Rozdział 20

Background color
Font
Font size
Line height

{Kolejny emocjonalnych rolelkoster, ale teraz z perspektywy mojego Sajgonka 🔥
Rozdział dwudziesty, kochani wam się kłania i mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba}

Dziękuję @Aliceawonder nad powieścią ❤️🌹

#SingielkaStop

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

So Joon

Gdyby nie zaproszenie pewnej osoby, to pewnie nigdy bym tu nie przyszedł. Nie byłem duszą towarzystwa, takie imprezki integracyjne mnie w ogóle nie interesowały. Uważałem tego typu spotkania za stratę czasu, ponieważ można było go wykorzystać na jakieś bardziej produktywne zajęcia. Nawet w oczach Sama dostrzegłem lekkie zaskoczenie, gdy przestąpiłem próg pokoju.

- Chłopie, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - odezwał się do mnie mężczyzna.

- Oczywiście - odpowiedziałem, po czym zerknąłem na niego z ironią, na co on tylko posłał mi kpiący uśmiech. Prawda jednak była taka, że od paru minut już go nie słuchałem i ten skubaniec dobrze o tym wiedział.

- Jesteś dziś wyjątkowo rozmowny. Doskonale prowadzi się z tobą tę ekscytującą wymianę zdań - zakpił i wypił łyk piwa.

Uniosłem brew, ale przemilczałem zaczepkę.

Lubiłem tego Anglika, naprawdę go lubiłem. Czasami działał mi na nerwy i doskonale o tym wiedział, jednak cieszyłem się z jego pogodnego towarzystwa, chociaż był moim przeciwieństwem. W każdej sytuacji znajdowałem więcej minusów niż plusów i niezbyt chętnie dopuszczałem nowe osoby do swojego grona. Jeśli już ktoś się znalazł w tej grupie, to naprawdę ceniłem sobie takie znajomości, ponieważ byłem typem aroganckiego i zdystansowanego człowieka - trudno było się komuś przebić przez tę barierę. Jednak Samuelowi to się udało, choć, jak to sam ujął, byłem ciężkim przypadkiem.

Poznaliśmy się na imprezie charytatywnej organizowanej przez moich dziadków. On był świeżakiem w Korei, a ja po prostu kolejny raz dostałem po tyłku przez życie. Sam był osobą, która do wszystkiego podchodziła z uśmiechem na ustach, nie uznawał porażek, a gdy się potknął, to po prostu otrzepywał dupsko i szedł dalej. Ten człowiek był wiecznym optymistą, a ja realistą mocno stąpającym po ziemi. Jego optymizm był dla mnie kojącym balsamem. Wiedziałem, że jeśli miałbym jakiś problem i rozterkę, mogłem się do niego zwrócić. Ten facet sam mi oznajmił, że będzie stał za mną murem. Oczywiście Sam też wiedział o tym, że jego problem był moim problemem. Tak mogłem mu się odwdzięczyć za wsparcie, które mi zawsze ofiarowywał, gdy wymagała tego sytuacja.

Siedzieliśmy pochyleni na kanapie i rozmawialiśmy, choć ewidentnie to Sam był tym, który sumiennie prowadził konwersację. Próbowałem się na niej skupić, aby nie urazić przyjaciela, jednak z marnym skutkiem, bo już od paru minut się od niej odciąłem. Minran i Minsun jak zwykle kłócili się o bzdety, nawet ciężko było się w nich doszukiwać jakiś poważniejszych powodów. Hyusun z pobłażaniem patrzyła na ten niesforny duet, szukając dogodnego momentu, aby łagodnie się wtrącić. Brakowało tylko tej konkretnej dziewczyny, dla której się tu znalazłem. Czekałem na właściwy moment, żeby grzecznie przeprosić Deivisa i jej poszukać. Wyszły razem z Minsun, ale moja siostra wróciła sama, jak zwykle w wyśmienitym humorze. Dobrze wiedziałem, że były momenty, gdy z jej oczu bił smutek, czasem bezradność, złość lub zmartwienie. Ukrywała to wszystko, nakładała maskę. Była jak mim, który dawał komiczne przedstawienie, aby rozbawić publiczność. Może byłem złym bratem, bo powinienem wejść do jej strefy komfortu i dać poczucie, że nie jest sama. Szanowałem jednak jej przestrzeń, ponieważ wiedziałem, że gdyby doszło do jakiejś krytycznej sytuacji, to ona przyszłaby do mnie z tym sama. Czasami ludzie woleli sami uporać się ze swoimi demonami, niż przyjść do kogoś i poprosić o pomoc.

