Rozdział 8

Background color
Font
Font size
Line height

Odsunęłam się nieznacznie od Koreańczyka w chwili, gdy on zdezorientowany przyłożył swoją dłoń do bolącego policzka. Schyliłam się po wacik i maść odkażającą, aby tak naprawdę ukryć swe zawstydzenie i zdradzieckie rumieńce, które z dumą
podkolorowały mi policzki. Stwierdziłam, że w tej sytuacji, byłabym świetną muzą dla malarza, gdyby tylko jakiś artysta potrzebowałby namalować taką ekspresję na mojej twarzy - pełna gama niesamowitych emocji, od zażenowania do rozdrażnienia.

Byłam zła na siebie, że niczym na pstryknięcie palca dałam mu się tak podejść. Z jakiegoś powodu nie powstrzymałam niechcianego intruza, który zrobił nalot na moje wargi. Na dodatek nie na te właściwe, bo owy całus był nie dla mnie, lecz dla innej dziewczyny. Czułam, jak spojrzenie Sojoona prześlizguje się po mojej sylwetce. Jego wzrok zawędrował z górnej linii pleców na dolne partie ciała, doprowadzając mnie tym samym do epicentrum skrępowania. Zachciało mi się opatrywać nietrzeźwego faceta, więc teraz musiałam ponosić tego konsekwencje. Miałam ostrzeżenie - nigdy nie wiesz, co cię spotka od strony pijanego mężczyzny. Ja akurat doświadczyłam tego na własnej skórze, dla wyjaśnienia sytuacji - moje usta jeszcze pamiętały, jak się całować. Dałam sobie otwartą dłonią w czoło, aby odgonić tę wizję pocałunku, która zaczęła mi tańczyć przed oczami. Odzwierciedlała to wszystko w stu procentowej dokładności i jakości najlepszego filmu HD.

Opuszkami palców dotknęłam swych malinowych warg, gdzie przyjemne, delikatne mrowienie usteczek zaczęło grać mi na nerwach. Boleśnie uświadomiłam sobie, że w jakimś stopniu mi się to spodobało. Zmarszczyłam czoło i zastanowiłam się, jak bardzo Sojoon może namieszać w moim poukładanym życiu i jak ewentualnie mogę się przed nim obronić?

Podniosłam rzeczy, które wcześniej niechybnie upuściłam. Nieprzyjemnie spojrzałam na tego nicponia, który dla odmiany zaczął mnie ignorować i uporczywie wpatrywać się w blat stołu. Jakby chciał tam dojrzeć coś, czego nie było. Westchnęłam i biłam się z myślami. Czy mu pomóc, czy poczekać do czasu, aż przyjdzie Minran i się nim zajmie? Babcia nie byłaby zadowolona, gdybym mu nie udzieliła pierwszej pomocy, wręcz przeciwnie, byłaby zawiedziona, że pozostawiłam chłopaka na pastwę losu. Wczorajszy posiłek przy babcinym stole dobitnie uświadomił mi, że Sojoon wkupił się w łaski mojej babuni...i traktuje go jak pełnoprawnego członka naszej niewielkiej rodziny.

- Ten cholerny drań... i kochaś! - pomyślałam zirytowana, i zagryzałam lekko wargę.

Przestraszyłam się, gdy ta myśl wywołała we mnie lawinę sprzecznych uczuć względem osoby, której nie polubiłam i nie miałam zamiaru obdarowywać sympatią. W mojej głowie panował mętlik i bałagan. A co na to winny całego zamieszania? Leżał z przytulonym policzkiem do blatu, bawiąc się serwetką i pustym plastikowym kubeczkiem.

Niepewnie zbliżyłam się do niego. Nie chciałam go zostawić samemu sobie, bo te brzydkie rany trzeba było jednak zdezynfekować i opatrzyć. Zdmuchnęłam z czoła kosmyk włosów i z wojowniczą miną wycisnęłam małą zawartość żelu na patyczek do uszu. Zastanowiłam się, co wziąć na pierwszy ogień - policzek czy paskudnie wyglądającą brew? Urwałam dwa kawałki papierowego ręcznika i zamoczyłam je pod bieżącą wodą. Wzięłam się pod boki z lekko uniesioną brwią, a następnie podeszłam do Koreańczyka. Oparłam go o krzesło. O dziwo nie protestował, a jedynie uśmiechnął się do mnie półgębkiem. Przetarłam zranione miejsca czystą wodą, aby po chwili zaaplikować maść na zranienia. Gdy Sojoon syknął z bólu, uśmiechnęłam się do niego z przekąsem. Kiedy kończyłam nakładać maść na zadrapany policzek, do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Minran. Zadowolony Koreańczyk rzucił kluczyki samochodowe na stół. Gdy Minran podchwycił moje niezbyt przyjazne spojrzenie, jego beztroski grymas twarzy jakby trochę spoważniał i zmarkotniał, aczkolwiek grzecznie zajął miejsce naprzeciw mnie, czekając, aż skończę opatrywać poszkodowanego Azjatę.

