Gdy opuściliśmy domostwo Jisunga, było już po godzinie piętnastej. Czas spędzony u staruszka upłynął nam w przyjemnej atmosferze. Chwile spędzone z nim przypomniały mi wspólne posiłki z dziadkami. Mężczyzna był gadatliwy, skory do prowadzenia długich i ciekawych rozmów, jednak nie zapominał zadbać o komfort zaproszonych przez siebie gości. Z Sojoonem odgrywaliśmy głównie role słuchaczy, aczkolwiek czasami wtrącaliśmy swoje przysłowiowe „trzy grosze” podczas dyskusji. Tradycyjne koreańskie potrawy, jakie przygotowała gospodyni, były tak smaczne, że wyszłam z mieszkania najedzona. Niestety, potem miałam, niemały problem z dojściem do samochodu; mogłabym rzec, że wyszłam z posesji, tocząc się jak beczka. Jedzenie było pyszne, więc nie mogłam się powstrzymać, aby nie spróbować więcej tego, co oferował zastawiony stół. Oczywiście nie zapomniałam wyrazić słów uznania dla nieobecnej pani domu, po których starszy pan się uśmiechnął i obiecał przekazać komplement swojej małżonce., Zapewniał, że będzie jej bardzo miło, bo ktoś po raz kolejny docenił jej kunszt kulinarny.
Zadowolona i odprężona, przez szybę w aucie leniwie obserwowałam ludzi na chodnikach. Płócienna torba z jeszcze ciepłym jedzeniem, którą podarował nam Jisung, grzała mi kolana. Po jedzeniu było mi tak błogo, że mogłabym położyć się na fotelu i pozostać w takiej pozycji, dopóki nie dojechalibyśmy do celu. Za oknem większość osób gdzieś pędziła, jakby żyli na czas, natomiast reszta zachowywała się tak, jakby ten czas dla nich nie istniał. Stłoczona grupka osób czekała na przystanku, matki z uśmiechem prowadziły za rączkę swoje dzieci, które z zadowoleniem wyprzedzały je, by czym prędzej znaleźć się na placu zabaw. Słoneczna pogoda zachęcała spacerowiczów do przejścia się po zielonych ścieżkach.
Sojoon skręcił w jedną z alejek, po czym zatrzymał się przed budynkiem z szyldem „Klinika na cztery łapy”. Spojrzałam na niego zaskoczona, bo nie spodziewałam się, że tak szybko dojedziemy. Jeśli miałam być szczera, to nie chciałam w ogóle wychodzić z volvo Sojoona – podróż, jak dla mnie, trwała za krótko. Mężczyzna zgasił silnik i spojrzał na mnie rozbawiony, po czym wysiadł z auta, kierując się od razu do kliniki. Pogłaskałam tęsknie fotel pasażera, a następnie wydostałam się szybciutko z samochodu, aby za bardzo się nie rozczulić nad wygodnym siedziskiem.
Drogę do kliniki wyłożono żwirowymi kamyczkami, które, o dziwo, nie chrzęściły tak bardzo pod butami, co czasami bywało dla mnie irytującym doświadczeniem. Niepozorny ceglany budynek, bez żadnych sąsiadujących budowli, sprawiał wrażenie zacisznego miejsca. Jedynymi obiektami, które znajdowały się w okolicy, były ławki dla spacerujących. Parking, na którym stał samochód Sojoona, znajdował się na uboczu kliniki, obok pobliskiego parku. Poprawiłam włosy i przełożyłam płócienną torbę z pojemnikami z prawej ręki na lewą. Ledwie zrobiłam parę kroków w stronę budynku, a już zostałam otoczona ramionami rozradowanej Minsun. Nie zauważyłam, kiedy znalazła się obok mnie. Zaśmiałam się i przytuliłam ją na tyle, na ile pozwoliła mi torba z jedzeniem.
– Hej – przywitałam się ciepło. – Jak się czujesz? – zapytałam zaciekawiona, ponieważ Sojoona wspominał, że ona i Minran nie czuli się zbyt dobrze po wczorajszym wieczorze. Wbrew tej informacji dziewczyna wyglądała rześko, więc widocznie niepotrzebnie się martwiłam.
– W porządku. Ale wiesz… nie mogłam się ciebie doczekać. Dlaczego mój brat przetrzymywał cię tak długo? Myślałam, że zakwitnę jak ten kwiat doniczkowy w naszym pokoju socjalnym. – Spojrzała na mnie smutno. – Ale mniejsza o to. Tak się ucieszyłam, gdy Sojoon powiedział mi, że zatrudni cię w klinice! Po prostu piszczałam, jakbym zobaczyła swojego idola na żywo! A uwierz mi, że dałabym wszystko, aby pójść na randkę z G-Dragonem… – Rozmarzyła się. – Wyobraź sobie, jak będziemy razem siedzieć na recepcji! O, i te nasze ploteczki! Na pewno będzie o czym rozmawiać! – Ekscytacja Minsun nie znała granic, trajkotała jak trzepotka, i to na jednym wydechu!
