Rozdział 18

Background color
Font
Font size
Line height


Gdy zapadł zmierzch, zatrzymałam się. Rozejrzałam się, gdzie mogłabym się przespać. Zauważyłam idealne miejsce w rozgałęzieniu drzewa. Wspięłam się na nie i położyłam się w tym miejscu. Zasnęłam, myśląc o tym, dlaczego uciekłam. Zrobiłam to ze strachu, czy własnej głupoty?

Obudziłam się nad ranem. Wokół było ciemno, wiał wiatr i zaczął padać deszcz. Na niebie były ciemne chmury, które świadczyły o tym, że będzie burza. Nie myliłam się. Niebo przecięła długa, jasna błyskawica. Zeskoczyłam z drzewa prosto w kałużę. Biegłam przed siebie. Gdy las się skończył, ukazała się rozległa łąka. Niedaleko mnie uderzył piorun, a trawa zapaliła się Po kolejnym uderzeniu, deszcz przybrał na sile jeszcze bardziej. Znalazłam idealne schronienie dopiero na szczycie góry w jakiejś jaskini. W biegu rozłożyłam skrzydła i wzniosłam się w powietrze. Szybko doleciałam i wylądowałam w jaskini. Rozejrzałam się i stwierdziłam, że jest gorsza od mojej ukochanej, mojego domu. Byłam jednak zmęczona, więc położyłam się i zasnęłam.

*** *** ***

Po kilku dniach zaczęłam tęsknić za watahą. Wiedziałam, że muszę tam wrócić i porozmawiać z Zulą. Nie mogłam zbytnio przywiązywać się do tego miejsca. Bałam się trochę tego, co zrobi Zula, gdy mnie zobaczy. Zdecydowałam się wrócić następnego dnia. Tymczasem jednak upolowałam sarnę i ją zjadłam. Super wyżerka. Pozwiedzałam trochę tereny pobliskiego lasu i odkryłam wiele ciekawych miejsc. Gdy zaczęło się ściemniać, wróciłam do jaskini, położyłam się, ale nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam. Po bardzo długim czasie niebo zaczęło robić się coraz jaśniejsze, aż w końcu nastał świat. Wstałam, wyszłam z jaskini i ruszyłam w drogę. Minęłam spaloną przez pożar łąkę i drzewo, na którym spałam. Doszłam wreszcie na tereny królestwa Sybir. Miałam chęć uciec, ale było za późno. Obok przechodziła Zula. Zatrzymała się, spojrzała na mnie i powiedziała:

-Myślałam, że nie wrócisz.

-Dlaczego?

-Miałaś wiele powodów. A jakich, to już chyba wiesz.

-Ta...

-Vizia! Jesteś mądra, ładna, ale zbyt uparta, a ostatnio pyskata- powiedziała Zula po krótkiej przerwie- A ty chyba dobrze wiesz, że tacy jak ty nie mogą przebywać na terenach Sybir. Gdybyś chociaż wtedy nie uciekła, dostałabyś krótką karę i tyle. Ale uciekłaś. Dlatego musisz odejść, dopóki sobie tego nie przemyślisz, nie zmienisz swojego zachowania. Teraz nie możesz tu wrócić.

Bez słowa odwróciłam się i odeszłam. Wróciłam w miejsce, z którego rozpoczęłam wędrówkę. Weszłam do jaskini, w której się położyłam i zasnęłam...

*** *** ***

Obudziło mnie jasne światło słońca. Powoli otworzyłam oczy, ziewnęłam, przeciągnęłam się i pomyślałam chwilę, czy wstawać, czy jeszcze pospać. Zachciało mi się pić, a jeziorko było u podnóża góry, więc byłam zmuszona wstać. Tak też zrobiłam. Gdy zeszłam, zaspana usiadłam na brzegu. Weszłam do wody i pływałam od jednego do drugiego brzegu. Wtedy kątem oka dostrzegłam dużego wilka. Większość sierści miał szarą, brzuch biały. Uszy miał niebieskie, a na głowie ciągnęła się niebieska strzała. Końcówki łap miał białe. Niebieska linia ciągnęła się od głowy do ogona, rozgałęziając na łapach i na każdej z nich kończąc się niebieską strzałką. Wilk patrzył na mnie, ale uciekł, gdy zobaczył, że go zauważyłam. Wyszłam na brzeg, otrzepałam się i położyłam w trawie na słońcu. Po chwili byłam już bardzo głodna. Poszłam do lasu upolować sarnę, albo coś większego. Nagle zobaczyłam dzika. Podkradałam się i zaatakowałam. Ten zerwał się i hałasując, zaczął uciekać. Pognałam za nim, jak szalona. W pewnej chwili coś zacisnęło mi się na łapie i nie mogłam dalej biec. Poczułam straszny ból. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że na mojej łapie zacisnęły się metalowe sidła kłusowników, pewnie już bardzo stare. Pisnęłam i zaczęłam się szarpać.