Po opatrzeniu naszego kochasia oznajmiłam Minranowi, by podprowadził, pochrapującego romantyka na kanapę w salonie. Złość stopniowo już mi mijała. Teraz tylko czułam lekkie ożywienie i współczucie dla chłopaka, który podtrzymywał praktycznie śpiącego na nim Sojoona. Spojrzałam z rozbawieniem na wlokącą się za mną dwójkę.Wyglądali dość śmiesznie i nieporadnie. Gdy doszliśmy do partii kanapowej, pomogłam Koreańczykowi wygodnie ułożyć chrapiącego Sojoona, który automatycznie przytulił się do zielonej poduszki. Młodszy Azjata odetchnął z ulgą, kiedy pozbył się ciężaru ciała swojego starszego kolegi.

Razem z Minranem wróciliśmy do kuchni, nie robiąc przy tym niepotrzebnego hałasu. Chociaż podejrzewałam, że gdyby się waliło i paliło, nic by teraz nie zdołało zbudzić podchmielonego Sojoona. Minran przejechał palcami po swoich włosach, aby choć trochę ujarzmić ten artystyczny nieład, w którym każdy jego brązowy kosmyk sterczał w inną stronę. Napełniłam dwie szklanki wodą z dzbanka i jedną z nich podsunęłam w stronę Minrana, a drugą wzięłam dla siebie. Chłopak skinął mi w podziękowaniu głową i upił łyk chłodnego napoju, po czym usiadł na stołku. Ja zrobiłam to samo, bawiąc się literatką. Westchnęłam, spojrzawszy znacząco na Koreańczyka.

- No, to teraz czekam na wyjaśnienia i... dlaczego on jest w takim stanie, w jakim jest? - zapytałam na pozór spokojnym głosem.

- Od czego by tu zacząć... - Zrobił zawstydzoną minę, unikając mojego badawczego spojrzenia.

- Może najlepiej powiedzieć wszystko od początku - powiedziałam znużona. Po cichu licząc do trzech, aby się uspokoić.- Włamanie się do tego domu... To po pierwsze... - zrobiłam pauzę.

- ...A po drugie, to dlaczego Sojoon jest zalany w trupa? Nie wspominając już o tym, że wyglądał tak, jakby niedawno całował się z chodnikiem! - wypowiedziałam to zdanie głośniej, niż zamierzałam, a ma brew ironicznie się uniosła, równając z liną mojego pieprzyka na czole.

- Hm... nie wiem dokładnie, jak by ci to wytłumaczyć. - Minran uśmiechnął się do mnie lekko speszony.

- Jak najprościej. - Uśmiechnęłam się złośliwie.

Minran popatrzył na mnie onieśmielony i puścił oczko z zawadiackim uśmiechem, po czym opowiedział całą historię, jak Sojoon poddenerwowany przyszedł do knajpki rodziców Minrana. Na szczęście Kima, rodzice Junga mieli duże opóźnienie z dostawą, dzięki czemu restauracja była jeszcze otwarta. Minran w tym czasie pomagał rozładowywać samochód z produktów na zapleczu. Sam był zaskoczony wizytą hyunga, kiedy zobaczył go na sali, siedzącego z dwiema butelkami soju przy stoliku. Sojoon pił alkohol, nie szczędząc sobie ilości procentowego napoju. Kieliszek po kieliszku - ten aforyzm był dosłownie praktykowany przez samego Sojoona. Kiedy już finiszował cztery butelki, upomniał się o dwie następne partie, które zostały mu podane przez tatę Minrana i opróżnione w bardzo szybkim czasie. Jednak po wlaniu w siebie znacznej ilości procentów, Minran uznał, że Sojoonowi taka dawka wypitego trunku w zupełności wystarczyła, gdyż Sojoon słaniał się już z krzesła przy stoliku. Godzina była dość późna, więc kiedy towar został wypakowany i porozkładany na swoje przeznaczone miejsca, państwo Jung zamknęli interes, ponieważ wszystko już zostało zapięte na ostatni guzik i gotowe na rozpoczęcie nowego dnia. Minran wpakował pijanego Sojoona w samochód i przywiózł go tutaj, do domu moich dziadków.

