Rozdział 7: Zmiana fal

Background color
Font
Font size
Line height

Cały ciężar na mojej prawej ręce nagle znikł, gdy Hesjan wylądował pod drzewem, ciężko zdyszany i spocony jakby odbył jakiś morderczy trening, nawet jak na niego.

– Wszystko...

– Co to miało być?! – przerwał mi z wyrzutem, jakbym była czemuś winna.

– No, był za blisko. Nie chciałam, żeby mi wpakował ostrze w plecy – odparłam, podnosząc wysoko brew, przecież to było oczywiste.

– Nie o to chodzi. Jakim cudem zmusiłaś mnie do przemiany?

– Że co proszę? Przecież to niewykonalne, zresztą, jeśli sam byś nie chciał walczyć, nie byłabym w stanie unieść Broni.

– No właśnie o to chodzi, jak ty to zrobiłaś. Czułem się tak, że zamiast dostosować swoje fale duszy do mnie, jak tłumaczył Stein, podporządkowałaś sobie moje.

– Daj spokój to jakieś kocopoły, przyznaj się, że nigdy nie walczyłeś z Władającym, dlatego to było takie dziwne uczucie. – Wyciągnęłam rękę, żeby pomóc mu wstać. Chłopak za nią złapał, ale zdecydowanie nie był zadowolony z mojej odpowiedzi.

***

— Och, jak ja się o was martwiłem, dzieciaczki, ale jesteście cali i zdrowi. – Dyrektor wyrósł jak spod ziemi, zanim jeszcze zdążyliśmy wkroczyć do jego gabinetu.

– Pani Mirko, proszę się zaopiekować panienką, a ja porozmawiam z moimi uczniami – skierował słowa do pielęgniarki, która wyszła zza naszych pleców i odebrała od nas uratowaną.

– Zapraszam, zapraszam, wejdźcie. Musimy porozmawiać – zamachnął się swoją dużą, białą dłonią, która jakby znikąd pojawiła się na końcu rękawa, a może ręki? Właściwie cała jego sylwetka przypominała bardziej ducha, który mógł nieco zmieniać swój kształt, niż człowieka.

Weszliśmy wszyscy poobijani i zmęczeni. Rozsiedliśmy się na czarnej kanapie, radując się z chwili odpoczynku.

Czy ktoś specjalnie przytaszczył ten mebel, czy wcześniej byłam tak ślepa? Ach, jeden pies, ważne że wygodna.

– Wybaczcie, że nie traficie od razu pod opiekę Mirki, ale muszę się najpierw z wami rozmówić. – wyjaśnił pokrótce – W ostatniej chwili dowiedzieliśmy się, że to jednak nie była zwykła grupka, tak to byśmy was tam nie wysłali, ale skoro udało wam się go pokonać, od razu przesunę was do wyższych grup zajęciowych. Zdolne z was dzieci. –Ucichł na chwilę, aby przyjrzeć się naszym zmęczonym twarzom i potłuczonym ciałom. – Wracając do najważniejszego – Klasnął w dłonie, chyba usiłując nas rozbudzić. – Opowiedzcie mi o wszystkim – przez dłuższy czas odzywał się tylko on swoim nieco irytującym, skrzekliwym głosem. Mimo to jak można było się denerwować na tak dobrego „wujaszka"?

Zaczęłam opowiadać, co się wydarzyło, jako że Masti większość czasu była nieprzytomna, a Hesjan nadal siedział naburmuszony, jakbym co najmniej wybiła mu pół rodziny. W trakcie mojego monologu co trochę przymykały mi się oczy, które próbowałam obudzić, przecierając je, to jednak tylko wywołało pieczenie, które absolutnie nie pomagało. Tym bardziej chciałam je tylko zamknąć i pójść spać.

Dyrektor dopytywał się o wiele szczegółów, jakby każdy pieprzyk na twarzy chłopaka, który nas zaatakował, mógł mu coś podpowiedzieć. Przez większość rozmowy wydawał się nieco niezadowolony z informacji, które pozyskiwał. Lecz po dłuższym czasie udało mi się trafić w słowo klucz.

– A więc wspomniał o Zawodówce Demonów? – Pan Śmierć zadał pytanie bardziej do siebie niż do nas – Dobrze dzieciaczki, powinniście już odpocząć – Klasnął zadowolony w ręce, widocznie wpadając na jakiś pomysł – Proszę, udajcie...

– Jest jeszcze jedna rzecz – przerwał mu nagle czarnowłosy.

– Tak, co takiego, mój chłopcze?

– Em... – zająkał się jakby jednak, obawiając się czegoś i spojrzał na mnie.

No chyba nie zamierzasz znowu zaczynać tych głupot? – zapewne by to usłyszał, gdyby umiał czytać w myślach.

Uniosłam tylko brwi, które jakby ożyły i same drwiły z niego, więc nie byłam sama wy wyśmiewaniu Hesjana. Dyrektor tylko spojrzał po nas, oczekując odpowiedzi, a jednocześnie nie pospieszając naszej dwójki.

– No już, już, pochwal się – wreszcie wytrąciłam chłopaka z zamyślenia, który za to tym razem wpadł w dół konsternacji, jakby nie wiedział co się działo.

– No śmiało, o co chodzi? – zachęcał nas, widocznie zmartwiony jakby obawiając się, że usłyszy zaraz coś nieprzyjemnego.

– Ech, Hesjanowi udało się nie walczyć samotnie. Jej, brawo. – Udałam zachwyt, ruszając rękoma, jakbym trzymała w nich pompony i była czirliderką.

– Oh, to dobre wieści. Wiedziałem chłopcze, że po prostu musiałeś znaleźć odpowiedniego Władającego, a tu proszę, taka niepozorna Erelka się trafiła. Oczywiście nie mam nic złego na myśli, po prostu jesteś nowa i tak dobrze się już wykazałaś w naszej placówce. – Pan Śmierć zaczął patrzeć na nas z takim podziwem, który tylko mogłabym porównać do zachowania matki, gdy córka przyprowadza przyszłego męża do domu. Oboje zaczęliśmy się nieco wciskać w kanapę, z zażenowania. Na nasze szczęście nie potrwało to długo, gdyż zaraz do gabinetu wpadła niezbyt rozmowna Mira, która zabrała nas do swojego gabinetu.

You are reading the story above: TeenFic.Net