5. Przykro mi, że tak wyszło.

Background color
Font
Font size
Line height

Szedłem na spotkanie z moją dziewczyną. Ally napisała do mnie krótkiego sms'a o treści, że chciałaby się ze mną zobaczyć po szkole o godzinie szesnastej w skate parku. Domyślałem się o co chodzi. Wczorajszego dnia zachowałem się jak idiota, zostawiając ją samą w kinie. Dlatego chciałem ją przeprosić, jednak wyprzedziła mnie z tym, pisząc do mnie tego sms'a. Prawdę mówiąc, wiedziałem, że będzie afera. Kolejna kłótnia, która jeszcze bardziej rozwali nasz związek, mimo że jego przyszłość wisiała na cienkim włosku. 

Wzdychając głośno, zeskoczyłem ze swojej deski. Zdecydowanie musiałem zainwestować w nową, ponieważ ta miała już swoje lata. Niestety, swojej kasy nie miałem, bo ojciec odciął mi kieszonkowe. Tym samym nie zamierzałem go prosić o to, aby dał mi kasę na nową. Nasze relacje się nie polepszyły, nadal oboje byliśmy na siebie obrażeni. Byliśmy na tyle głupi, że nie potrafiliśmy schować honoru do kieszeni i jak cywilizowany człowiek po prostu wyciągnąć rękę na zgodę. Oboje byliśmy uparci, co nie raz pogarszało nasze drobne spory. 

Zająłem miejsce na jednej z ławek. Usiadłem na oparcie, a nogi ustawiłem luźno tam, gdzie powinienem siedzieć. Zawiązałem ręce na kolanach, rozglądając się dookoła. Było chwilę przed szesnastą. Wiedziałem, że Ally zaraz powinna się zjawić, ponieważ była perfekcjonistką i zawsze musiała być wszędzie na czas. Co do minuty. 

I nie pomyliłem się, ponieważ dokładnie po dwóch minutach zauważyłem ją. Szła pewnym siebie krokiem, a lekki wiaterek rozwiewał jej włosy. Miała na sobie sukienkę w kwiatki, na co się uśmiechnąłem. Lubiłem, gdy ubierała się w ten sposób. Wyglądała po prostu pięknie. Ona cała była piękna. Zeskoczyłem z ławki, prostując się. 

- Cześć, skarbie - powiedziałem, gdy tylko stanęła na przeciwko mnie. Schyliłem się, by przywitać ją pocałunkiem, jednak dziewczyna szybko odwróciła głowę tak, że moje usta spotkały się z jej policzkiem. - Posłuchaj, wiem, że wczoraj nawaliłem, ale to Kendall mnie namówiła, żebym poszedł... 

- Nie, to ty posłuchaj - zaczęła spokojnie. Aż dziwne, że nie była zdenerwowana. Emanowała spokojem, co trochę mnie niepokoiło. - Ułatwiłeś mi tym pewną sprawę. 

- O czym ty mówisz? - spytałem, unosząc brwi. 

Dziewczyna zawahała się chwilę. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała mi prosto w oczy. 

- To koniec, Zack. 

Dwa słowa.  Dokładnie te dwa słowa sprawiły, że moje serce przestało bić, ziemia przestała się kręcić, a wszystkie dźwięki ucichły.

Otworzyłem usta, jednak zaraz je zamknąłem, nie dowierzając temu, co usłyszałem.

Jak to koniec? 

- Co? - wykrztusiłem z siebie, patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami. 

- Poznałam kogoś - wzruszyła ramionami. - Zakochałam się. To jest zupełnie coś innego niż to z tobą. 

Teraz wszystko zaczęło układać mi się w jedną całość. Tamten chłopak, który wychodził z jej domu. Wczorajsze sms'owanie i to, że była nieobecna przez większość czasu. 

Zdradzała mnie. 

- Jak długo to trwa? - spytałem gorzkim tonem. Dziewczyna westchnęła krótko na moje pytanie. 

Czułem, jakby ktoś wypalał mi w ciele jakąś dziurę. 

- Jakieś dwa miesiące. Poznaliśmy się szybciej, ale od dwóch miesięcy... jesteśmy ze sobą bliżej. 

