༆|𝐩𝐢𝐞𝐫𝐰𝐬𝐳𝐲 𝐩𝐨𝐜𝐚𝐥𝐮𝐧𝐞𝐤

Background color
Font
Font size
Line height

➪ 𝐁𝐄𝐍 𝐁𝐀𝐑𝐍𝐄𝐒

Byłam w mieszkaniu Bena, który zaprosił mnie na kolację. W prawdzie mówił, że nie lubi gotować, ale skoro mnie zapraszał to niemiło byłoby odmówić. Tym bardziej, że jesteśmy sąsiadami, więc w razie czego mogłam wrócić do siebie. Oczywiście, że nie zamierzałam tak postępować, bo powiedzmy sobie szczerze... przystoiny sąsiad i przyjaciel w jednym to coś niezwykłego, nie zdarza się to często. Zazwyczaj sąsiadem jest stara kobieta, która jest zrzędą i na pewno była pielęgniarką lub kasjerka, no chyba że trafi ci się przyjemny, stary emeryt, którego nie obchodzą hałasy z pokoju obok, bo przecież i tak prawie nie słyszy na lewe ucho no i sam był młody. Mi przytrafił się najrzadszy typ, przystojny facet w twoim wieku, który nie jest w twoim zasięgu. Taaa...

Jednak coś pozwoliło mi myśleć, że może być w moim zasięgu. Ja i mój detektywistyczny szósty zmysł, zauważyliśmy, że Ben się z nikim nie spotyka. Żadna dziewczyna, chłopak czy sugar daddy. Nikt, dosłownie. Po powrocie do mieszkania albo odwiedzał mnie lub chodził na siłownię. W dni wolne robił zakupy starzym sąsiadom, a czasami również mi. A dzisiaj zaprosił mnie do siebie na kolację. Nie no, kolacja jak kolacja, ale były tam świece, truskawki, makaroniki, a do tego, gdy tylko weszłam do jego mieszkania dał mi duży bukiet czerwonych róż. Nie powiem zaczęłam myśleć, że coś może między nami być, bo kto inny się tak zachowuje? Ktoś komu nie zależy? No raczej nie.

Więc teraz siedziałam przed nim przy stole śmiejąc się z nie wiadomo czego. No chyba, że od alkoholu w mojej krwi. Miałam zbyt słabą głowę na takie rzeczy. Po prostu w tamtej chwili było mi wesoło, a Benowi chyba to nie przeszkadzało, bo śmiał się razem ze mną.

— Brzuch mnie już boli... — mówiłam uspokajając swoją osobę. To wino naprawdę szybko mnie upajało.

Ben patrzył się na mnie z pewnego rodzaju czułością. Szybko oderwałam od niego wzrok, bo czułam, że moje serce zaraz wyskoczy. Kołatało tak mocno i tak szybko, że bałam się o to, że dostanę zawału i umrę tu na stole.

— Mogę jeszcze...? — zapytałam się, wskazując na lampkę wina. Brunet pokręcił głową i zabrał butelkę.

— Za dużo wypiłaś... — powiedział kategorycznie, a ja poczułam się jakbym znów dostawała ochrzan za jakąś głupotę w liceum.

— Nie martw się, to nie ma za bardzo sensu — obrzuciłam wzrok okno, które pokazywało panoramę miasta. Z jego okno wyglądało ono tysiąc razy lepiej. Miał wgląd na wysokie budynki, zachód słońca i park, natomiast ja miałam wgląd na parking i przedszkole. Sami przyznajcie kto ma lepiej.

— Co nie ma sensu? — zmarszczył brwi.

— To, że ty martwisz się o mnie. Zawsze myślałam, że to ja się o ciebie martwię, a ty nigdy tego nie robisz. — zaczęłam paplać długim jęzorem, który ujawniał się podczas picia alkoholu — A martwienie się jest jedną z cech okazywania miłości. Więc ja się o ciebie martwię, bo mi się podobasz, a ty się o mnie martwisz... to właśnie nie ma sensu. Nie kochasz mnie tak jak ja kocham ciebie...

— Jak mogłaś tak pomyśleć [T.I.]?! — krzyknął wstając, a ja zaczęłam się zastanawiać o czym ja przed chwilą mówiłam. Wybaczcie, po alkoholu moja pamięć jest słaba — Kocham ciebie tak jak ty kochasz mnie. I jeśli naprawdę mnie kochasz... — westchnął szczęśliwy, a ja się na niego po prostu gapiłam. Lubiłam widzieć go w takim stanie, lubiłam widzieć jak jest szczęśliwy z tego.

