Rozdział 9

Background color
Font
Font size
Line height


Jeszcze tylko trzy dni do rozpoczęcia treningów. Nessi mówiła mi , że nie rozumie dlaczego będę trenowała też inne wilki, a nie tylko ją. Ja w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęłam.

Tej nocy nagle się obudziłam, po czym rozejrzałam się. Zobaczyłam Nessi ze łzami w oczach. Podeszła do mnie i się przytuliła.

-Nessi, co się dzieje?- spytałam.

-Mama znowu kłóci się z tatą!- powiedziała.

-Jutro z nimi porozmawiam. Też mam dosyć tych kłótni.

-Mama mi powiedziała, że powodem kłótni jestem ja i tata. I, że ona biedna ciągle musi wysłuchiwać naszych skarg i narzekań- ostatnie zdanie Nessi powiedziała, naśladując głos Nasaji- Vizia... Ja nie chcę tam dzisiaj wracać...

-Nie musisz. Lepiej będzie, jeśli zostaniesz tu na noc. Jutro spróbuję z nimi porozmawiać, a teraz kładź się i uspokój.

Nessi przytuliła się do mnie, a ja przykryłam ją skrzydłem, jak kołdrą. Tak zasnęłyśmy.

*** *** ***

Rano, gdy się obudziłam, powiedziałam do Nessi:

-Zostań tu. Ja idę porozmawiać z twoimi rodzicami.

-Dobrze- odpowiedziała zaspanym tonem.

-Masz tu jedzenie, zabawki i inne rzeczy. A jak będziesz chciała się napić, to wiesz, gdzie iść.

-Wiem, wiem- odparła Nessi.

Wskoczyłam do wody i wypłynęłam z jaskini, po czym udałam się do Wilczego Głazu. Usiadłam na nim i zawyłam. Pojawili się wszyscy z watahy. Zachciało mi się śmiać, gdy zobaczyłam, w jakiej kolejności usiedli. Vasco, Tsume, Euros, Biała, Hakra, Tesejna i Nasaja.

Zaczęłam po kolei pytać:

-Vasco, masz jakiś problem? Może z mocami, albo...?

-Y... Nie- powiedział. Ja jednak swoje wiedziałam. Wstał i swoim sposobem chciał się wymknąć, unikając dalszych pytań.

-Wróć tu i siadaj.

Posłusznie wykonał polecenie, chociaż widziałam, że się zdenerwował. Pytałam dalej:

-Tsume, ty masz jakiś problem?

-Oprócz tego, że przerwałaś mi trening, to nie- powiedział trochę zły Tsume.

-Za chwilę sobie pójdziesz. Euros, a ty masz jakąś sprawę do mnie?

-Nie. Na razie nie- powiedział i ziewnął.

-Biała?

-Ostatnio czymś się pobrudziłam i nie mogę tego wyczyścić.

-Damy sobie z tym radę- uśmiechnęłam się. Biała często miała takie problemy. Wszystko z powodu nienaturalnie białego futra- Hakra?

-Ostatnio mam problem z mocami. Już kiedyś miałam podobnie, może pamiętasz. To pewnie dlatego, że większość moich mocy jest w tym medalionie.

-Podczas pełni idź do Magicznego Jeziorka i połóż medalion na tej płaskiej skale koło brzegu. Gdy zacznie świecić, użyj po kolei wszystkich mocy. Powinno zadziałać.

-Ok. Zrobię to, dzięki.

-Tesejna? Jakaś sprawa do mnie?

-Tak. Dwie moje koleżanki z innej watahy chciały zapytać, czy wytrenujesz ich szczeniaki, tylko nie wiedzą, kiedy masz czas.

-Powiedz im, żeby przyszły dzisiaj wieczorem.

-Dobra- ucieszyła się Tesejna.

-A Nasaja?- spytałam, uważnie jej się przyglądając.

-E...- udawała, że się zastanawia- U mnie Okey.

Przewróciłam oczami tak, żeby nikt tego nie widział i powiedziałam:

-Tsume, możesz wrócić do ćwiczeń. Euros, ty się wyśpij, bo widzę, że zmęczony jesteś. Reszta, czyli Biała, Hakra i Tesejna, możecie już iść.

Gdy wszyscy oprócz Nasaji i Vasco poszli, zapytałam:

-Dlaczego siedzicie tak daleko od siebie?

Wtedy wstali i z udawaną radością podbiegli do siebie i się przytulili.

-Nie musicie udawać, bo o wszystkim wiem- powiedziałam.

-To dobrze- powiedziała Nasaja i zamachnęła się, z całej siły uderzając Vasco, który się przewrócił- Nienawidzę cię!

-Ja ciebie też!- krzyknął, podnosząc się z ziemi.

