-23-

Background color
Font
Font size
Line height


Otworzyłam oczy i zdałam sobie sprawę, że znowu leżałam naga w łóżku. Podniosłam się i poszłam po raz kolejny do łazienki. Tym razem ubrałam się już w swoje ubrania , bo nie mogłam przecież przesiedzieć całego dnia z Jacksonem. Miałam do załatwienia kilka spraw w firmie i nie chce tez obciążać tak Minho. Mimo tego iż chłopak mówił , że sobie bezemnie poradzi to i tak wiem, że nie poradzi sobie ze wszystkim...Znaczy ogarnie wszystko, ale będzie działał pod presją czasu, a to doprowadzi do tego, że  chłopak będzie się stresował. Nie chciałam tego , więc postanowiłam mu choć trochę pomóc. 

Ubrana zeszłam na dół i nigdzie po drodze nie spotkałam Jacksona. Zdziwiłam się i zaczęłam szukać go po pokojach takich jak gabinet jego ojca, albo sypialnia i biblioteka pana Wanga, ale nawet tam go nie było. Gdy zamknęłam drzwi od biblioteki i odwróciłam się spowrotem do salonu przez głowę przeszła mi myśl , że Jackson mógł się wybrać do Krisa...Jednak szybko wypadło mi to z głowy, bo przecież Kris wczoraj został zatrzymany i wątpię by go wypuścili tak szybko...Chociaż może...Nie , Jackson na pewno by mi tego nie zrobił. Nie chce by znowu wpadł w jakieś kłopoty. Drugi raz go nie stracę. 

W momencie kiedy o tym pomyślałam usłyszałam nadjeżdżające auto. Wyjrzałam przez okno i prawie od razu zobaczyłam idącego do środka chłopaka. Nie wyglądał na zadowolonego, wyglądał wręcz groźnie. Podeszłam do drzwi i wyszłam mu na przeciw. Kiedy tylko Jackson otworzył drzwi i wszedł do środka, ja założyłam skrzyżowane ręce na piersi i patrzyłam na niego jak matka na nastoletniego syna , który wymyka się po nocach....

-Gdzie byłeś?- zapytałam od razu

-A może tak najpierw buzi i witaj spowrotem?- zaproponował z sarkazmem i zaraz po tym zaczął zdejmować swoje buty i kurtkę

-Zostawiłeś mnie samą i gdzieś pojechałeś...Martwiłam się- powiedziałam patrząc na niego. Jackson po usłyszeniu tych słów, wyprostował się i  westchnął. Powoli spojrzał na mnie, a ja w jego oczach już widziałam prawdę - Ty byłeś u niego...

-Musiałem...Nadal mam mu za złe to przez co musiałem przez niego przechodzić- powiedział chłopaka z jadem w głosie

-Jackson...- westchnęłam- Ja cię rozumień. Wiem, że go nienawidzisz, ale ja nie chce cię stracić. Proszę cię nie rób nic głupiego- powiedziałam łapiąc chłopaka na koszulkę i patrząc mu w oczy, które nadal miały w sobie dużo złości

-To nie takie łatwe- przyznał i oderwał mnie od siebie

Kiedy Jackson mnie wyminął, odwróciłam się i przez chwile patrzyłam na jego plecy nim zniknął za rogiem. Oparłam się plecami o ścianę i ukryłam twarz w dłonie. Kiedy zjechałam na dół po ścianie, poczułam strach i bezradność. Nie miałam pojęcia jak mu pomóc.  To było jasne , ze rozumiałam jego zachowanie. Wiedziałam, że Kris zabrał i zniszczył 10 lat jego życia. Jackson miał prawo być wściekły i miał prawo by go nienawidzić, ale nie chce by pakował się w kłopoty. Nie chce by zrobił coś głupiego i przez to znowu trafił do więzienia...Dlatego w końcu o czymś pomyślałam. Podniosłam głowę i wycierając oczy wstałam z podłogi. Przeszłam do salonu, w którym był chłopak i dotykając jego ramienia zwróciłam na sobie jego uwagę..

-Jackson musze jechać do firmy, Minho mnie na chwile potrzebuje. Ponoć ma jakiś problem z jakimiś wyliczeniami...- zaczęłam , a on machnął ręką jakby to go w ogóle nie interesowało

-Jasne, jedź- powiedział, a ja posmutniałam

-Jesteś na mnie zły?- zapytałam, a on nic nie odpowiedział tylko zacisnął mocniej szczękę i odwrócił głowę - Jasne...To pa- powiedziałam i nie czekając na jego próby zatrzymywania mnie, zaczęłam się ubierać i wyszłam z domu chłopaka, zamawiając sobie taksówkę. 

Czekając na pojazd miałam nadzieję, że Jackson mnie przeprosi za swoje zachowanie. Naprawdę poczułam się urażona, bo jakby nie patrzeć nie zrobiłam przecież nic złego... Faktycznie może powinnam z nim bardziej porozmawiać, ale czułam, że to by i tak nic nie dało. Jackson był uparty i wiedziałam, że on by nie przestał. Jak chłopak sobie coś postanowi to nikt go nie zatrzyma...Dokładnie tak samo było kiedyś. Nadal pamiętam te dni, kiedy słynny  w całej szkole i mieście Jackson Wang mnie podrywał, a ja go zbywałam. Teraz jak o tym pomyśle to , czuję , jak wielki popełniłam wtedy błąd...Może gdybym zaczęła się z nim już wtedy umawiać, szybciej bym go zmieniła na lepszego człowieka. Wtedy może wszystko potoczyło by się inaczej...