– Oj, ja też już nie mogę się tego doczekać! – Wybuchłam śmiechem.
Moja przyjaciółka miała optymistycznie podejście do wszystkiego, a jej entuzjazm był zaraźliwy. Dla tej dziewczyny zawsze świeciło słońce, a nigdy nie padał deszcz. W pobliżu Koreanki czułam te pozytywne wibracje, które dawały mi kopa do dalszego działania. Nawet gdy Minsun się smuciła, to nie trwało to dłużej niż parę minut. Wystarczyło, że zabierałam ją na zakupy z Hyusun lub do kawiarni na jej ulubione ciacho i z powrotem miałam radosną dziewczynę obok siebie.
– Wizyta nam się trochę przedłużyła, ponieważ gospodarz ośrodka rehabilitacyjnego zaprosił nas na posiłek – powiedziałam, łagodnie biorąc Minsun pod rękę i tak razem ruszyliśmy ścieżką prowadzącą do lecznicy.
– No, ale co najważniejsze, nie wróciliśmy z pustymi rękami! – Podałam jej torbę z jeszcze ciepłą zawartością.
– Jej, jesteś kochana! – pisnęła Koreanka. – Jestem głodna jak wilk! Tylko ty o mnie myślisz w tym całym wszechświecie, nie to, co mój niewdzięczny brat i ten drugi doktorek, który się pałęta ciągle pod nogami – powiedziała nadąsana, gdy weszliśmy do środka.
Sojoon, niewzruszony na zaczepki swojej siostry, powiesił płaszcz na wieszaku,, po czym udał się do gabinetu. W tej samej chwili z pomieszczenia wychyliła się rozczochrana czupryna Minrana.
– Kto się pałęta? – obruszył się mężczyzna. – To ty się ciągle kręcisz, jakbyś miała owsiki – zrobił znaczącą pauzę – nie powiem, gdzie. Lepiej będzie, jak to przemilczę. – Klepnął Sojoona przyjacielsko w plecy na powitanie.
Minsun wystawiła w jego stronę język.
– Hej, Nana! – przywitał się ze mną Minrun. – O, przywiozłaś żarełko! Jak miło! – Z szerokim uśmiechem podszedł do nas, po czym zrobił krok w tył, gdy dziewczyna spojrzała na niego nie przyjemnie.
– Zapomnij! To moje – fuknęła na niego, obejmując mocniej zawartość torby.
– Myślę, że nie tobie o tym decydować, Chochlico. – Zerknął na nią z ukosa. – Sojoon, jesteś pewny, że to twoja siostra? – Minran krzyknął w stronę gabinetu. Nie baczył na to, że przyjaciółka gromiła go wzrokiem, jakby chciała przerobić go na proch.
Kim pojawił się w drzwiach, opierając się o futrynę z rękoma w kieszeniach spodni. Uraczył naszą trójkę śmiałym spojrzeniem, a jego kącik ust uniósł się zadziornie.
– Sam się czasem nad tym zastanawiam. Moja siostra powinna być… – zmarszczył czoło w zamyśleniu, jakby się zastanawiał nad swoją dalszą wypowiedzią – po pierwsze inteligentna, po drugie punktualna, a po trzecie, nie powinna być pyskata.
Minsun wywróciła oczami na przemowę brata, odsuwając się jednocześnie od Minrana, który zbliżał się do niej, aby wyrwać jej torbę...
– Myślę, że starczy jedzenia dla waszej dwójki – wtrąciłam pojednawczo, zakrywając usta dłonią, aby nie parsknąć śmiechem. Obawiałam się, że ta dwójka prędzej by się pobiła, niż by miało dojść między nimi do kompromisu.
Minsun, z torbą w dłoni, puściła do mnie oczko i czmychnęła w stronę zaplecza, a jej wiśniowe włosy związane w wysoką kitkę podskakiwały wesoło.
– Nie mogliście zamówić po prostu czegoś na wynos? – zapytał spokojnie Sojoon.
– Chciałem, tak bardzo chciałem – odezwał się dramatycznie Minran – jednak ta chochlica chciała na was poczekać. To przez ciebie teraz cierpię głód! – wytknął oskarżycielsko palec w stronę Sojoona.
Kim podparł się pod boki i spojrzał wyzywająco na Minrana
– Daebak! Jesteś niemożliwy! Czemu dajesz się tak podejść mojej siostrze?! Sam jesteś sobie winny, więc nie zwalaj na mnie! – Koreańczyk pokręcił głową z politowaniem.