Wejście na podwórko dziadków było dla Minrana drobnostką, ponieważ znał hasło do urządzenia zabezpieczającego. Jak to powiedział, dziadkowie z ich knajpki wielokrotnie zamawiali sobie posiłki na wynos, lecz często ich nie było w domu. Zawsze gdzieś jeździli do znajomych lub wyjeżdżali na wycieczki w plenerze. A żeby było wygodniej, dali mu kod dostępu, by mógł wejść swobodnie na podwórko, zostawiając im jedzenie na ganku. Jak się okazuje, dziadkowie upodobali sobie tę restaurację, tak jak i ich właścicieli. Z wzajemnością. Zawsze moi staruszkowie mogli liczyć na jakieś lokalne i smaczne jedzenie z knajpki. Fakt faktem, Sojoon nie chciał, aby Minran zawiózł go pod rezydencję państwa Kim, tylko uparcie powtarzał, że chce jechać do domu Kowalczyków. Minran, nie chcąc się kłócić, skapitulował i przywiózł go tutaj, a rany na policzku i brwi to tylko niefortunne wyjście naszego Amora z samochodu. Jednak ja dalej nie znałam jego przyczyny upicia się... nie, żeby mnie to w jakimś szczególnym stopniu interesowało, lecz chciałabym poznać powódtego całego zamieszania.

Nieco uspokojona, zagryzłam wargę. Powiedzmy, że mu wierzyłam.

Minran sprawiał wrażenie fajnego chłopaka i nie wątpiłam w to, by mi nie powiedział prawdy. To w mojej głowie wszystko się kotłowało - istny mętlik, totalny bałagan... i za cholerę nie wiedziałam, jak miałam to wszystko uporządkować. Nie mogłam znajść żadnego punktu zaczepienia, a winowajca moich zagmatwanych myśli spał sobie w najlepsze. Nie wiem czemu, ale pod wpływem impulsu, poprosiłam Minrana, by wystukał numer do Minsun. Chłopak bez skrupułów wyciągnął swój aparat i wykonał polecenie, podając mi komórkę z uśmiechem. Przyjęłam ją, odwzajemniając ten miły gest. Wstałam od stołu i poszłam w stronę łazienki. Po trzech pustych sygnałach usłyszałam dobrze znany mi głos na tle przygłuszającej muzyki i rozmów.

- Minran, oby to było coś ważnego, bo jak nie, to powyrywam ci te nażelowane kłaki! - oznajmiła zirytowana Minsun, przekrzykując głośną muzykę.

- Hej... To ja, Nana - zawahałam się.

- Nana, kochana, coś się stało? - zapytała spanikowana Minsun, jednocześnie starając się uspokoić swoje roześmiane towarzystwo.

- Włosów raczej nie chciałabym stracić - zaśmiałam się niepewnie.- Słuchaj, mam pewien mały kłopot związany z twoim bratem. On mnie... pocałował... i ten pocałunek nie był dla mnie... przyjemnością - powiedziałam na jednym wydechu i zaczęłam się plątać w wyjaśnieniach. Poczułam ciepło na policzkach. Nie liczyłam już nawet tego, który to był już raz z kolei, gdy na mojej buzi pojawił się dorodny pomidor. Minsun serdecznie się zaśmiała na to wyznanie z nutką zaskoczenia i wesołości.

- Co co?! - Minsun tak uniosła głos, że obawiałam się o swoje bębenki w uszach i zaczęłam się zastanawiałać, czy nie zakupić dzisiaj w sklepie aparatu słuchowego.

- Słuchajcie ludzie, mój brat pocałował dziewczynę! Wielkie brawa dla niego!!! - powiedziała Koreanka do swojego towarzystwa, które ochoczo zaklaskało z rozbawieniem. - A teraz na poważnie... - zrobiła pauzę. - Co to za akcja z tym pocałunkiem? - mruknęła i ziewnęła do komórki - Nie, wiesz co... Za pięć lub, góra, za dziesięć minut u ciebie będę - skwitowała rozradowana, kończąc rozmowę.

