CZYTASZ=KOMENTUJESZ/GWIAZDKUJESZ
Ashton pov.
- Chłopaki ona kogoś ma. Przecież widzieliście.- Wywróciłem oczami. Nie chciałem jechać z nimi. Dla mnie to było za dużo.
Abby w ciąży.
Naprawdę zaawansowanej ciąży.
Ten chłopak z kawiarni, który się tak z nią żegnał. Wydawało się, że jest szczęśliwa.
Później jeszcze ten w samochodzie.
- Ona uciekła bo sobie znalazła kogoś.
- Nie znalazła. Abby taka nie jest.- Popatrzyłem na Caluma. Wpatrywał się w auto którym Abby jechała, jakby chciał tylko tak je zatrzymać. Michael prowadził i od początku nie odezwał się nawet słowem.
- Widziałem co innego.- Westchnąłem. Bolało to, że przez moją ignorancję znalazła sobie kogoś kto dał jej szczęście, którego ja nie potrafiłem. I chociaż nie chciałem tego pokazywać to miałem ochotę się rozpłakać. Tyle czasu ją szukałem. Zrobił bym wszystko, a ona ma już inne życie.
- Ashton jestem na sto procent pewien, że to nie jest jej facet.- Calum próbował mnie zapewnić, ale ja wierzyłem w to co widziałem.
- Skąd możesz być pewien?- Prychnąłem, zakładając ręce na piersi.
- A stąd, że pisałem do niej codziennie. I raz mi odpisała. Nie wspomniała tam nic o jakimś facecie, ale prosiła bym cię pilnował.- Zawołał Calum, odwracając się do mnie.- Myślisz, że jakby nie zależało jej na tobie to by o to prosiła?
- Nie wiem....
- Ale ja wiem. I wiem, że to jakieś nieporozumienie.- Wzruszyłem ramionami. Naprawdę nie wiedziałem w co wierzyć. Chciałem by było tak jak mówi. By Abby nadal mnie kochała, ale nie wiem czy nadal tak jest.
- Jesteśmy.- Michael wreszcie się odezwał. Rozglądnąłem się i poznawałem to miejsce.
- Wiem gdzie jesteśmy.- Wysiadłem z samochodu i patrzyłem na ośrodek, w którym Abby kiedyś była. Była to jedna z placówek w której byli jej podopieczni.
- Co ona tu robi?- Wzruszyłem ramionami, nie potrafiąc odpowiedzieć na pytanie Caluma.
- To co zawsze. Pomaga ludziom.- Popatrzyłem na Michaela uważnie. Miał rację. Abby jak zawsze pomagała ludziom i to dlatego tu się ukryła. Nikomu z nas nie przyszło na myśl by tu ją szukać.
Odwróciłem się na piecie i ruszyłem w stronę budynku. Brama wjazdowa była jeszcze otwarta, dzięki czemu mogłem wejść. Rozejrzałem się dookoła, ale nikogo nie było. Dlatego wszedłem do budynku. Za ladą recepcji stał mężczyzna, ten sam z którym Abby jechała. Zacisnąłem pięści i podszedłem do niego.
- Gdzie ona jest?- Mężczyzna popatrzył na mnie z uśmiechem.
- Myślałem, że was już zgubiłem. Ale na szczęście nie.- Zaśmiał się głośno. Nie rozumiałem o co mu chodzi.
- Co?
- Nie myślisz chyba, że was nie widziałem. Śledziliście mnie całą drogę.
- No i co z tego.... Gdzie jest Abby?- Byłem w lekkim szoku, że nas widział ale miałem to gdzieś. Teraz chciałem zobaczyć tylko Abby. Moją Abby.
- Tylko uważaj, bo nie powinna się denerwować.- Powiedział i zaczął iść w korytarz. Patrzyłem za nim, ale się nie ruszyłem. Odwrócił się, patrząc na mnie zdziwiony.- Idziesz?
- Gdzie?
- Do Abby.- Tyle wystarczyło. Zacząłem iść za nim. I chociaż się trochę bałem, to strasznie chciałem ją zobaczyć. Nie szliśmy długo. Dosłownie z dwie minuty. Zatrzymaliśmy się przed oszklonymi drzwiami w jakimś dużym salonie. Pokazał palcem w stronę fontanny. Zobaczyłem tam Abby z jakąś kobietą i chłopakiem.
- Tylko spokojnie.- Pokiwałem głową i zacząłem iść w jej stronę. Mój żołądek związał się w supeł, a sam czułem się jakoś dziwnie. Nie rozumiałem tego.
Stanąłem kilka kroków za Abby. Popatrzyłem na chłopaka, który jako jedyny mnie zauważył. Pokiwał głową, jakby dał mi zgodę na odezwanie się czy coś podobnego. Ale to mnie tchnęło. Byłem pewien, że zrobię to i nic mnie nie powstrzyma. Wziąłem głęboki oddech i zrobiłem krok w jej stronę.
- Abby....
Diabełki pozdrawiam osoby które były na wczorajszym live XD ;)
I postaram się napisać jeszcze jeden rozdział, ale wieczorem ;)
Miłego wieczoru <3
M. <3
You are reading the story above: TeenFic.Net