Panowie po posiłku postanowili wyjść na zewnątrz porozmawiać o wynikach ostatnich zawodów wędkarskich. Po pożegnaniu ze starszymi kobietami dziarskim krokiem pomaszerowałam za Minsun, ciągnąc za sobą bagaże, które ważyły dość sporo. Koreanka odwróciła się uśmiechnięta i wzięła ode mnie jedną z dwóch walizek. Odwzajemniłam uśmiech i tak ramię w ramię w przyjemnej ciszy poszłyśmy na górę, by zatrzymać się przed drzwiami mojego nowego lokum. Czuki po drodze przejęła rolę przewodniczki i już czekała na nas pod drzwiami.
W trakcie naszej wspinaczki na górę czułam, że Minsun chce mi coś powiedzieć, ale nie była pewna jak zacząć rozmowę. Jednak po chwili z jej ust usłyszałam zabawne anegdotki i wesołe historyjki z młodzieńczych lat. Słuchanie radosnego trajkotania dziewczyny sprawiło, że przestałam myśleć o smutnych rzeczach. Zresztą poranny posiłek też upłynął w przyjemnej atmosferze. Państwo Kim byli przemiłym starszym małżeństwem, a ich wnuki...
Ciężko było w ogóle coś o nich powiedzieć, a w szczególności o jednym z nich.
Minsun była fajną rozgadaną kobietą, która zarażała wszystkich swoim entuzjazmem. Nawet jeśli poznałam ją pół godziny wcześniej, czułam, jakbyśmy się znały znacznie dłużej.
Gorzej było z Sojoon, który do ludzi towarzyskich nie należał. Chociaż był atrakcyjny – niestety musiałam to przyznać – jego arogancka aura i ironiczny charakter odrzucały mnie na tyle, żebym nie chciała poznać go bliżej. Jeszcze ta cała sytuacja na podwórku. Wiedziałam, iż to nie jego wina, ale to nie zmieniało faktu, że czułam się głupio na samą myśl o tym niefortunnym bieliźnianym spektaklu, którego świadkami byli nasi dziadkowie.
Potrząsnęłam głową, aby odgonić niechciane myśli. Minsun zaśmiała się tylko z mojego zachowania, złapała za rękę i tak pokonałyśmy ostatni stopień schodów. Znalazłyśmy się na piętrze, które okazało się malutkim korytarzykiem. Karmelowe ściany ładnie współgrały z dwiema parami drzwi, które ze sobą sąsiadowały. Pomieszczenie oświetlał świetlik wbudowany w ścianę po prawej stronie. Minsun postawiła walizkę z boku i podeszła do drzwi, które były najbliżej niej, zrobiła tajemniczą minę, otwierając je i gestem dłoni zachęciła, żebym weszła do środka. Czuki jednak pierwsza postanowiła zwiedzić nowe miejsce. Zanim uwolniłam się od ciężaru walizki, kotka była już w środku. Buszowała swobodnie, czym potęgowała rozbawienie Koreanki.
Weszłam do małej, ale dobrze zagospodarowanej łazienki. Przez małe okienko wpadały promienie słoneczne balansujące na krawędzi lustra i szklanej półeczki pod nim. Do tego prysznic, ubikacja, umywalka - rzeczy zapewniające poczucie komfortu i wygody. Na białych kafelkach przebiegały w poprzek czarne fikuśne linie, które ładnie współgrały z czarnymi podłogowymi płytkami.
Na ziemi leżał biały łazienkowy chodniczek. Obróciłam się do brunetki z rozpromienioną buzią. W sumie nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć, lecz Minsun zamierzała dodać coś od siebie.
– To jest świetne – odpowiedziałam z uśmiechem do swojego odbicia w lustrze.
– Poczekaj z tym zachwytem. – Koreanka puściła mi oczko – Jeszcze czeka na ciebie twój nowy pokój, kochana. – Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do innego pomieszczenia.
– Tadam! – krzyknęła podekscytowana Minsun, gdy zajrzałam przez otwarte przez nią drzwi.