Dwa miesiące. 

Dwa miesiące okłamywała mnie. Dwa miesiące robiła ze mnie debila. To wiele wyjaśniało. A właściwie wszystko. To, że czasem odmawiała mi spotykań, to, że tak często się kłóciliśmy. 

- Jak... jak mogłaś? - spytałem cicho, przełykając głośno ślinę. 

- Posłuchaj, Zack. Jesteś naprawdę świetnym facetem, ale jesteś jak dziecko - potrząsnęła głową. - Nie potrafisz wziąć na siebie winy, tylko zwalasz ją na Kendall. Dowodem jest na to wczorajsza sytuacja. Zmuszała cię siłą, żebyś z nią wyszedł? Myślę, że nie. Zrobiłeś to, bo chciałeś. A teraz zwalasz winę na nią? Nie sądzisz, że to trochę dziecinne? 

- Nie wierzę - szepnąłem. 

- To koniec - powtórzyła. - Przykro mi, że tak wyszło. 

I odwróciła się na pięcie, zostawiając mnie samego w parku. Dopiero teraz wypuściłem powietrze, które tak długo wstrzymywałem w płucach. Poczułem naglą chęć rozpłakania się. Pierwszy raz zaangażowałem się w coś tak mocno. Pierwszy raz naprawdę się zakochałem. A ona tak po prostu oświadczyła mi, że zakochała się w kimś innym? Oświadczyła mi to z takim spokojem, kiedy jeszcze tydzień temu mówiła mi, że mnie kocha? 

Zakręciło mi się w głowie, przez co byłem zmuszony usiąść. Naprawdę, miałem ochotę rozryczeć się jak małe dziecko. Miałem nadzieję, że to tylko sen, ale kiedy po raz kolejny uszczypnąłem się rękę, przeklinając pod nosem, uświadomiłem sobie, że to nie sen, a okrutna prawda. 

Nie wiedziałem, co mam zrobić. Czułem się zraniony, zdradzony i... i sam nie wiem jak. Odczuwałem tyle emocji na raz, one wszystkie mieszały się ze sobą, tworząc mieszankę wybuchową. 

Wyciągnąłem z kieszeni telefon. Drżącymi dłońmi wybrałem numer do Nate'a. 

- Halo? - odebrał już po drugim sygnale. 

- Przyjdź do skate parku. Proszę 

Nie musiałem mówić nic więcej. Nate zrozumiał od razu, że coś jest nie tak. 

- Zaraz będę.

****

Było jakoś po dwudziestej drugiej. Na ulicach panował zmrok, nie było widać zbyt wielu ludzi. Albo mój stan sprawiał, że to ja ich nie widziałem. Zaciągnąłem się papierosem, a po chwili gęsty dym opuścił moje płuca. 

W głowie kręciło mi się niemiłosiernie. Chciało mi się płakać, a jednocześnie śmiać. Czułem, że jutrzejszy dzień będzie katastrofą. Naprawdę. Nate, który siedział obok mnie, trzymał się znacznie lepiej niż ja. Właściwie, on wypił tylko jedno piwo, pozwalając mi się upić i wyżalać się. 

- Nate, dlaczego ona to zrobiła? - spytałem pijackim bełkotem. Chłopak westchnął cicho i wzruszył ramionami. 

- Chodź, idziemy do domu - powiedział, wstając z ławki. 

- Nie - zaprzeczyłem od razu. - Ja muszę... ja muszę dokończyć - uniosłem butelkę w piwem do góry. Nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, mój najlepszy przyjaciel wyrwał mi alkohol z dłoni i wyrzucił butelkę gdzieś za siebie. - Ej! 

- Musisz wrócić do domu, Zack - warknął. - Twój tata się na pewno martwi. 

- Mam to w dupie - machnąłem ręką, chwiejąc się na wszystkie strony. - Dlaczego ona to zrobiła? To tak cholernie boli. W czym on jest lepszy ode mnie? 

- Ally to suka. 

- Nie mów tak o niej - spojrzałem na niego pijackim wzrokiem. - To nie prawda.