W moim życiu było wiele kobiet, ale tylko na chwilę. Po prostu nic do nich nie czułem, nie miałem potrzeby, aby związać się z którąś na zawsze. Tylko moja babcia nad tym ubolewała, że jej jedyny wnuk nie zamierzał się jeszcze ustatkować. Planowałem zrobić to kiedyś, ale na razie się na to nie zanosiło. Nie byłem typem osoby, która przyjmowała wszystko, co narzucali jej inni. Byłem człowiekiem, który sam o sobie lubił decydować. Zrezygnowałem z ekonomii i zarządzania na rzecz weterynarii. Dziadek nie pogodził się z tym do dziś, bo to on wyznaczył mi kierunek studiów. Ja nigdy natomiast nie żałowałem swoich decyzji. Poszedłem w kierunku, który sam sobie obrałem. Nasza rodzinna firma z odzieżą sportową „Kim &So" predysponowała bardzo dobrze pod okiem wujka, młodszego brata mojego ojca. W tej firmie oczywiście mieliśmy z Minsun swoje udziały i moglibyśmy się pławić w luksusach bez najmniejszego wysiłku. Nie musielibyśmy nawet pracować, bo środki same wpływałyby nam do kieszeni. Jednak praca w klinice dawała mi satysfakcję, poczucie, że robiłem coś dla kogoś. Mogłem wybrać zawód lekarza, ale lubiłem zwierzęta, miałem do nich więcej empatii niż do ludzi. Tamten kierunek zostawiłem dla osób, które bardziej ceniły sobie ratowanie ludzkiego życia, niż pochylenie się nad bezbronnym zwierzęciem.

Nie wiedziałem, w którym momencie Jeehee doszukała się we mnie tego słabego punktu i omamiła serce, a ja zacząłem tańczyć dla niej tak, jak mi zagrała. Gdzie wtedy był prawdziwy ja, że dałem sobie tak perfidnie zagrać po nosie? Gdzie był ten zimny drań, który obce dla siebie osoby trzymał na kilometrowy dystans? Chciałem wszystko jej dać i nie miałem zamiaru o nic prosić. Wystarczył mi jej uśmiech oraz czuły głos, pragnąłem dotyku jej rąk na mym ciele. Wszystko się jednak rozpadło, kiedy oznajmiła mi, że jest zaręczona z kimś innym. „Z tej bogatszej półki", jak mi powiedziała. Nie byłem biedny i podejrzewałem nawet, że przewyższałem tego gogusia, ale nie lubiłem się chwalić ilością liczb na swoim koncie. Chciałem wyznać jej swoje uczucia, ale dobrze, że tego nie zrobiłem, bo wtedy wyszedłbym na totalnego głupca. Odeszła, a ja zatraciłem się w alkoholu. Chciałem zagłuszyć te naiwne uczucie, które trawiło pokiereszowany organ pompujący nieustannie krew. Przez to pijackie zachowanie poczułem smak innych kobiecych warg oraz wyznałem uczucia komuś, na kogo nie zasługiwałem. Na dodatek przypadkiem nazwałem ją imieniem Jeehee, co było już kompletną klapą. Dotyk jej rąk na mojej pokiereszowanej wówczas twarzy sprawił, że miałem ochotę zaliczyć większą glebę na asfalcie tylko po to, aby ten dotyk trwał wiecznie. Byłem nietrzeźwy, może i majaczyłem, ale wiedziałem jedno - uczucie do niej przeniknęło mnie na wskroś.

Natalia była wnuczką przyjaciół moich dziadków. Lubiłem ich, a oni poniekąd zaczęli mnie traktować jak swojego wnuka. Kiedy zobaczyłem ją na lotnisku, to, co pierwsze rzuciło mi się w oczy, to burza czarnych, falowanych włosów, uśmiechnięte usta oraz spojrzenie niebieskich tęczówek. Wyglądała jak wróżka, która nie pasowała do tego świata. Jej subtelna uroda rozłożyła mnie na łopatki. Stała tam, taka radosna i czekała na eskortę do swoich dziadków. Spodobała mi się, ale szybko odgoniłem tę myśl i postanowiłem, że jeśli zniechęcę ją do siebie już na początku, to będzie mi łatwiej trzymać się na dystans. Nie zasługiwałem na nią, ona była jak delikatna porcelanowa laleczka, a ja - posklejana dziurawa filiżanka. Na początku łatwo mi było ją ignorować, jednak w którymś momencie już nie chciałem tego robić. Wręcz przeciwnie - coś mnie do niej ciągnęło. Wmawiałem sobie, że to właściwe, aby jej pomóc dłużej pozostać w Seulu dla dziadków. Jednak prawda była taka, że odezwał się we mnie cholerny egoista, który chciał ją zatrzymać tylko dla siebie. Myśli o niej zaprzątały mi głowę, a sytuacja z rana sprawiła, że chciałem pobyć z nią sam na sam. Miałem ochotę wstać, odejść od towarzystwa, znaleźć ją i kontynuować to, co robiliśmy w gabinecie. Bez żadnego żalu wziąć ją w ramiona, bez żadnych konsekwencji dać jej tyle pieszczot, ile zdoła przyjąć. Chciałbym poczuć jej chętne dłonie na swoim ciele.