Wtedy Nasaja znowu uderzyła go łapą. Zaczęli się szarpać. Ja położyłam się na kamieniu i ich obserwowałam. Na to mogli sobie pozwolić. Przez kilka minut obrzucali się wyzwiskami. W pewnej jednak chwili Nasaja spojrzała w bok, a Vasco skorzystał z tego i rzucił w nią kulą ognia. Ona odbiła ją tak, że kula się rozpadła. Zrobiła kulę wody i wycelowała w Vasco.

Ja z kolei wstałam, wycelowałam w oboje błyskawicą i krzyknęłam:

-Dosyć! Moglibyście wreszcie przestać?! Jesteście gorsi od dziesięciu szczeniaków na raz!

Posłusznie usiedli przed kamieniem, który zajmowałam.

-W nocy przyszła do mnie Nessi i skarżyła się na wasze kłótnie. Nie pozwoliłam jej do was wrócić. Zresztą... Ona i tak wolała zostać ze mną. Cała wataha ma już dosyć tych waszych kłótni. Teraz was słucham. O co poszło?

-O nic- powiedziała Nasaja.

-Nie kłam- powiedziałam i przygotowałam swoją błyskawicę, a wtedy Nasaja zaczęła mówić.

-Prosiłam go, żeby zajął się Nessi, kiedy ja udałam się na polowanie. Gdy wróciłam, nie było jej. Znalazłam ją dopiero na pustkowiu. A do tego, jak wracałyśmy, zaatakował nas jakiś człowiek z kijem w ręku.

-Nie kijem, tylko strzelbą i nie jakiś tam człowiek, tylko kłusownik. To źle, że was widział. Ale nie odchodźmy od tematu. I co? Wróciłaś z Nessi do jaskini, gdzie czekał Vasco i...?

-I nawrzucałam mu ile się dało.

Ja już mam tego dosyć- powiedziałam- Albo się pogodzicie, albo rozejdziecie, albo opuścicie watahę.

-Ja od razu mówię, że nie będę zajmował się małą- powiedział Vasco.

-Ja też!- oburzyła się Nasaja.

-A wy myślicie, że jak ja jej to powiem, co?! Rodzice po głupiej kłótni już jej nie chcą? Nie kochają jej? Niedługo zaczynają się treningi. To będzie dla niej trudny czas, w którym powinniście ją wspierać. Pogódźcie się i spróbujcie jeszcze raz. Zróbcie to dla niej i przemyślcie to w spokoju. Przyjdźcie do mnie powiedzieć o decyzji. Teraz was żegnam- powiedziałam, rozłożyłam skrzydła i odleciałam, wzbijając za sobą chmurę pyłu. Całą drogę zastanawiałam się, co powiedzieć Nessi.

Tesejna powiedziała mi, że jej koleżanki z innej watahy przyjdą o dziewiętnastej, więc miałam jeszcze pięć godzin. Wylądowałam na brzegu mojego jeziora, wskoczyłam do wody i przez otwór w skałach wpłynęłam do jaskini. W tej jednak chwili usłyszałam wycie. Zrezygnowana wypłynęłam z jaskini i usiadłam na brzegu. Zauważyłam Nasaję i Vasco.

-I co?- spytałam.

-Ja myślę, że Nessi zawsze była ruchliwa... żywiołowa i Vasco mógł jej nie dopilnować...- stwierdziła Nasaja.

-Więc?

-Pogodziliśmy się- odparł Vasco.

-Vizia, powiedz jej, żeby wróciła do nas, kiedy zechce.

-Dobra. Ale na razie zostanie ze mną. A teraz muszę już iść. Nessi i tak za długo była dzisiaj sama.

Wróciłam do jaskini.

-Nessi, przepraszam, że tak długo mnie nie było- powiedziałam, gdy już wyszłam z wody.

-Nie szkodzi.

Później zjadłyśmy ryby, jako naszą wspólną kolację.

-Nessi, ja idę na spotkanie, a ty kładź się i śpij, bo jutro pierwszy trening.

Nessi niechętnie poszła w kierunku legowisk, a ja udałam się na spotkanie ze znajomymi Tesejny.

*** *** ***

Wracając, miałam wrażenie, że ktoś idzie za mną. Nie myliłam się, po wkrótce ktoś na mnie skoczył. Był to Tsume.

-Wariacie ty jeden!- krzyknęłam do śmiejącego się Tsume- Dlaczego za mną szedłeś?!

-A tak sobie. Nudziło mi się- powiedział i się podrapał.

-Mimo wszystko dobrze, że jesteś. Muszę ci coś powiedzieć.

-Coś, czyli?

-Idź w tej chwili spać, bo jutro pomożesz mi w treningu.

Tsume zrobił głupią minę.

-Dlaczego akurat ja? Wiesz chyba, że nienawidzę szczeniaków!

-Wiem, ale twoje umiejętności mi się przydadzą- odparłam i się uśmiechnęłam, po czym kazałam mu iść.

Gdy wreszcie w spokoju dotarłam do jaskini, Nessi spała. Położyłam się więc obok i również zasnęłam.

You are reading the story above: TeenFic.Net