-Nie ruszaj się!- usłyszałam czyjś głos. Był czuły, ale i rozkazujący.

Z krzaków wyszedł ten sam wilk, którego widziałam, gdy pływałam.

-Jak się nazywasz?- spytał.

-Vizia- odparłam, wpatrując się w niego.

-Ja jestem Mike.

Podszedł do mnie i mnie uwolnił, po czym spojrzał na moją łapę i powiedział:

-Spójrz mi w oczy.

Tak zrobiłam. Miał piękne spojrzenie. Oczy jego były niebieskoszare, a pod wpływem światła zmieniały kolor na ciemnozielone. Po chwili znów się odezwał:

-Teraz noga nie powinna cię boleć.

-Dzięki... Jak ty mnie w ogóle znalazłeś?

-Usłyszałem cię- powiedział i uśmiechnął się.

-Aha...- odparłam i również się uśmiechnęłam.

-Chodź stąd. Pójdziemy w lepsze miejsce.

Poszliśmy na słoneczną polankę.

-Skąd ty się tu wzięłaś sama?- spytał.

Wtedy opowiedziałam mu o moim stadzie (pomijając Nicofa), o różnych moich przygodach i o tym, jak Zula mnie wygoniła.

-Przynajmniej masz do kogo wracać- powiedział.

-A ty... Miałeś jakąś watahę?

-Tak... Byłem przywódcą silnej watahy, ale pewnego dnia straciłem wszystko przez własną głupotę.

Rozmawialiśmy jeszcze dosyć długo. Wieczorem Mike odprowadził mnie do jaskini, w której zamieszkałam.

-Będę jutro przy jeziorku- powiedział, wychodząc.

-Ok... Pa!

Rozłożył wielkie skrzydła i zleciał na dół. Gdy go nie było, długo o nim myślałam. Zasnęłam po jakimś czasie...

*** *** ***

Obudziłam się dosyć wcześnie. Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Popatrzyłam na wschód słońca, po czym poszłam nad jeziorko. Zobaczyłam Mike'a siedzącego na brzegu.

-Już jesteś?- spytałam zdziwiona.

-Tak. Wcześnie się obudziłem.

Mike poszedł coś upolować, a ja złowiłam kilka ryb i znalazłam trochę owoców. Po pewnym czasie Mike wrócił z sarną. Z głodu zjedliśmy wszystko. Później wróciliśmy do wczorajszej rozmowy i opowiedzieliśmy sobie trochę o naszej przeszłości.

*** *** ***

Przez następnych kilka tygodni spędziliśmy ze sobą dużo czasu. Któregoś dnia dołączyła do nas wilczyca, o imieniu Karui. Bardzo dobrze się wszyscy dogadywaliśmy. Karui była młoda i bardzo ładna. Miała zaledwie trzy lata.

Po tygodniu od czasu dołączenia do nas Karui, doszedł starszy nieco samiec Yudachi. Miał piętnaście lat. Razem tworzyliśmy całkiem fajne stadko...

*** *** ***

Dwa dni temu dołączyły do nas trzy szczeniaki: Demi, Yurico i Yahiko. Mike znalazł je, kiedy spacerował po lesie. Przygarnęliśmy je i wszyscy razem wychowujemy. Jak na swój wiek, mają bardzo dziwne odzywki...

-Demi, chodź tutaj- powiedział Mike.

-Sam se chodź.

Demi nie miała zamiaru do niego podejść. Wtedy Mike wstał i podszedł do niej. Następnie przewrócił ją łapą i przytrzymał, gdy próbowała się wyrwać Po chwili powiedział:

-Nie będziesz tak się do mnie odzywać!

-Dobra, przepraszam!

Wtedy Mike ją puścił. Demi, obrażona poszła do jaskini. Po chwili z krzaków wybiegł Yurico, a za nim Yahiko. Yurico zatrzymał się, a Yahiko skoczył na niego i go przewrócił. Po chwili obaj się gryźli i nie mogłam ich rozróżnić w jednej masie, w którą się zbili. Leżałam na kamieniu niedaleko, lecz po chwili wstałam i do nich podeszłam. Poczekałam na odpowiedni moment i ich rozdzieliłam.

-Dosyć!- krzyknęłam.

Obaj na mnie spojrzeli.

-On zaczął!- krzyknął Yurico.

-Wcale, że nie!- bronił się Yahiko.

-Nie obchodzi mnie, kto zaczął! Pogodzicie się, albo do końca tygodnia nie wyjdziecie na dwór!

-Dobra, Sory- powiedział Yurico.

-Spoko- odpowiedział Yahiko.

I obaj ruszyli w drogę. Gdy tylko zniknęli za krzewami, usłyszałam warczenie. Przewróciłam oczami i poszłam w tamtą stronę. Zobaczyłam, jak znowu się gryzą. Jedno wielkie zamieszanie.

