Rozdział V

Background color
Font
Font size
Line height

*dodany późno, ponieważ połowa napisanych rozdziałów przepadła gdzieś w czeluściach niezapisanych historii na wordzie. Idk. Dlatego dzisiaj więcej!!!!oneoen1!!! Ogólnie przyznam się szczerze, że zniknęła mi na chwilkę ochota pisania drugiej części, ale już jest ok! Plus mam małe problemy rodzinne, bywa. Ale już wróciłam!! + miałam małe, mega problemy w życiu, teraz już jest okej! 

BOŻE MAM JESZCZE JEDNĄ DLA WAS INFORMACJĘ, ROBIĘ CAŁKOWITEGO EDITA MÓW MI KAI I SPRÓBUJE COŚ FAJNEGO Z NIM ZROBIĆ B))) 



Dlaczego tak bardzo ludzie lgną do siebie? Pragnął swojej bliskości tak po prostu. Potrzeba widzenia drugiego człowieka, rozmowa z nim, a nawet pragnienie samych spojrzeń jest tak samo dla nas ważne, jak pożywienie. Jest nieodłącznym sensem naszego życia. 

Jednak są tacy ludzie, którzy za wszelką chcą unikać niektórych osób, z konkretnego powodu.

Tak Kai powinien postąpić. W końcu postanowił, że całkowicie o niej zapomni. Pozostawił ją samej sobie, z pewnością wyniszczonym organizmem nie tylko pod względem tamtego wieczoru. Chodzi bardziej o emocję, które zostawił w dziewczynie. Mimo to, gdy tylko ją zobaczył, automatycznie chciał przejść przez bar, aby zatopić swoje usta w jej szyi. Niczym wampir, który rządny krwi wbija swoje kły wiecznej zguby i cierpienia w skórę, wysysając całą energię życiową. Jednak, czy druga strona pragnęła tego tak bardzo, jak on sam? 

Gdy o tym myślał czuł, że drink podchodzi mu do gardła, przypominając mu jego gorzki smak. Napełniało go coś, co mógł nazwać zestresowaniem. 

Stres spowodowanym zawodem miłosnym nigdy nie jest dobry na żołądek, a z pewnością, kiedy wypiło się dobrego drinka. Wtedy czujemy się pełni emocjonalnie, ale jednak nie do końca. 

-Idiota, idiota. - powtarzał jego towarzysz, Kyungsoo. Szedł za nim krok za krokiem, patrząc na niego spod brwi. 

Stanęli na przeciwko trzech drzwi. Kai w tym momencie dokładnie się rozejrzał. Nie przeszli oni daleko, byli na drugim końcu sali, przy toaletach. Nawet stąd mógł zauważyć jej idealne plecy, które odkryte były, o dziwo, wycięciem. Wcześniej tego nie mógł zauważyć, może nawet nie chciał. Szybko przypomniał sobie, jak mężczyzna dotykał ja właśnie w jej nagim miejscu. Dzięki temu dostał ponownych ataków ciarek, a złość wypełniała jego płuca. Westchnął głośno, odwracając wzrok w stronę przyjaciela. 

-Kyungsoo, zamknij chodź na chwilę swoje usteczka. - powiedział z niewidocznym przez maskę uśmiech. - Pokaż mi, gdzie jest ten cholerny pokój. Czuję, że jej chłoptaś niedawno nas odwiedzi, a tego nie chcemy, prawda? 

-Ty chory pojebie. 

D.O ustał obok niego i pokazał mu drzwi, pomiędzy toaletą męską i damską. Kim bez większego zastanowienia ruszył zgrabnie swoimi nogami do przodu. Delikatnie dotknął zimnej, metalowej klamki, która zaatakowała go delikatnie prądem. Syknął i odsunął rękę. Wtedy dokładnie mógł na nią spojrzeć. 

Na ręce była jedna, wielka szrama. Przepasana była od palca wskazującego, do małego paluszka. Gdy odwrócił dłoń ujrzał, jak blizna ciągnie się dalej, w głębokie zakamarki czarnej bluzy. Na pamięć o tym cholernym dniu od razu poczuł swoje naładowanie w ciele, jednak czy było to wyładowanie złości, czy elektryczne, sam nie mógł dobrze tego stwierdzić. 

Po chwili Do otworzył drzwi z delikatnym uśmiechem. Najwidoczniej nie zauważył, że chłopak wpatrywał się w swoją naznaczoną dłoń. 

Przynajmniej miał taką nadzieję. 