Wróciłam do Minrana, który bawił się z kotką, która zachowywała się jak kokota. Była tak rozochoconą i ubawioną kocicą, że łasiła się do niego, jakby sama chciała go zagłaskać na śmierć. Podziękowałam mu i oddałam telefon. Oznajmiłam, że z wizytą wpadnie do nas Minsun. Minran tylko mrugnął do mnie i dalej zaczął drażnić się z kotką. Jednak jedno nie dawało mi spokoju. Chciałam wyjaśnić ten niepokojący element. Wzięłam malutki łyczek wody, zwilżając gardło, po czym spojrzałam posępnie na Koreańczyka. Jak mamy ciągnąć tę szaloną noc niespodziewanych wizyt to idźmy już na całość.

- Okej, to może mi jeszcze powiesz, jak tu wszedłeś? Bo chyba nie umiesz przenikać przez ściany - powiedziałam z ironią. Minran westchnął, wstając. Położył kotkę na puchatej poduszce, by poprawić bluzę, a następnie nachylił się do mnie konspiracyjnie nad uchem.

- Otworzyłem drzwi kluczem, który ma przy sobie Sojoon. - Odchylił się ode mnie rozbawiony, gdy zobaczył moją zaskoczoną i zdezorientowaną minę.

Coraz ciekawszych rzeczy się dowiaduję - zaśmiałam się w duchu.

Te dziesięć minut do przybycia Minsun zleciało nam bardzo szybko i przyjemnie. Okazało się, że Minran jest zabawnym i sympatycznym gadułą. Buzia mu się nie zamykała, gdy zabawiał mnie anegdotkami. Opowiedział mi krótko o sobie i o swojej pracy w weterynarii. Dostałam też zaproszenie na posiłek do jego rodzinnej knajpki na koszt firmy. Zgodziłam się rozbawiona, dziękując mu za zaproszenie. Żartując sobie, że to będzie pierwszy punkt wycieczki, jaki zamierzałam dzisiaj zwiedzić. Kiedy tak sobie żartowaliśmy, znienacka do pomieszczenia weszła Minsun. Podeszła do mnie, dając mi całusa w policzek, a Minrana zmierzyła krytycznym wzrokiem. Następnie jej spojrzenie zawędrowało w stronę śpiącego brata, który chrapał na kanapie jak niedźwiedź grizzly w zimową noc. Koreanka podparła się pod boki z zaniepokojoną miną. Wyglądała jak mama, która miała zamiar skarcić swoje dzieci za nieodpowiednie zachowanie.

- Dobra, Minran, powiedz mi ładnie, dlaczego oppa śpi pijany jak bela?! - jej głos był poważny, lecz w oczach igrały zabawne ogniki.

Minran zaśmiał się i opowiedział wszystko, nie pomijając najmniejszego szczegółu. Gdy nadeszła moja kolej, powiedziałam Koreance o pocałunku i o tym, że jej brat pomylił mnie z inną kobietą. W oczach Minsun zobaczyłam troskę o Sojoona, jak też rozbawienie postępowaniem swojego starszego braciszka. Mimo tego, że się nam przyjemnie rozmawiało, Minran wstał z krzesła z figlarnym uśmiechem na ustach. Pożegnał się z każdą z nas, życząc dobrej nocy. Poinformował na koniec, że widzimy się po południu w restauracji jego rodziców. Uśmiechnęłam się oraz kiwnęłam głową, przyjmując zaproszenie z ożywieniem. Wstałam od stołu, odprowadzając Koreańczyka. Zamknęłam za nim drzwi na klucz i ziewnęłam. Poprawiłam splątane włosy, obróciłam się w stronę jadalni, napotykając figlarne spojrzenie Minsun opartej o ścianę. Posłałam jej blady uśmiech, ściągnęłam szlafrok i zaczęłam sprzątać puste szklanki ze stołu, gdy Minusu się odezwała:

- Dobrze, Na, powiedz mi teraz, kto jest tą szczęściarą? - Azjatka roześmiała się niewinnie i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem.

- Czyli chodzi ci o to, dla jakiej dziewczyny twój brat stracił głowę - zaśmiałam się.

- Ta szczęściara nazywa się Jeehee - odpowiedziałam, myjąc szklanki.- Znasz ją? - zapytałam się tak od niechcenia, lecz gdzieś w środku, byłam ciekawa, czy Koreanka znała choćby z widzenia tę dziewczynę.