-Do jaskini, ale to już!

Obaj podskoczyli ze zdziwienia, ale posłusznie poszli do jaskini, a ja wróciłam na swoje ulubione miejsce. Położyłam się i odpoczywałam. Dołączył do mnie Mike i powiedział:

-Męczące te szczeniaki.

-Niestety- powiedziałam.

Wtedy Mike uśmiechnął się i stwierdził:

-Dobrze sobie z nimi poradziłaś.

-Dzięki. Ty z Demi też nieźle sobie poradziłeś.

Leżeliśmy sobie i rozmawialiśmy. Niestety, co chwilę przerywały nam szczeniaki.

Usłyszeliśmy piski, warczenie i inne odgłosy dochodzące z jaskini. Udaliśmy się tam, a ja powiedziałam:

-Mam ich już dość.

-Nie denerwuj się. To tylko pogorszy sprawę- powiedział Mike.

-Spróbuję.

Weszliśmy do jaskini, z której wybiegła Demi. Wyglądała na przestraszoną. Pobiegła w stronę lasu, a jej bracia siedzieli i się śmiali.

-Ty pójdź poszukać Demi, a ja z nimi pogadam- powiedział Mike.

-Dobra- odpowiedziałam, odwróciłam się i pobiegłam szukać Demi. Wbiegłam do lasu i zaczęłam jej szukać. Szukałam wszędzie. Nagle zobaczyłam mały, biały ogonek wystający z krzewów. Uśmiechnęłam się i dotknęłam go łapą, a ten błyskawicznie wsunął się pod krzak.

-Demi, wiem, że to ty. Nie bój się i chodź tutaj- powiedziałam łagodnie i cicho.

Demi wystawiła z krzaków główkę i przestraszona na mnie spojrzała.

-Spokojnie. Co się stało?- spytałam.

-Spałam i miałam zły sen. Yurico mnie obudził, a wtedy Yahiko powiedział, że wilk demon Ozai mnie zabije, tak jak naszych rodziców.

Gdy to powiedziała, rozpłakała się. Położyłam się obok i powiedziałam:

-Twoi bracia kłamią. Mówią tak tylko po to, żeby cię przestraszyć. Mike z nimi rozmawia. Chodź, wracajmy.

Demi, rozglądając się, wyszła ze swojej kryjówki. Przytuliła się do mnie. Zaczęłyśmy iść, lecz ja nie mogłam się pozbyć wrażenia, że ktoś za nami idzie. Odwróciłam się, lecz niczego nie dostrzegłam. Zaczynało się już ściemniać. Usłyszałam coś dziwnego i znowu się odwróciłam. Zrobiłam to wtedy, gdy coś czarnego na mnie skoczyło.

-Demi! Biegnij po Mike'a!

Demi pobiegła, krzycząc, a ja zrzuciłam z siebie to „coś". Zobaczyłam wielką głowę, z kapiącą z pyska krwią, wielkie cielsko z wystającymi przez skórę, białymi żebrami, z których również kapała krew Był to Ozai, w postaci demona. Nie szkodziła mu wtedy utrata krwi. Miał wielkie zęby i długie, czarne i ostre pazury. Wiedziałam, że Ozaia nie można zabić, gdy ujawnia się u niego demon. Wiedziałam też, że samotny wilk nie ma szans w walce z nim. Jedyną nadzieją jest pojawienie się kogoś, bo wtedy znika. Jednak wybiera takie momenty, w których wilk jest sam...

Ozai skoczył na mnie. Nie zdążyłam nic zrobić. Przewrócił mnie. Wyrywałam się, a on zaczął mnie gryźć. Stworzyłam kulę Siris i odepchnęłam go. On jednak przebijał się przez moje ataki i tym samym był coraz bliżej mnie. Przewrócił mnie, a ja uderzyłam głową o jakiś kamień. Zaczęło mi się od tego kręcić w głowie. Nie mogłam wstać.

Podniosłam głowę i zobaczyłam, jak Ozai idzie w moją stronę z opuszczoną głową, wystawiając kły. Położył na mnie łapę, a wtedy ja przewróciłam się na brzuch, tak, żebym mogła wstać, czując przy tym, jak jego pazury ranią mój bok. Nie zwracałam na to uwagi. Wstałam i go odepchnęłam.

Wiele razy udało mi się unikać jego ataków. W końcu jednak zapędził mnie w ślepy kąt. Za mną było tylko strome zbocze wielkiej góry. Skoczył na mnie i przygniótł do ziemi, tak, że nie byłam w stanie się wyrwać. Nagle na karku poczułam piekący ból. W głowie zaczęło mi się kręcić jeszcze bardziej niż do tej pory Zamknęłam oczy i myślałam tylko o tym, żeby przeżyć...

You are reading the story above: TeenFic.Net