Przez te szalone myśli zrobiło mi się gorąco. Potrzebowałem świeżego powietrza. Nie, potrzebowałem jej i tego, co moglibyśmy razem robić w zaciszu innego miejsca. Z tego potoku fantazji wyrwał mnie Sam. Szturchnął mnie w ramię, po czym obdarzył mnie urażonym spojrzeniem.

- Chłopie, ja wiem, że rozmowa sam ze sobą może być nieraz bardziej interesująca, niż rozmowa z kumplem. - Prychnął rozbawiony mężczyzna. - Jednak proszę cię, następnym razem chociaż udaj zaangażowanie.

- Wybacz, zamyśliłem się - przyznałem. - Co mówiłeś?
- Tak jak Jack Sparrow, odpłynąłeś na nieznane wody. - Wybuchnął śmiechem i, zrezygnowany, wywrócił oczami. - To musi jednak poczekać, bo moja narzeczona chciała zaśpiewać ze mną w chórku. - Samuel wstał i wziął mikrofon, aby dołączyć do stojącej na parkiecie Hyusun.

- Do boju, stary, niech świat usłyszy twój fatalny głos! - krzyknąłem, dopingując przyjaciela.

Sam mi tylko zasalutował z uśmiechem.

Pociągnąłem ostatni łyk piwa z butelki i wstałem. Natalia nie przyszła, więc postanowiłem do niej pójść, żeby sprawdzić, co ją zatrzymało. Skierowałem swoje kroki do wyjścia, zostawiając moich znajomych samych sobie. Oni i tak się bawili lepiej niż ja. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym rozpiąłem dwa guziki pod szyją, aby dać sobie komfort oddechu. Nikłe światło w korytarzu tworzyło intymną atmosferę. Może to było celowe, aby dać swobodę tym parom, które się przytulały po kątach? Czy kradli sobie pocałunki pod wpływem chwili? Tego nie wiedziałem, ale miałem ochotę sprawdzić to osobiście. Nie wiedziałem, dokąd tak dokładnie idę, szedłem po omacku, ale wiedziałem jedno:chciałem znaleźć tę dziewczynę, której pragnąłem, chciałem nią oddychać. Moje oczy widziały tylko ją, moje ciało pragnęło jej dotyku. Błądząc po korytarzu, usłyszałem jej słodki pytający głos:

- Sojoon?

No i już przepadłem. Odwróciłem się w jej stronę i jak desperat zgarnąłem ją w ramiona, wdychając jej kwiatowy zapach. Schowałem twarz w zagłębieniu jej szyi. Westchnęła, po czym objęła mnie w talii. Popchnąłem dziewczynę lekko na ścianę, na co nie zaprotestowała. Spojrzałem na nią uważnie. W tym świetle wydawała się tak krucha i tak delikatna, że bałem się, że przez swoją zachciankę mógłbym zrobić jej krzywdę. Opuszkiem palca obrysowałem kontur jej ust, które rozchyliły się pod wpływem nacisku. Przymknąłem oczy i przyłożyłem swoje czoło do jej. Chciałem chwilowo ostudzić wizje, które wirowały mi nad głową. Hamulce już dawno zostały puszczone, ale ja nie chciałem niczego już ponaglać.

Niech się, cholera, dzieje, co chce - pomyślałem tylko.

- Pocałuj mnie, Sojoon. Wezmę wszystko, co mi dasz - ta prośba z jej ust podziałała na mnie jak zapalnik, który tylko czekał, aby się uaktywnić.

Uniosłem głowę i objąłem jej rozpalone policzki w swoje dłonie. Nachyliłem się ku niej i wypowiedziałem słowa w jej wargi:

- Tego chcesz? - zapytałem.

- Tak, chcę - odpowiedziała szeptem, po czym sama sięgnęła do moich ust. Pozwoliłem na to, spijałem jej słodycz jak nektar. Jęknęła, po czym objęła mnie za szyję, a jej język wsunął się między moje wargi, by zaprosić do wspólnego tanga. Wodziłem dłońmi po jej sylwetce, jakbym był w jakiejś gorączce. Pozwoliłem się porwać tej namiętności. Jej zgrabne ciało stykało się z moim, nie liczyło się nic. Ani jutro, ani pojutrze, tylko ja i ona, nasze pocałunki i splątane ze sobą ciała. Jeśli miałbym umrzeć, to tylko w ogniu tej namiętności. Od teraz nic nie będzie już takie samo. Nie będę mógł już udawać, że ta dziewczyna jest mi obojętna.

To był ten moment w którym wiedziałem, że w moim życiu już na dobre zagościła kobieta o imieniu Natalia...

**********************************************

Dziś kochani, bez żadnych tipow. Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że wam się spodobał, ponieważ poznaliśmy uczucia z obu stron barykady hehehe. Jak myślicie, co się teraz zadzieje? Czy Nana i Sojoon nadal, będą się hamować z uczuciami ? 😏
Nie jedną wam jeszcze niespodziankę przygotuję. To tyle w temacie, więc z niecierpliwością wyczekujcię kolejnych rozdziałów 🔥🌹
Buźki:*:*


You are reading the story above: TeenFic.Net