Między brwiami Minsun zrobiła się niewielka zmarszczka. Podejrzewałam, że w tej chwili dziewczyna w skupieniu myślała nad moim pytaniem. Po sekundzie jednak, wzruszyła ramionami i stwierdziła, że nie zna takiej osoby,a jej brat nie zwierza się ze swojego życia towarzyskiego. Gdy to mówiła, w jej głosie wyczułam smutek i zmartwienie, lecz ten ponury nastrój szybko prysł, tak jak szybko się pojawił. Przed sobą miałam znów tę wesołą i roześmianą dziewczynę, która wzięła mnie pod rękę i pociągnęła w stronę schodów.

- Czyli zgaduję, że będziesz u mnie nocować. - Stwierdziłam z uśmiechem.

Koreanka, rozpromieniona od ucha do ucha, mrugnęła do mnie.

- Oczywiście, że tak. Nie zostawię cię samej, nie z nim - powiedziała filciarsko i zadziornie - Kto wie, co Oppa może jeszcze ci zrobić? - powiedziała mi na ucho konspiracyjnym szeptem, rozglądając się na boki.

Jej zachowanie mnie rozśmieszyło i rozbroiło, aczkolwiek poczułam się lekko speszona. Powinnam się na nią pogniewać i ją upomnieć, aby nie roztaczała, wokół siebie jakiś niemożliwych i nierealnych historii, ale Minsun jest typem osoby, na którą nie można było się dąsać, tylko śmiać się i żartować razem z nią. Jej dobry humor był tak zaraźliwy, że udzielał się każdej istocie ludzkiej będącej w pobliżu. Pokręciłam zrezygnowana głową, jednak na moich ustach błąkał się uśmiech.

- Poza tym, zabieram cię dzisiaj na wycieczkę - kontynuowała rozemocjonowana Koreanka- a ty musisz być wypoczęta i gotowa na kolejną dawkę wrażeń. Specjalnie na tę okazję, wzięłam dzień wolnego - trajkotała jak dzierlatka - i daj mi coś, w czym będę mogła spać. - Zerknęła wymownie na swoją czarną cekinową sukienkę do kolan. - W tym mi raczej nie będzie wygodnie - oznajmiła nadąsana Minsun

- ... No nie da sie w tym spać - zmierzyłam od stóp do głów imprezowy strój dziewczyny i się zaśmiałam.

- Poczekaj chwilę - przykazałam Azjatce. Czmychnęłam w stronę swojego pokoju, po czym wyciągnęłam z szafy niebieską koszulę nocną. - Ale w tym już się da spać - uśmiechnęłam się triumfalnie i podałam jej piżamę.

- Tak, na pewno będzie mi w tym wygodniej. Te wgniatające się cekiny w ciało... ogólnie mówiąc, to byłby nieprzyjemny dyskomfort. - Skrzywiła się niemiło i zagryzła dolną wargę.

Zaśmiałam się na tę uwagę i na jej śmieszną minę.

- Dobrze, ja uciekam spać - Minsun uśmiechnęła się i posłała mi buziaka, schodząc na dół.

- Min!... - na brzmienie mojego głosu, Koreanka obróciła się z rozbawieniem.- Nie miałabyś nic przeciwko, jakby dołączyły do nas dwie osoby? - zapytałam niepewnie, czekając na jej reakcję.

Minsun uśmiechnęła się szeroko, eksponując swój śnieżnobiały uśmiech.

- Żartujesz? Wręcz przeciwnie, im nas więcej, tym weselej, ale o tym porozmawiamy trochę później. - Koreanka mruknęła, powstrzymując ziewniecie.- Na, później. Teraz chwilowo muszę się zregenerować - mrugnęła do mnie, ziewając, i zeszła na dół.

- Pewnie, że tak. - Puściłam do niej oczko. - Dobranoc, Unnie. - Uśmiechnęłam się pod nosem.

Pomimo, że nie byłam aż tak bardzo zmęczona, z przyjemnością jeszcze raz zanurkowałam pod swą ciepłą pościel. Mimo iż na dole spał Sojoon, zasnęłam jak suseł.

Hejka

Kochani jak widzimy, mamy juz rozdzial osiem, jeszcze dziweiaty rozdział, a potem lecimy z konkretami. I jak sie podoba rozdział? Nie jestem pewna, czy mi wyszedł
a wy jak myślicie?
Czeka nas ta osławiona wycieczka do Seulu, pewnie jestescie jej ciekawi? Niedługo się dowiecie co się tam podzieje. Buziaczki, ♥️


You are reading the story above: TeenFic.Net