Pokój był trochę mniejszy od tego, jaki miałam w swoim rodzinnym domu, jednak wnętrze okazało się przytulnym i ciepłym miejscem. Bladoróżowe ściany ładnie wyglądały z szarymi zasłonami, które wisiały na srebrnym karniszu, zasłaniając dwa duże okna po obu stronach pomieszczenia. Pojedyncze łóżko stojące w lewym kącie zostało starannie przykryte narzutą o barwie delikatnego różu i ozdobiona dwiema szarymi poduszkami. Na jasnych panelach od strony łóżka stała biała toaletka z kremową pufą. Podłoga została nakryta mięciutkim dywanem w tym samym kolorze. Pod ścianą naprzeciwko łóżka na całą jej długość stała dębowa szafka z dużym, czarnym plazmowym telewizorem mająca po jego bokach sporo miejsca na drobiazgi. Na środku dywanu naprzeciwko niego znajdował się niski biały stolik kawowy, za mną stała podwójna biała funkcjonalna szafa na ubrania. Nad białym zagłówkiem łóżka rozwieszone były lampki dające przyjemne światło. Z białego sufitu zwisał finezyjny żyrandol z kryształkami. Całość prezentowała się ładnie i ze smakiem.
– O kurde... – Zatkało mnie.
– No nie? Przyznaj, zatkało cię. – Minsun weszła do pokoju, popychając moje dwie walizki.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową. Minsun usadowiła się na moim łóżku, a Czuki wskoczyła na pufę, obserwując kocimi oczami nasze nowe lokum. Podeszłam do swoich walizek w momencie, w którym rozdzwonił się telefon Azjatki. Minsun wyciągnęła go nadal zadowolona, ale gdy zobaczyła, kto się wyświetla, zrobiła nietęgą minę. Niestety w jej wykonaniu wyglądało to dosyć komicznie, więc mimowolnie się zaśmiałam, na co wywróciła oczami i odebrała telefon.
– Halo, Oppa – powiedziała z uśmiechem Azjatka, przyciskając jakiś przycisk na smartphonie. Jak się okazało, ustawiła rozmowę na głośnomówiący, puszczając do mnie konspiracyjnie oczko. Przytykając palec do ust, usiadłam po turecku na dywanie.
Słyszałam wyraźnie poirytowany głos Sojoona po drugiej stronie słuchawki:
– Minsun, czy ja płacę ci za notoryczne spóźnianie się do pracy? – zapytał tak głośno, że można było to uznać za krzyk.
– Oppa, mówiłam ci, że dzisiaj będę w pracy później, tak o dziesiątej – powiedziała niewinnym głosikiem Koreanka. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. Wskazówki wskazywały godzinę za pięć jedenasta. Minsun miała spore spóźnienie, a ja nawet nie wiedziałam, kiedy ten czas zleciał.
– Ja nie mogę, moja siostra kiedykolwiek się ze mną umawiała? Aigoo, tylko nie pamiętam, kiedy to było. Wczoraj czy przedwczoraj? Z drugiej strony popatrz na zegarek, jest za pięć jedenasta, nie dziesiąta. Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że jak jesteś moją siostrą, masz jakieś przywileje? Za pięć minut jak się nie pojawisz na swoim stanowisku, możesz się pożegnać z pracą.
Minsun uśmiechnęła się do mnie kwaśno, wywracając oczami niewzruszona wykładem brata.
– Oppa, dobrze wiemy, że mnie nie zwolnisz. – Minsun zaczęła chodzić po pokoju, nawijając kosmyk włosów na palec.
– Bo... Chcesz się przekonać?! – zagroził jej Azjata.
– Oppa, nikt z tobą nie wytrzyma na dłuższą metę. – Minsun usiadła obok mnie, nadal bawiąc się kosmykiem. – Jedyne osoby, które z tobą wytrzymują to ja i Minran, a on prędzej dostanie kota, niż zostanie twoim nowym recepcjonistą. – Spojrzałam na Minsun, nie rozumiejąc, na co machnęła ręką, jakby mówiła, że wyjaśni mi to później.