Mój mózg wyłączył się na chwilę, a gdy się obudził jego usta byku na moich. Całował mnie delikatnie, subtelnie tak jakby chciała tego każda dziewczyna. To nie był chamski pocałunek, nie było w nich agresywności lub wymuszania czegoś. Muskał mnie tylko wargami, żeby nie przesadzić, bo bał się o go. Oddałam pocałunek, bo to było moje największe marzenie od ostatnich dwóch miesięcy. Jeśli to był sen to miałam nadzieję, że będzie trwał on jak najdłużej lub będzie proroczy.

➪ 𝐓𝐈𝐌𝐎𝐓𝐇𝐄𝐄 𝐂𝐇𝐀𝐋𝐀𝐌𝐄𝐓

Czy kiedykolwiek myślałam, że moim najlepszym przyjacielem będzie sławny aktor, który jest panem i władcą serc milionów nastolatek? Oczywiście, że nie. Bardziej spodziewałam się, że wygram szóstkę w totolotka niż, że w mojej cukierni będę gościć kogoś takiego jak Timothée Chalamet. No i warto dodać, że jestem w nim nieszczęśliwie zakochana jak niejedna dziewczyna na tej planecie. No bo kto taki jak on mógłby odwzajemnić uczucia kogoś takiego jak ja? Nikt. Powinien mieć za partnerkę jakąś sławną aktorkę, modelkę lub piosenkarkę, a nie mnie. Zwykłą dziewczynę, która prowadziła kilka cukierni i codziennie rano wyglądała jakby psu z gardła została wyciągnięta.

Uśmiechnęłam się po raz kolejny do mojego przyjaciela, który stał przy ladzie i mówił o tym, że udało mu się dorwać ostatnią paczkę chipsów w sklepie.

— Naprawdę interesujące — powiedziałam i podałam mu kawę. Tak naprawdę to jednym uchem słuchałam, a drugim wszystko wylatywało. Byłam zbytnio pogrążona w myśleniu o tym jak się szybko odkochać.

— Coś się stało? — zapytał się brunet, kiedy upił łyk kawy, a ja wzruszyłam ramionami — Mogę pomóc? — pokręciłam głową, bo to on był problem, a nie mogłam mu powiedzieć, żeby zniknął na parę miesięcy, żebym się odkochała, a następnie by wrócił i byśmy byli przyjaciółmi.

Tim westchnął cicho i zaczął patrzeć na swoją kawę. Wisiał już mi miliony takich kaw. Nie przeszkadzało mi to, bo przez jedną kawę w w tygodniu nie stanę się bankrutem. Tim zawsze obiecywał, że odda mi kasę za kawę i kończyło się to tym, że kupował mi czekoladę z orzechami.

Podałam mu jedną z babeczek, które uwielbiał. Na środku było duże różowe serduszko, które wyróżniało się mocno na czerwonym kremie słodkości. Patrząc na nie ciche westchnięcie opuściło moje usta, co nie umknęło jego uwadze. Podniósł na mnie wzrok i popatrzył się czy aby na pewno nie chcę mu zdradzić powodu swoich trosk.

— Byłeś nieszczęśliwie zakochany...?

Kiwnął delikatnie głową.

— Bo ja teraz to przeżywam... chłopak, którego kocham jest poza moim zasięgiem. — powiedziałam cicho, a on pokiwał głową żebym kontynuowała — Nie mam pojęcia co zrobić! Jakbym mu powiedziała to on pewnie oznajmiłby, że nie jest zainteresowany i zniszczyłabym naszą przyjaźń! A nie chcę tego bo t... on! On jest najbliższą mi osobą...