- Nie mam zamiaru się o to z tobą wykłócać. Jak wytrzeźwiejesz, to sam dojdziesz do wniosku, że taka jest prawda. 

Chłopak złapał mnie pod ramieniem, zarzucając sobie moją rękę na barki. Prychnąłem, próbując ustać, jednak nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Ojciec będzie jeszcze bardziej wkurwiony na mnie. 

Ale co miałem zrobić w takiej sytuacji? To bolało. Cholernie bolało mnie to, że dziewczyna, której zaufałem, którą pokochałem zachowała się tak okrutnie. Miałem ochotę iść tam do niej i powiedzieć jej, że nienawidzę jej za to, co zrobiła. A jednocześnie chciałem ją przytulić i powiedzieć, że nic się nie stało. Jak mogłem być taki głupi? Dlaczego nie zauważyłem nic prędzej? 

Mój przyjaciel starał się z całych sił odprowadzić mnie do domu, jednak zważywszy na to, że ledwo co powłóczyłem nogami, było to bardzo ciężkie. Mimo wszystko, po dość długim spacerku, znaleźliśmy się pod moim domem. 

- Posłuchaj mnie teraz, Zack - Nate, który odprowadził mnie pod same drzwi. - Musisz... 

Nie dane mu było jednak dokończyć, ponieważ drzwi się otworzyły. W progu stanął mój ojciec, którego mina mówiła, że mam przejebane. I to bardzo. 

- Dobry wieczór - powiedział Nate, nabierając do płuc więcej powietrza. Zawsze powtarzał, że boi się mojego ojca, choć ten nigdy mu nic nie zrobił. 

- Dobry wieczór - odpowiedział surowym tonem. Wiedziałem, że będę miał pogadankę, ale miałem nadzieję tylko, że odpuści sobie ją teraz, ponieważ głowa niezwykle mocno zaczynała pulsować i w skroniach. 

- Zaraz zwymiotuję - powiedział, łapiąc się za brzuch. 

- Kurwa - mruknął Nate. Długo nie trzeba było czekać, ponieważ już po paru sekundach, mój dzisiejszy obiad wylądował przed naszymi drzwiami i na butach mojego przyjaciela. 

No teraz to miałem przesrane na maksa. 

- Idź już, Nate - warknął mój ojciec, przejmując moje ciało od przyjaciela. Ojciec złapał mnie pod pachą tak jak robił to Nate, jeszcze kilka sekund temu. 

- Moje buty, ja pierdolę. 

Tylko tyle powiedział chłopak, zanim ojciec zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Wciągnął mnie do domu i od razu usadowił mnie na szafce na buty, która stała w korytarzu. Czułem smród wymiocin, które prawdopodobnie znajdowały się na moich ubraniach. Ale czując to, jeszcze bardziej chciało mi się wymiotować. 

- Co to ma, kurwa, znaczyć? - warknął ojciec. 

- Ja... 

- Do cholery jasnej, Zack! Co ty ze sobą zrobiłeś? Martwiłem się! Nie było cię praktycznie pół dnia, a teraz wracasz zalany w trzy dupy i jeszcze wymiotujesz prosto na buty swojego przyjaciela? - dawno nie widziałem go tak zdenerwowanego. Chyba nawet po tej akcji z balem, nie był taki zdenerwowany. Poprawka, on był wkurwiony. 

- Przepraszam. 

- Przepraszam!? - wydarł się, a głowa po prostu zaczynała mi powoli pękać. Nie miałem siły na nic. Moje ciało po prostu... nie wiem jak to nazwać. Mogliby robić mi wszystko, a ja i tak nie miałbym siły się bronić. Byłem zupełnie bezbronny. - Martwiłem się, naprawdę. Mogło ci się coś stać. Ja... ja nie wiem, co bym zrobił, gdyby ci się coś stało. 

Jego głos był już spokojniejszy, a ja powoli zaczynałem zasypiać. 

- Nie mogę cię stracić, synu. 

- Zostawiła mnie - powiedziałem w końcu. - Ally mnie zostawiła, tato. 