– I ty, hyung, przeciwko mnie!? No cóż… Wam też coś zamówić? – Spojrzał na nas, ale my zaprzeczyliśmy, więc Minran, wyciągnął telefon i udał się w stronę zaplecza.
Uniosłam kącik ust, rozbawiona sytuacją pomiędzy Minsun i Minranem. Kiedy ta dwójka znikła, wykorzystałam okazję, by rozejrzeć się po pomieszczeniu. Hol był słonecznym wnętrzem dzięki promieniom słońca, które wesoło balansowały na meblach poczekalni. Donice z liściastymi roślinami, porozstawiane w każdym koncie, tworzyły przyjemny widok dla oka. Centrum tego pomieszczenia, stanowił potężny, nowoczesny kontuar z dwoma stanowiskami pracy. W sąsiednim pokoju rozbrzmiewał śmiech mojej przyjaciółki i marudzenie Minrana. Niedługo zostaniemy zespołem i będziemy większość czasu spędzali w swoim towarzystwie. Zerknęłam na Sojoona, który wyglądał na zmęczonego zachowaniem swojej siostry i przyjaciela. Wzruszyłam ramionami uśmiechnięta. Co do sprzeczek tej dwójki byłam bezradna, lecz ta atmosfera mi się podobała i cieszyłam się, że niebawem będę częścią tego zamieszania.
Kiedy już miałam skierować swoje kroki na zaplecze socjalne, Sojoon, zaprosił mnie, bym weszła razem z nim do gabinetu, gdzie zazwyczaj pracował, po czym zamknął za nami drzwi.
Na biurku Sojoona walały się rozmaite papiery – można by rzec, że ten biedny mebel w nich tonął. W części z nich rozpoznałam karty czworonożnych pacjentów. Kim usiadł za biurkiem bezradnie, ocierając niewidzialny pot z czoła, jakby nawet to było ponad jego siły. Przycupnęłam na jednym z krzeseł, które były wolne od tego bałaganu. Sojoon zerknął na mnie zrezygnowany.
– W takich momentach mam ochotę wykopać swoją siostrę z pracy. – Popatrzył znacząco na rozrzucone papiery. – Prosiłem, aby zrobiła z tym porządek, bo te karty powinny być poukładane alfabetycznie – oznajmił zmęczonym tonem.
– Hmm... Może mogłabym pomóc – zaproponowałam z uśmiechem. – Sojoon przyjrzał mi się uważnie, na co ja kontynuowałam: – Często pomagałam tacie w papierach. Ogólnie to prowadziłam za niego archiwizację dokumentów firmowych, więc myślę, że z uporządkowanie czegoś według alfabetu, nie powinno sprawić mi trudności – rzuciłam z rozbawieniem, po czym przygarnęłam wszystkie papiery do siebie, aby zrobić Sojoonowi miejsce na biurku.
Koreańczyk ściągnął okulary i położył je na zwolnionym skrawku biurka, które zostało przeze mnie uwolnione.
– Twoja pomoc tutaj jest naprawdę potrzebna – skwitował mężczyzna z uśmiechem i podparł brodę o złączone dłonie, gdy ja się wzięłam za wyznaczone przez siebie zadanie.
Miło mi się zrobiło, że Kim to docenił. Może nie powiedział tego wprost, ale mignął mi w jego oczach błysk uznania. Starałam się zignorować uczucie, które się tliło, lecz nie mogłam tego dokładnie określić i nazwać. Nie wiem dlaczego, ale przemknęło mi przez myśl wspomnienie Darka, mojego byłego partnera, który nigdy nie podziękował mi za coś, co dla niego robiłam. Wiecznie prosił: „zrób to i tamto”. Nie oczekiwałam od niego jakiś wylewnych podziękowań, jednak to miłe uczucie, gdy ktoś bliski docenia gesty, które robisz dla niego dobrowolnie.
– Myślę, że teraz możemy sobie pomóc wzajemnie. – Głos Sojoona przywrócił mnie do rzeczywistości, nie chciałam już myśleć o swoim eks. – Chciałbym, abyś dostarczyła mi dokumenty potrzebne do załatwienia ci wizy pracowniczej. Potrzebuję też twojego paszportu i certyfikatu ukończenia studiów. Resztą sam się zajmę – powiedział, klikając coś na komputerze.
Kiwnęłam głową, dając znać, że słuchałam uważnie,, jednak nie odrywałam wzroku od pracy. Tak jak myślałam, porządkowanie dokumentów nie zajęło mi dużo czasu, a ja zbliżałam się do finiszu, mając przed sobą równiutki stos poukładanych kopert. Kiedy kładłam ostatnią kartę, w holu usłyszałam wściekły głos Minsun. Trochę się wystraszyłam, bo nie znałam Koreanki od tej strony. Spojrzałam przerażona na Sojoona, który zmarszczył czoło. Postanowiłam wyjść, aby zorientować się w sytuacji, a mężczyzna podążył za mną. Nie spodziewałam się tego, co zobaczyłam po otwarciu drzwi. Całkowicie nie byłam na to przygotowana – Minran podtrzymywał Minsun, która chciała się rzucić na nieznaną mi kobietę z pięściami.
