Rozdział 12: Stalker

Background color
Font
Font size
Line height


Dobrze pamiętałam szkolne plotkary, które spotykałam pierwszego dnia. Wydawały się dobry źródłem informacji. Dlatego też, na każdej przerwie wyglądałam ich. Jak się okazało ze wzajemnością, bo nadal nie miały wieści z pierwszej ręki odnośnie misji mojej grupy. Chyba jednak czasami istniały jakieś moce stojące po mojej stronie.

Dziewczyny przeprowadziły lepszy wywiad niż sam dyrektor po naszym powrocie, co było dosyć męczące. Mimo to była to dobra zapłata za informacje, które ja pozyskałam. Grupka nie tylko wiedziała, że Stein pytał się ludzi, w jaki sposób tłumaczyłam rezonans, ale czasami podawały konkretne pytania. Nie uszło ich uwadze takie podejrzane zachowanie.

Nawinęłam bardzo sprytnie im makaron na uszy, uznając że oklepana historia z nienawidzącym mnie nauczycielem była idealna, a właściwie po części się zgadzała. Grupka wydawała się usatysfakcjonowana z odpowiedzi i wszystkie po dzwonku rozeszłyśmy się do sal.

No ładnie, sprawdza mnie na każdym kroku. Bardziej podejrzliwym chyba nie mógł być.

***

Zawiedzeni zajęciami „sportowymi" po szkole spotkaliśmy się w czwórkę wraz z Borysem i Eri. Nasza trójka była tak zachwycona rezonansem, że nie mogliśmy odpuścić sobie wspólnego treningu. Borys raczej nie wykazywał większego entuzjazmu, ale mimo to zgodził się, gdy niebieskowłosa spytała się go, prezentując przy tym swoje maślane oczy.

Huhu, kto jest czyim crushem tutaj?

Alenowi się to nie spodobało, w końcu to była jego siostrzyczka. Błyskał więc swoimi oczami, gdy wymachiwałam biczem i próbował mnie namówić do przetestowania tego typa. Uznałam że może to być dobra zabawa i jednocześnie trening.

No to zobaczymy czy nie pozwolisz księżniczce upaść.

Alen zaraz świsnął w powietrzu, a koniec broni strzelił w dłoń niedźwiedzia. Ten jednak nie upuścił uroczej kuszy, a wręcz wydawało się, że żyły na jego ręce wyszły jeszcze bardziej, zaciskając się na broni. Grot świsnął w powietrzu tylko i wyłącznie w celu postraszenia nas.

– Teraz w nią – zachęcił mnie jej własny brat, kiedy odskoczyłam w tył, aby zwiększyć odległość między nami.

– Ale jak coś, to wina będzie na ciebie – odparłam szybko i nie dając mu chwili na odezwanie się, przeszłam do ataku.

Nie podrażniliśmy go za długo. Gdy tylko zobaczyliśmy nowy wyraz na jego twarzy, postanowiliśmy jednak porzucić naszą zabawę. Rozwścieczony niedźwiedź nigdy nie wygląda milusio tak samo jak ten wielki chłop.

– Hej, hej – szturchnęłam Eri w ramię, kiedy zmierzaliśmy już na kolację – Jak tam twój nowy kolega? – puściłam jej oczko.

– Erela przestań! – oburzyła się nieco, jednak to był krzyk zawstydzenia, zaraz na jej twarzy wykwitł rumieniec.

– No, no słuchamy siostrzyczko – dołączył się jej brat, który szedł po jej drugiej stronie i mała znalazła się w pułapce.

– Jesteście okropni, cichajcie tam, bo jeść nie dostaniecie. – Wybiegła do przodu, a my zaraz ją dogoniliśmy, śmiejąc się przy tym.

***

Kolacja była przepyszna, a mój żołądek dawno nie dostał tak dużej porcji jedzenia. Byłam szczęśliwa i najedzona, razem z brodaczem dogryzaliśmy nieco jego siostrze, jednak bez zbędnego znęcania się nad księżniczką i jej przyszłym mężem. Mimo wszystko nadal czułam to dziwne kłucie w sercu. Miałam nadzieję, że częściej będę puszczana na misje. Chciałam żyć w takim uroczym mieszkanku jak oni. Niestety na to się nie zapowiadało z powodu zidiociałego okularnika.

Z drugiej strony słyszałam, że Bronie i Władający często mieszkali ze sobą, gdy zostali dobrani w pary. W ten sposób pewnie byłoby mnie stać na połowę czynszu, mimo zmniejszających się moich funduszy.

***

Wyłoniłam się tylko zza progu budynku i już poczułam czyjś wzrok na mnie, ale mimo rozglądania się, nie dostrzegłam nawet sylwetki. Poszłam więc szybkim i zdecydowanym krokiem w stronę domu. Wiedziałam, że to miasto musiało być bezpieczne, w końcu leżało przy samej Zawodówce Śmierci, mimo to byłam niespokojna. Moja ręka już spoczywała na zimnym metalu noża, znajdującego się w kieszeni kurki. Wtedy jednak cieszyłam się, że zapomniałam go stamtąd wyjąć.

Były dwie opcje albo nie tylko mi się spieszyło o dosyć późnej porze, albo świdrująca postać postanowiła wyłonić się z cienia. Osobiście strzelałam na opcje numer dwa. Przyspieszyłam, nadal trzymając rękę w kieszeni, w końcu przezorny zawsze ubezpieczony.

Dogonił mnie, musiał być niezłym biegaczem. Poczułam szarpnięcie, kiedy złapał moją rozpiętą kurtkę. Zostałam pociągnięta do tyłu, ale on za to przybity pod ścianę z moim przedramieniem na gardle i nożem przy policzku.

– Co ty odpierdalasz? – Już na wstępie się zirytowałam, kiedy ujrzałam przerażoną minę Hesjana – Śledzisz mnie?

You are reading the story above: TeenFic.Net