Po kilku minutach w końcu przyjechała po mnie taksówka, od razu podałam kierowcy adres warsztatu Krisa. Liczyłam na to , że może chociaż go jakoś ugłaskam. Może uda mi się go przekonać do tego by w końcu dał Jacksonowi spokój...Liczyłam na to , że mi się to uda, bo w końcu Kris był moim przyjacielem... Taksówka zatrzymała się , a ja dziękując kierowcy wysiadłam z niej i spojrzałam na chłopaków, którzy majsterkowali coś przy jakimś samochodzie. Od razu rozpoznałam tam sylwetkę Krisa. Zaciskając dłonie w pięści , ruszyłam do przodu mając w głowie totalną pustkę. Nie wiedziałam co dokładnie chcę mu powiedzieć. Wczorajsza sytuacja sprawiła nawet, ze chciałam się wycofać, ale było za późno. Dwóch chłopaków mnie zauważyło i od razu powiedzieli o mnie Krisowi. Chłopak odwrócił się i wycierając brudne ręce o jakąś szmatę uśmiechnął się na mój widok. 

-No proszę, proszę kogo my tu mamy?- zaczął i powoli podszedł do mnie bliżej- po co tu przystałaś? Mało ci po ostatnim? - zapytał , a ja zacisnęłam pięści ze złości

-Musimy porozmawiać w cztery oczy Kris- powiedziałam biorąc sprawy w swoje ręce. Już miałam tego wszystkiego dość

-Niby po co? Dla mnie już jesteś skreślona- powiedział , a jego koledzy z tyłu się zaśmiali przez co zmroziłam ich wzrokiem- No co się tak patrzysz? Chcesz drugi raz oberwać?- zapytał szeptem, a ja lekko się od niego odsunęłam...W tym momencie poczułam strach, ale musiałam być twarda

-Serio Kris, musimy porozmawiać- powiedziałam przekonywująco, a chłopak westchnął długo i jakby od niechcenia zaczął iść w stronę wnętrza budynku, a ja ruszyłam za nim

Weszliśmy do pomieszczenia, które można by nazwać jego biurem. Chłopak od razu rozsiadł się jak jakiś prezes za biurkiem, a ja jak głupia stałam przy drzwiach i nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Kris uśmiechnął się widząc jak jestem zakłopotana i ręką wskazał mi na fotel, na którym mogłam usiąść. Zrobiłam to i przymykając na chwile oczy postanowiłam się w końcu odezwać

-Kris, dlaczego ty to nadal robisz. Nie wystarczy ci to , że Jackson siedział w więzieniu prawie 10 lat za nic?

-Jak to za nic...On zabił mojego ojca- odezwał się, a ja od razu przewróciłam oczami

-Nie pogrążaj się. Dobrze wiem, że to ty za tym stałeś . Wrobiłeś go w to - powiedziałam, a Kris uśmiechnął się pod nosem i zaczął się bawić długopisem, który leżał na jego biurku

-Nie masz dowodów

-To prawda, nie znalazłam żadnych dowodów, bo wszystko zatuszowałeś jak perfekcjonista.- przyznałam i miałam ochotę zrobić face palma . Przecież mogłam teraz nagrać naszą rozmowę...

-Jesteś za głupia. Kiedy twój ukochany gnił w więzieniu ty się nawet nie starałaś. Jesteś beznadziejna i wiesz co cieszę się, że skończyłaś z nim. Z początku liczyłem na to , ze cię odbiję od niego, chciałem byś była moją dziewczyną, ale teraz nie żałuję. - chłopak mówiąc to zaśmiał się, a ja zacisnęłam pięści ze złości

-Mam tego dość Kris...Zostaw nas w spokoju- powiedziałam wstając z miejsca- Masz już przecież wszystko. Zniszczyłeś życie Jacksonowi, Jego ojciec nie żyję i chłopak jedyne co po nim dostał to dom i samochód...Teraz ty jesteś od niego bogatszy. Masz własną firmę i widać , że ci się powodzi więc czego ty jeszcze od nas chcesz, co?!- warknęłam patrząc na chłopaka z góry. Kris westchnął i podniósł się z fotela tak by być ode mnie wyższym

-W zasadzie to już niczego nie chce- powiedział z jakimś dziwnym uśmiechem

-To skoro tak to się od nas odczep raz na zawsze- powiedziałam nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego

Kris nic mi nie odpowiedział. Nadal uśmiechał się jak jakiś psychol, który ma gdzieś moje słowa. Miałam ochotę mu przywalić, ale nim to zrobiłam usłyszałam jakieś głosy z zewnątrz.  Kiedy w pewnym momencie usłyszałam dobrze znany mi głos, cała zesztywniałam...

-Kris !!!- krzyknął Jackson, a chłopak naprzeciwko mnie zaśmiał się z rozbawienia

-Twój królewicz przyszedł- powiedział wymijając mnie i idąc w stronę wyjścia. 

Od razu ruszyłam za nim i zaczęłam obmyślać jakiś plan. Bałam się, że nie uda mi się powstrzymać chłopaków i bałam się, że to Jackson jest na przegranej pozycji , bo z pewnością przyszedł tu sam, ale myliłam się...

______________________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Zbliżamy się do końca , więc proszę was o komentarze. Jestem ciekawa czy przewidujecie koniec historii naszych bohaterów. Postaram się szybko napisać kolejny rozdział i was nie zawieść .

PS. Chcecie na dziś rozdział do DEVIL INSIDE, czy do ATEEZ ???

Miłego dnia i do następnego :)

You are reading the story above: TeenFic.Net