzenie po okolicznych sklepach to nie zwiedzanie? — powiedziała przekornie Minsun i spojrzała na Sama, myśląc nad czymś.
— O nie, na mnie tak nie patrz, nie zostanę waszym tragarzem! — zaprzeczył Anglik i zwrócił się do swojej narzeczonej: — Kochanie, jak chcesz, to idź z nimi. Koreanka się tylko uśmiechnęła, dała mu buziaka i stanęła obok mnie.
— A więc postanowione. Moje miłe panie, pozwólcie, że was zostawię, ponieważ nie mamy w planach dzisiaj wycieczki to pozwólcie, że się oddalę i może spotkamy się w knajpie Jung — zaproponował mężczyzna z uśmiechem.
— Świetny pomysł! I tak obiecaliśmy Minranowi, że do niego zajrzymy — powiedziałam z entuzjazmem.
— Oppa, to świetnie! Państwo Jung serwują dobre jedzenie — poparła nas Hyusun.
— Szczegóły ustalone, a teraz szybciej, szybciej, idziemy — ponagliła nas zniecierpliwiona Minsun i poszła przed siebie.
— Idźcie, bo ją zgubicie — prychnął śmiechem Sam i pomachał nam na do widzenia. Razem z Hyusun ruszyłyśmy za Minsun, która weszła już w krętą uliczkę dzielnicy Meyong-dong.
Meyong-dong – dzielnica handlowa pełna sklepów międzynarodowych marek odzieżowych, luksusowych domów towarowych i lokalnych drogerii. Ludzie przeciskali się w małych uliczkach, chcąc przejść do wyznaczonych sobie sklepów i restauracji. To miejsce przypominało mi mrowisko, które było u nas na ogrodzie, a my byliśmy jak te mrówki, które chodziły to w jedną, to w drugą stronę, poszukując jedzenia.
— To teraz do którego sklepu idziemy najpierw? — zapytałam, gdy się zrównałyśmy z Minsun.
— Do Starbucksa po dawkę kofeiny — odpowiedziała bez zastanowienia Koreanka. Kiwnęłam głową. Nie powiem, też miałam na nią ochotę.
Ledwo przeszłyśmy dwa kroki, a przed nami pojawił się charakterystyczny baner wspomnianego lokalu. Miałam już wejść z dziewczynami do środka, gdy zatrzymało mnie wibrowanie w kieszeni spodni. Wyciągnęłam telefon i odblokowałam ekran, na którym widniała wiadomość esemesowa od babci z zapytaniem, jak się
You are reading the story above: TeenFic.Net