Rozryczałem się jak dziecko. Po prostu, jakaś granica została przekroczona. Coś we mnie pękło, sprawiając, że emocje i uczucia, które dusiłem w sobie od kilku godzin wyszły na zewnątrz. 

- Zack... - powiedział ojciec. Zaciągnąłem nosem, nawet nie próbując pohamować łez, które spływały mi po policzkach. Miałem dość. Chciałem zapaść się pod ziemię i nigdy więcej się już z niej nie wygrzebać. 

Ojciec objął mnie, a ja wtuliłem się w niego jak wtedy, gdy miałem pięć lat i nie do końca rozumiałem, czemu mama nie może mi przykleić plasterka na kolano, które sobie zdarłem. Płakałem ojcu w ramię, a on ciasno obejmował moje ciało. 

- To boli. 

- Wiem, synu - poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu. - Idź spać. Pogadamy o tym rano. 

Nie chciałem o tym rozmawiać. Chciałem zapomnieć o tym jak najszybciej. Chciałem zapomnieć o wszystkim, co łączyło mnie z Ally, choć nie było to możliwe. Idealnym przykładem na to był nikt inny, a sam mój ojciec.

Jake Matthew nigdy nie zapomniał o mamie, choć minęło osiemnaście lat. 

*****

Nie do końca pamiętałem wczorajszy wieczór. Wiedziałem co zaszło wczorajszego dnia i na samą myśl o tym, miałem ochotę jechać tam do niej i wyjaśnić jeszcze raz to wszystko. Minęło kilkanaście godzin, a do mnie nadal to nie docierało. Po prostu, nie mogłem uwierzyć w to, co miało miejsce. 

Nie wiedziałem, jak znalazłem się w domu. Pamiętam moment, w którym razem z moim przyjacielem poszliśmy do sklepu a później czarna dziura. Nic, kompletnie. Co dziwne, nie miałem kaca. Nie bolało mnie nic, czułem tylko suchość w gardle. 

Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Spojrzałem w tamtą stronę z trochę opóźnionym refleksem. W progu stanął mój ojciec, ubrany w białą koszulę i czarne spodnie. Po jego ubiorze uświadomiłem sobie, że było już coś po ósmej, a on sam zaraz miał jechać do pracy. 

- Księżniczka się obudziła - powiedział ojcem, kpiącym tonem. - Boli główka, księżniczko? 

- Milcz - burknąłem. Słyszałem jak ojciec wzdycha i zamyka drzwi. Myślałem, że wyszedł, jednak kiedy poczułem, że materac obok mnie się ugina, uświadomiłem sobie, że czeka mnie pogawędka na temat mojego wczorajszego wybryku. 

- Zack... 

- Nie chcę o tym mówić - odpowiedziałem od razu, nie dając mu dokończyć. 

- Musimy porozmawiać. Nie pozwolę na to, abyś wracał do domu w takim stanie.

Prychnąłem pod nosem na jego słowa. 

- Ty nic nie rozumiesz - pokręciłem głową na boki, patrząc na twarz ojca. Widać było, że nie do końca wie jak zabrać się za tę rozmowę. I dobrze, nie potrzebowałem teraz terapeuty. 

- Właśnie, że rozumiem, Zack. Rozumiem lepiej niż ci się zdaje. Wiem jak to jest, gdy rzuci cię pierwsza dziewczyna, którą naprawdę pokochałeś. Cóż, z twoją matką przerabiałem to jakieś pięć razy - wywrócił oczami, przypominając sobie lata ich młodości. - Ale w końcu nadszedł dzień, gdy rozstaliśmy się na dobre. 

- I wyjechałeś wtedy do Nowego Jorku, wiem - mruknąłem. - I co? Też mam spakować walizki i wylecieć na drugi koniec świata?

- Nie, nie chodzi mi o to, ty głąbie. Nie możesz uciekać przed problemem, tak jak ja. Ja uciekłem, straciłem trzy lata, ale wróciłem. Odzyskałem twoją matkę, ale nie na długo - westchnął, zaciskając usta w wąską linię. 

- Do czego zmierzasz? 