Ruszyli więc w głąb długiego, wąskiego korytarza, przepełnionym czernią. Czarnowłosy natychmiast otworzył kolejne drzwi, które delikatnie rozświetliły dwie wchodzące do niego postacie. Sam pokój skąpany był w czerwieni światła, które, dzięki skromnemu umeblowaniu w tak wielkim pomieszczeniu, wyglądał jak scena teatralna. Na jednej ze skórzanych kanap  siedział on, dokładnie patrzył na nowe osoby, które weszły do pomieszczenia. Kai na sam jego widok od razu się napiął. Wytężył wzrok prosto na jego luźną posturę.

Tylko nie on... - pomyślał. Jednak od razu po tym powiedział: 

-Sehun. - Ten na jego głos z niedowierzaniem wstał. 

Jakie to było niefortunne spotkanie "starych przyjaciół", Ostatni raz widzieli się w Nowym Jorku, kiedy Kai był na skraju wytrzymałości psychicznej. Wtedy Sehun dokładnie mu się przyglądał i nie dowierzał.  Chłopak nie potrafił mówić, a nawet wykonać ruchu. Dokładnie rozumiał jego ból, jednocześnie go nie rozumiejąc.  Prawie nie znał dziewczyny, jednak po jej stracie całkowicie się załamał. Czuł się niczym wplątany w jakieś chore, alternatywne przedstawienie Romea i Julii.

Jednak nie to było teraz ważne...

-Kai! - okrzyknął, rozkładając ramiona. Szedł w jego stronę z firmowym uśmiechem. Podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.  - Jak dobrze cię widzieć zdrowego, silnego. Dużo jesz? Wysypiasz się? 

Jednak te szczęście nie trwało długo. Kai natychmiast warknął w jego stronę:-

-Musisz kłapać ozorem na wszystkie strony?

-Co masz na myśli? Co znaczą twoje słowa?

-Nie udawaj pacana. Wiem, że powiedziałeś Mii o Abby.

Na te słowa Sehun zamarł, jednak to był chwilowy moment wytchnienia. Zaraz na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek. Rozluźnił się całkowicie. Uwielbiał wkurzonego Jongina. Zawsze z zaciekawieniem patrzył, jak z szorstkiego i aroganckiego chłopaczka zamienia się w prawdziwego agresora, u którego złość tryskała jak lawa z wulkanu. Można by o tym napisać parę ksiąg, bo w końcu każde nowe zachowanie mężczyzny było interesujące.

Kim za to gotował się w środku. Wiedział, że Sehun jest kompletnym pacanem bez mógzu i wie, że lubi się na nim mścić, ale nie sądził, że tak po prostu powie tak oczywistą rzecz. Chociaż Mia miała prawo o tym wiedzieć. Była jedną z niewielu osób, które chciał, aby wiedziały wszystko o nim, nawet z tej gorszej strony. Dlatego w połowie było mu obojętne, czy się o tym dowie, czy nie. Jednak ostatnie lata pokazały z pewnością jakim on jest potworem wobec niej. Mogła to wykorzystać przeciwko niemu.

To był właściwy powód jego zjawienia się tutaj. To właśnie tutaj chciał to rozegrać - nie ważne, że było wszędzie pełno świadków. Bogowie mu świadkiem, zastrzeliłby go przy kimkolwiek, nawet przy policji.

-Co ty kombinujesz? - zapytał w końcu mężczyzny w czerwonym garniturze. - Chcesz ją do końca zbuntować przeciwko mnie? Już wystarczy, że mnie nienawidzi.

-Skąd w ogóle o tym wiesz? Kyungsoo ci o tym powiedział?

-Nie musiał, widziałem wszystko na własne oczy.

-Co masz...

-Ej! - wdarł się nowy głos, przez co wszyscy odwrócili się w jego stronę. Nowa osoba ukazała się przy drzwiach.

Wywarła na wszystkich szczególne wrażenie. Jego postawa, głęboki oddech. Z pewnością przedzierał się przez tłumy i ochroniarzy, żeby się tu dostać. Był niczym psychofan, który dążył do pożądanej gwiazdy. Tylko ten fan był o wiele bardziej źle nastawiony do swojego idola, niż wszyscy inni.

-Który zamówił drinka mojej dziewczynie? - zapytał i poprawił kurtkę. Naprężył swoje mięśnie, ukazał odważną pozę, przez co Kai zaśmiał się na całe gardło.

Chłopak analizował zachowanie mężczyzny w kapturze, które było dla niego nienaturalne. Normalny człowiek przeraziłby się go, tak jak to robi każdy. Co, jak co, ale Mia miała wielu adoratorów. Przez zwiewne sukienki i mocną szminkę przyciągała każdego. Jednak ona żadnego nie chciała, a mimo to, wybrała właśnie jego.

Dlatego musiał chronić to, co jest jego.

I tylko jego.