Tim popatrzył się na mnie jakby doskonale mnie rozumiał. Wzięłam głęboki wdech, bo oczekiwałam od niego rady, a on tylko się na mnie gapił. Świetny przyjaciel, nie dość, że miesza mi w głowie to jescze nie potrafi sam z niej wyjść. Wzięłam ścierkę, żeby wytrzeć blat, ale on złapał mnie za nadgarstek. Podniosłam brew do góry, ale on się na mnie nawet nie patrzył. Pociągnął mnie do siebie i wbił się w moje usta. Pocałunek był przyjemny, całe moje wnętrze zaczynało się topić od ciepłoty jego warg. Poruszał nimi bardzo delikatnie i tylko mnie muskał, nie pozwalając na nic więcej. Szybko odwzajemniłam pocałunek, moja dłoń poszybowała do jego policzka, a on trzymał mnie za nadgarstek, który delikatnie gładził kciukiem. Gdy w końcu się ode mnie oderwał, uśmiechnął się do mnie, a następnie powiedział:

— Jednak nie jestem nieszczęśliwie zakochany.

➪ 𝐀𝐍𝐃𝐑𝐄𝐖 𝐆𝐀𝐑𝐅𝐈𝐄𝐋𝐃

Nie sądziłam, że zwykłe spotkanie z przyjacielem skończy się siedzeniem w szpitalu i czekaniem na badania. No ale jeśli twoim przyjacielem jest Andrew, który nie umie wyczuć chwili na powiedzenie hej zostaniesz moją dziewczyną? to z pewnością skończycie tak jak ja. Jedliśmy spokojnie posiłek jak każdy inny, a on wyskoczył jak Filip z konopi z zapytaniem czy pójdę z nim na premierę i czy zostanę jego dziewczyną. A ja jako największą sierota na świecie zakrztusiłam się kęsem swojego makaronu. Przerażony Garfield wziął mnie do szpitala przez co siedzimy tu którąś godzinę.

— Naprawdę lepiej się czuję... — jęknęłam po raz kolejny, a brunet pokręcił głową. Zachowywał się gorzej niż moja mama gdy po raz pierwszy wywróciłam się na rowerze. Nie sądziłam, że tak się da.

— Może miałaś niedotlenienie mózgu...?

— Sam masz niedotlenienie mózgu! Mogłeś poczekać aż przełknę ten głupi makaron! — pisnęłam, a on zarumienił się cały. To była pierwsza rozmowa po tym co się stało i o co się zapytał. Chyba nie chciał do tego wracać, ale ja nie mogłam pozwolić na udawanie, że wszystko jest tak jak dawniej skoro zapytał się czy zostanę jego dziewczyną.

Andrew usiadł obok mnie przy łóżku szpitalnym, a następnie złapał mnie za dłoń. Nie patrzył mi w oczy tylko na moje złote pierścionki na palcach.

— Nie dam rady już się wycofać... — zaczął Garfield, a ja przełknęłam ślinę, poczułam jak moje obolałe gardło daje o sobie znać — [T.I.] podobasz mi się... i chciałem się zapytać czy... może... no nie wiem... nie zechciałabyś...

— Tak.

—... wiem, że nie jestem najlepszą partią...

— Tak. — powtórzyłam.

—... ale mimo to ośmieliam się prosić, czy chcesz być...

— Tak! — wrzasnęłam, a stara pielęgniarka posłała mi ostrzegające spojrzenie. Przeprosiłam cicho i wróciłam wzrokiem do Andrewa, który wyglądał jakby miał zaraz zwymiotować.

—... i czy pójdziesz ze mną na premierę?

— Tak! — powtórzyłam się po raz kolejny, a on w końcu podniósł na mnie wzrok. Uśmiechnęłam się do niego i ścisnęłam jego dłoń - Zostanę twoją dziewczyną i mogę iść z tobą na tą cholerną premierę!

— Serio?

Pokiwałam głową, a on nachylił się nade mną i złożył czuły pocałunek na moich ustach. Nie trwał on za długo, ale przez te kilka sekund czułam jakbym się cała rozpływają. Jego ciepłe usta na moich, wszystkie uczucia, które wirowały wokół nas. Motyle w moim brzuchu zaczęły się gonić nawzajem, przez co czułam jak mój żołądek miałby zaraz wyskoczyć. Gdy tylko się ode mnie oderwał, obdarzył mnie szczerym uśmiechem, co od razu odwzajemniłam.

— Ohyda. — mruknęła pielęgniarka, która zmieniała kroplówkę pacjentowi obok.