– W trymiga widzę cię na recepcji. Jeśli nie, przekonasz się, że nie żartuję – uciął rozmowę Sojoon.
– Oppa już pędzę do twojej „Wesołej kliniki na cztery łapki". – Minsun wyraźnie podkreśliła nazwę poradni. Parsknęłam śmiechem, a Koreanka mi zawtórowała. Niestety nieświadomie się tym wydałam, a kiedy Sojoon zorientował się, że miał niespodziewaną słuchaczkę, zaczął mruczeć do słuchawki nieprzyjemne epitety pod adresem siostry.
– Za pięć minut! – dodał, kończąc rozmowę.
Minsun uśmiechnęła się do mnie, wzruszając ramionami. Otworzyłam walizkę, zwracając się do Azjatki:
– No nieźle – powiedziałam z uśmiechem.
Minsun poprawiła sobie włosy, zanim się odezwała.
– Kocham to robić, denerwowanie brata jest dla mnie rutyną. Chociaż jest sztywny, jakby kij połknął to naprawdę jest miłym facetem.
Tego bym nie powiedziała, ale niech ci będzie – pomyślałam.
– To może nie zabieram ci już czasu, idź do pracy. I dziękuję, że pokazałaś mi łazienkę i pokój, to miłe z twojej strony. – Uśmiechnęłam się lekko.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Niestety muszę już iść, Oppa sobie z pracami papierkowymi nie radzi. – Zrobiła zbolałą minę i objęła mnie przyjacielsko ramieniem. – Podaj mi jeszcze swój numer telefonu. Jutro wcześniej kończę pracę, to zrobimy sobie małą wycieczkę po Seulu. – Mrugnęła do mnie z uśmiechem. Wyciągnęłam telefon z nerki i podałam jej swój numer. Podejrzewałam, że ta wycieczka może zamienić się w niezapomnianą przygodę, ale doszłam do wniosku, że właśnie tego potrzebowałam, oderwania od rutyny i smutnych rzeczy, jakie przydarzyły mi się w Polsce.
– Jasne, będzie mi miło się z tobą wybrać. A gdzie pracujesz? Z tego, co słyszałam, jesteś sekretarką? – zapytałam rozbawiona.
– Tak, pracuję w klinice mojego brata, który jest weterynarzem, a ja jestem jego współpracownicą – powiedziała z entuzjazmem.
Minsun wstała, ja zrobiłam to samo, po czym odprowadziłam ją do drzwi.
– A nazwę kliniki, już znasz. – Uśmiechnęła się zawadiacko. Odwzajemniłam uśmiech, zastanawiając się skąd u niego pomysł na taką nazwę.
– Zdradzę ci tylko jedno: to ja wymyśliłam tę nazwę. – Puściła mi oczko, robiąc zabawną minę. – Opowiem ci o tym jutro – szepnęła mi konspiracyjnie do ucha, dając buziaka w policzek. – Pa kochana, do jutra, odpoczywaj. – Pomachała mi, po czym zniknęła na dole.
– Cześć – odpowiedziałam, lecz jej już nie było.
Słyszałam przytłumione głosy moich dziadków żegnających Koreankę. Państwa Kim widocznie już nie było. Zamknęłam drzwi, a kotka zwinęła się na moim łóżku w puchatą kulkę. Zabrałam się za rozpakowywanie swych walizek.
Aigoo – Zwrot ten jest odpowiednikiem naszego "O Boże" lub "Cholera"
Oppa – dziewczyna mówi do starszego od siebie chłopaka (dosł. starszy brat)
Hejka miśki jak widzicie mamy tu jeden z nowych rozdziałów. Mam nadzieję, że podoba się wam ten rozdział jak poprzednie, chociaż jest spokojny. Niedługo pojawia sie kolejne tymczasem miłego czytania i pozdrawiam was serdecznie ❤️
You are reading the story above: TeenFic.Net