– Idź sobie! Zatruwasz powietrze, którym oddycham. Czy zastanowiłaś się, czy ktokolwiek cię tu chce? – krzyknęła wyzywająco przyjaciółka, nie zwracając na nas uwagi.
– Daj spokój, Minsun, nie przyszłam do ciebie – odparła kobieta znużonym tonem. – Chciałam porozmawiać z twoim bratem. – Koreanka mogła startować w konkursie na Miss Piękności i na pewno zajęłaby pierwsze miejsce, jednak przez niechęć na jej twarzy podejrzewałam, że mimo przyjemnej dla oka aparycji, jej osobowość pozostawiała wiele do życzenia.
– Oj, daj spokój! Mój brat nie jest zainteresowany taką żmiją jak ty!
Nie znałam Minsun z tej agresywniej
– Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać – powiedziała wyniośle kobieta stojąca przed Minsun. – Załatwię to, co mam załatwić, i sobie pójdę.
– Jest ze swoją dziewczyną, a ty chcesz mu przeszkadzać w tej intymnej chwili!? – zapytała przesadnie oburzona Minsun.– Tak, mój brat ma już dziewczynę. Jeehee, przestań marzyć o tym, co nie będzie twoje! – Minsun spojrzała na nas wymownie.
Zatkało mnie ostatnie zdanie Koreanki. Skąd jej to przyszło do głowy i dlaczego mnie w to wplatała? Spojrzałam wielkimi oczami na swojego towarzysza, który, o dziwo, się uśmiechnął.
No ładnie - pomyślałam tylko.
Westchnęłam i posłałam mojej przyjaciółce zabójcze spojrzenie, a ta się bezczelnie do mnie uśmiechnęła, po czym przeniosła na Jeehee wściekły wzrok. Sojoon natomiast, wrócił do swojego nieprzeniknionego wyrazu twarzy, jednak oczy go zdradziły i wiedziałam, że ta szopka trochę go bawi.
– Minsun, dość! – krzyknął, gdy zobaczył moje zdenerwowanie, a Jeehee obróciła się w naszą stronę. Kobieta obdarzyła Sojoona słodziutkim spojrzeniem, a na mnie tylko zerknęła, jakbym była brzydką dekoracją ścienną.
– Dobrze, braciszku. – Minsun wypowiedziała to takim tonem, że zachciało mi się, śmiać. Zastanowiało mnie, od kiedy przyjaciółka była taka ugodowa.
Wysoka piękność wyminęła ją z gracją, dzięki czemu mogłam przyjrzeć się jej z bliska. Była ubrana w kombinezon o barwie kości słoniowej, który podkreślał jej szczupłą sylwetkę, a do stroju miała dopasowane kremowe szpilki. Czerń długich włosów mieniła się jak lustro po zabiegu keratynowym. Zmierzyła mnie spojrzeniem, które wyrażało kpinę. Chłód bijący z brązowych tęczówek, prawie że czarnych, sprawił, że włoski mi się zjeżyły na karku. Nie byłam jej dłużna, posłałam jej lekceważące spojrzenie i wyminęłam ją, idąc w stronę przyjaciół. Minran upewniwszy się, że Minsun już się trochę uspokoiła, wypuścił ją z ulgą ze swoich objęć.
– Chodź, Nana, bo powietrze zrobiło się tu... – zrobiła pauzę, marszcząc czoło w zamyśleniu – trochę zgniłe. – Minsun wzięła mnie pod ramię, a ja kiwnęłam głową, bo nie chciałam tutaj zostać. Nadal jednak miałam jej za złe, że wplątała mnie w tę szopkę i zamierzałam z nią o tym porozmawiać.
Wyszłyśmy na chłód powietrza, pozostawiając Minrana, Sojoona i Jeehee samych sobie.
~***~
Tipy
Hyung - "starszy brat" - zwrot, którego używają chłopcy w odniesieniu do starszych chłopaków lub braci.
Daebak – to po prostu znaczy Wow, niemożliwe.
~***~
Hej i jest rozdział troszkę opóźniony, ale już zawitał ✊
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał no i dzieje się ❤️❤️ jest trochę miło i trochę dramatyczne. Jakie odczucia na wprowadzenie Jeehee. Minsun jej nie lubi i chyba nigdy nie polubi, przyczynę poznamy w innym rozdziale, obiecuję wam to 🥹
Dziękuję AlliceaWonder dziękuję, że mi pomagasz przy betowaniu ❤️❤️❤️
You are reading the story above: TeenFic.Net