➪ 𝐓𝐎𝐌 𝐇𝐎𝐋𝐋𝐀𝐍𝐃

Nigdy nie sądziłam, że zwykłe skręcenie kostki, gdy biegłam do pracy skończy się tym, że zauroczę się chłopakiem, który był sympatią wielu dziewczyn. A tu jednak... Wczoraj postanowiliśmy z Tomem, że spróbujemy być razem. Wiem, że to nie brzmi zbyt zachęcająco. Spróbować. Spróbować można nową czekoladę, która pojawiła się na rynku, a nie spróbować z swoim przyjacielem związku. Oczywiście oboje zgodziliśmy się na to, ale jednak to było jak bawienie się czyimiś uczuciami. Bo co się stanie jeśli ja się upewnię co do moich uczuć, a on nie? Lub jeśli ja nie poczuje nic więcej, a Tom poczuje? Tego najbardziej się bałam, bo mogłam go skrzywdzić, a on mógł zrobić to samo ze mną. I wtedy to będzie nasza wspólna wina, bo oboje się zgodziliśmy na to spróbowanie bycia razem.

Mieliśmy się dzisiaj spotkać, żeby zrobić zakupy. Robiliśmy to dosyć często, ale dzisiaj stresowałam się tym jak nigdy. Miałam go złapać za rękę? Pocałować na powitanie czy to za dużo i wystarczy przytulenie się? To wszystko było tak skomplikowane...

Stałam pod sklepem i przeglądałam media społecznościowe, żeby zabić czas czekania na Toma.

— Tu jesteś! — krzyknął do mnie Holland, gdy stałam pod naszym ulubionym spożywczakiem i czekałam aż przyjdzie. Jego włosy były w nieładzie, ale i tak wyglądał jak zawsze ślicznie. Na sobie miał spodenki i szarą bluzę, a na nogach zwykle sportowe buty. Szczerzył się do mnie tym swoim typowym uśmiechem, który emanował energią pierwszego dnia lata. Gdy tak się na mnie patrzył to sama nie umiałam się nie uśmiechnąć — Ślicznie wyglądasz — spojrzał na moje zwykłe dresy, a ja podziękowałam cicho.

Brunet podszedł do mnie i złożył szybki pocałunek na moich ustach. Nie sądziłam, że zwykły, krótki pocałunek spowoduje, że żołądek zacznie robić przewroty w moim brzuchu. Nawet gdy się ode mnie odsunął to czułam jego usta na swoich, przez co od razu dotknęłam moimi palcami swoje wargi. Zdziwiona jego zachowaniem otworzyłam szeroko oczy. Holland nigdy się tak nie zachowywał przy publice. Z każdej strony mogły być dzieciaki, które go znają i robią nam zdjęcia i zawsze się tym przejmował, a tu taka zmiana.

— Wszystko dobrze? — zapytał, gdy widział malujące się zdziwienie na mojej twarzy. Nie wydawał się zbytnio przejęty tym co właśnie zrobił.

Właśnie tylko mnie po raz pierwszy pocałował i się pytał czy wszystko jest ze mną dobrze. Oczywiście, że nie! Nie tego się spodziewałam, zawsze był nieśmiały i skryty, a tutaj przychodzi, całuje i udaje, że nic się nie stało. Fakt, byliśmy parą, ale to był nasz pierwszy pocałunek, pod sklepem spożywczym. Byłam pewna, że już jakieś dzieciaki zrobiły nam zdjęcia i pewnie zaraz wrzucą to do sieci. Fotografia pobiegnie świat, a my nawet nie byliśmy parą przez jeden dzień.

— Tak... ale... — zabrakło mi języka w gębie. Od bardzo dawna to mi się nie zdarzyło. Czułam, że moje poliki były całe czerwone tak samo jak jego, ale nie wydawał się, że tym się przejmował. Wziął wózek sklepowy i jak gdyby nigdy nic, złapał mnie za dłoń i pociągnął mnie do sklepu.

➪ 𝐑𝐄𝐆𝐄-𝐉𝐄𝐀𝐍 𝐏𝐀𝐆𝐄

— Tu jest wolne! — odwróciłam się w stronę mulata, który kiwnął głową, abym zajęła miejsce w samolocie. Lecieliśmy na wspólne wakacje, żeby odpocząć od naszych prac i spędzić dwa tygodnie w Brazylii. Owszem, stać nas było na pierwszą klasę, ale chcieliśmy poczuć normalność, dlatego lecieliśmy ze zwykłymi ludźmi w zwykłym samolocie.