- Do tego, abyś nie zachowywał się tak jak ja. Jak ostatnia pizda, która uciekła przed problemami. Nie trać czasu, nie wiadomo ile go jeszcze macie. Ty możesz jeszcze odzyskać Ally, ja twojej matki niestety nie. 

Zamilknąłem. Jego słowa zupełnie zamknęły mi usta. Wiem, że miał rację. Mogłem ją odzyskać, ale czy tego chciałem? Owszem, kochałem ją, ale czy chciałem być z kimś, kto mnie zdradził? 

Jaki byłby w tym sens? Ona mnie nie kochała. Wolała kogoś innego, wybrała innego. Więc nie było sensu, aby się starać o to, aby do mnie wróciła. 

Uśmiechnąłem się do ojca, który patrzył na mnie smutnym wzrokiem. 

- Dzięki, tato - uśmiechnąłem się do niego, jednak mój uśmiech bardziej przypominał grymas. Mężczyzna walnął mnie w plecy w geście pocieszenia i okazania mi wsparcia. Jednak zrobił to tak mocno, że aż się wyprostowałem. 

- Nie bądź pizdą, młody. 

Łatwo było mu mówić, ponieważ nie wiedział jaka była sytuacja. Nie wiedział, że mnie zdradziła. Znał tylko cząstkę tego wszystkiego. Gdyby dowiedział się, jak to wszystko naprawdę wyglądało, nie zostawiłby na Ally nawet suchej nitki. A mimo wszystko, nie chciałem by ktokolwiek mówił o niej źle. Była dobrą dziewczyną, nie zasługiwała na to. 

- Ta - westchnąłem, spuszczając głowę. 

- Dobra, jadę do pracy. A tobie radzę wstawać, bo lekcje zaczynają ci się za dziesięć minut, a kolejnego dnia na pewno nie opuścisz. 

- Kurwa - syknąłem.  

*****************

Zamknąłem szafkę z hukiem. Byłem wkurwiony, naprawdę. Od rana nie widziałem nigdzie Ally, a minęła już piąta lekcja. Chciałem z nią porozmawiać. Nie mieliśmy razem żadnych lekcji, ponieważ ona była na biol - chemie, a ja na profilu lingwinistycznym. Niestety, nie mieliśmy razem ani jednej lekcji, prócz wf, którego jak na złość dziś nie miałem w planie. 

Wszystko przeciwko mnie. 

- I jak tam, Zack? - usłyszałem za sobą głos, którego nie chciałem słyszeć teraz najbardziej na świecie. Zacisnąłem dłonie w pięści i powoli się odwróciłem, by widzieć osobę, która z kpiącą miną ustała za mną. - Ally była bardzo zła, że ją wtedy tak zostawiłeś? 

- Kendall - westchnął. - Odpuść.  Nie mam dziś ochoty na to, aby się z tobą kłócić. Po raz tysięczny.

- Ale jak to? - wydęła wargi. - Po twoim zachowaniu, wnioskuję, że jednak była zła - uniosła brwi, a jeden kącik jej ust drgnął do góry.

- Nie, nie była. Wręcz przeciwnie - warknąłem, przypominając sobie wczorajszą sytuacje w parku. 

Jej mina się zmieniła. 

- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi - powiedziałem ostro, a mój głos był poważny jak chyba jeszcze nigdy w życiu. - Na pewno wiedziałaś o tym, że mnie zdradza z jakiś fagasem.

- Co, jak to zdradza? - spytała. 

- Kendall, kurwa, proszę cię. Nie udawaj. 

- Ale ja o niczym nie wiedziałam! - krzyknęła, wyrzucając ręce do góry. 

- Obie jesteście siebie warte. Ona mnie zdradzała, a ty ją kryłaś. Rozumiem, że mnie nienawidzisz, ale nie zasługuję nawet na to, by powiedzieć mi o czymś takim?

Otworzyła usta, patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami. 

- Zack, oszalałeś? - zmarszczyła brwi. - Nie wiedziałam o tym. Nie miałam pojęcia! 

Przez całą tę sytuację, wyżywałem się niewinnej Kendall. 

**************

Chyba wszyscy na to czekali xd


You are reading the story above: TeenFic.Net