Usiadłam na miejscu obok okna, a Rege usiadł po mojej prawej stronie. Położyłam swoją lnianą torbę na kolanach, a następnie odwróciłam się do przyjaciela, który bawił się swoimi pierścionkami. Ewidentnie był zdenerwowany, tylko że nie miałam pojęcia do końca czym. Mógł się bać lotu samolotem, ale w życiu przecież nieraz był na pokładzie. Dlatego ta opcja odpadała. Chociaż powodem jego trosk mógł się okazać również nasz hotel, którym to on się zajmował. Jak sam powiedział to będzie dla niego sama przyjemność, żeby się tym zająć. Ja miałam zarezerwować lot, a transport załatwił nam jeden z kolegów Rege, który mieszkał w Brazylii.

Usłyszałam jak odetchnął lekko, a ja się podniosłam lekko brew. Brunet machnął do mnie ręką, ale ja nie wierzyłam w to, że chodzi o jakąś mało ważną rzecz.

— Co się dzieje? — zapytałam w końcu, ale on nie odpowiedział mi nic — Nie chcesz mówić, to nie... — sięgnęłam po kolorowe pisemko, które oferował nam lot. Rege mruknął coś pod nosem, że naprawdę nic się nie dzieje i zaczął nerwowo strzykać palcami. Mimo że on był zdania, że wszystko jest w porządku to ja go nie podzielałam. Gdyby nic się nie działo to ciągle by gadał, gadał i gadał, a nie milczał jak grób.

Gdy minęła kolejna minuta tego milczenia zaczęło mnie to denerwować. Mimo że ludzie w samolocie rozmawiali dość głośno to ta cisza ze strony przyjaciela mnie dobijała. Rzuciłam mu kolorowe pisemko, a on spojrzał się na kartkę, która się otworzyła.

Sposób Angeliny Jolie na nieziemskie włosy przeczytał na głos, a ja zamknęłam gazetę przed jego oczami i puknęłam go w głowę - co?

— Jesteś głupi, wiesz? —  zaśmiałam się.

Widziałam, że jego twarz lekko się rozpromieniła. Pocieszyło to mnie, bo w końcu może zacznie się normalnie zachowywać.

Samolot wystartował, a mulat wziął moją rękę i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie wiedziałam co robić, więc tylko się na niego patrzyłam tak jak on patrzył na mnie. Przełknął głośno ślinę i po chwili odezwał się:

— Bardzo cię lubię... a nawet kocham.

Otworzyłam szeroko oczy, bo nie wiedziałam czy dobrze usłyszałam. Rege mnie kocha? Naprawdę?

— Możesz powtórzyć? — chciałam się upewnić, bo równie dobrze mógł powiedzieć coś kompletnie innego, to tylko wynik mojej imaginacji. Ale on nie powtórzył tylko przyciągnął mnie do siebie i pocałował mnie. Pocałunek był tak delikatny, że ledwo czułam go na swoich ustach. W brzuchu motyle dziko latały, a w głowie przewijało się miliony myśli.

Odsunęłam się od niego i spojrzałam na jego twarz. W oczach na początku było szczęście, a później strach, bo przecież pocałował mnie bez mojej zgody.

— Ja ciebie też mocno lubię... — uderzyłam piąstką w jego ramię.

➪ 𝐋𝐎𝐔𝐈𝐒 𝐏𝐀𝐑𝐓𝐑𝐈𝐃𝐆𝐄

Walentynki to definitywnie jedno z tych świąt, które dzieli się na trzy odczucia wśród ludzi. Jedni kochają to święto, rozsyłają każdemu walentynkę, a swoją drugą połówkę zabierają na romantyczną kolację. Drudzy nienawidzą Walentynek i jeśli by mieli taką możliwość to z wielką chęcią zabili by całą miłość na całym świecie. Trzecia grupa to ludzie, którzy nie pamiętają, że Wlantynki obchodzone są czternastego lutego i mają je w głębokim poważaniu. Ja i Louis to dwa różne typy. On był tym który kochał to święto zakochanych i obcym ludziom dawał kartki z wierszykiem lub kwiaty, a ja w ten dzień zachowywałam się w jak każdy inny. Nie obchodziło mnie czy to święto jest czy go nie, bo co to zmieni? No według mnie nic, a według niego wszystko.

I to właśnie był ten dzień. Święto zakochanych, sobota, w

You are reading the story above: TeenFic.Net