-Czemu jest ci tak do śmiechu? - zapytał zażenowany i podszedł bliżej chłopaka, który nadal nie potrafił opanować swojego śmiechu. - Odpowiadaj!

W końcu Jongin zakończył ze łzami w oczach z rozbawienia. Zdjął kaptur i pokazał swoją groźną twarz. Sehun na to pisnął z podniecenia. Już wyobrażał sobie podniecającą walkę pomiędzy dwoma samcami, którzy walczą nieustannie o samicę. Na jego zachowanie Do jedynie prychnął. W głębi duszy o wiele bardziej złościł się jednak na swojego przyjaciela. Znowu, najwidoczniej poniosły go emocję. Wiedział, że później chłopak będzie tego cholernie żałować, jednak go nie powtrzymał. Jedynie rozkazał:

-Hyesung, wyjdź. Nie jesteś tu mile widziany. Na pewno nie teraz i nie w tym momencie. W ogóle kto cię tu wpuścił?

-Kim jesteś, świrze? - zapytał, całkowicie lekceważąc swojego znajomego, za to skupiając się bardziej na nieznajomym. Korciło go, żeby skomentować jego poirytowany wzrok, jednak nie potrafił tego zrobić.

Co, jak co, ale ten wzrok paraliżował od środka, wysysając przy tym całą esencje jego odwagi.

-Robi się gorąco. - nowy głos ponownie pojawił się w pomieszczeniu. Wszyscy zwrócili się w jego stronę i ujrzeli czarnowłosego. W dłoni, która była blisko twarzy, trzymał dymiącego się papierosa. Włożył go do dużych ust i wciągnął toksyczny dym do swoich płuc. Szybko wypuścił dym. – Widzę, że moje gołąbeczki już się poznały?

-Suho.– odezwał się Kai. – Miło cię widzieć.

-W końcu się spotykamy, Kai.

-Kai?

Zdziwienie Kima Hyesunga było na tyle mocne, aby jego usta samowolnie się otworzyły, bo właśnie stał przed idiotyczną legendą. On, wielki obrabował największe szychy na świecie, po czym odszedł z zespołu i nigdy się nie pojawił. Jednak to nie dlatego Kim był tak podniecony, a zarazem tak przestraszony jego przyjściem. Na sam dźwięk ksywki mężczyzny, od razu przypomniała mu się historia Mii, którą opowiedziała mu po tym, gdy zrobili to razem pierwszy raz. Wspomnienie napłynęło do jego głowy. Pokój oświetlała jedynie mała lampka. Kontury jej ciała były delikatnie przez to podkreślone. Jędrność jej ciała mógł zobaczyć nawet bez soczewek, które zazwyczaj zakładał. Siedziała na kancie łóżka, otuliła własnym rękoma swoje ciało. Gdy chciał wykonać pierwszy ruch, szybko go odepchnęła.

-Co się stało?- zapytał, podchodząc powoli do niej bliżej. Dotknął delikatnie jej skóry pleców, na którym wystawały kości. – Myślałem, że chcesz tego tak jak ja...

-Przepraszam... - wydukała prawie łkającym głosem. Od razu zrozumiał, że płakała. – Nie mogę. Nie chcę cię zranić...

-Zranić? – zapytał i odsunął się od niej kawałek. – Dlaczego? Czy ja cię nie podniecam? Nie czujesz nic do mnie?

-Nie o to chodzi, idioto. -usłyszał delikatny śmiech.- Ja po prostu nie wyobrażam sobie seksu z nikim innym. Chce zapomnieć, ale nie potrafię.

Odwróciła się do niego, spojrzeli sobie w oczy. Na jej policzkach zaznaczone były czarne łzy. Włosy były delikatnie roztrzepane. Wyglądała jak jego siostra, na której same wspomnienie odwrócił wzrok od dziewczyny. Nie lubił o niej wspominać, nawet nie chciał tego robić. To w niej jako pierwszy się zakochał, jednak ona kochała innego. Do tego myśl kazirodztwa przerażała ją tak bardzo, że zerwała z chłopakiem wszelki kontakt. Przez to chłopak całkowicie się załamał. Jego złamane, nastoletnie serce do tej pory nikt nie skleił. Gdyby nie brunetka, którą spotkał smutną w barze szybkiej obsługi nadal pogrążony byłby w wewnętrznej żałobie swojego serca.

Dlatego chciał zacząć na nowo życie, bez niej, a z Mią.

Nagle zaczęła mówić powoli każde słowo, tak jakby każda sylaba, każde zdanie było dla niej wielkim bólem. Były one niczym nóż w jej idealne, kobiece plecy. Trzymała w uścisku swoje dłonie, nie puszczała ich, tak jakby chciała dodać sobie więcej otuchy. Wsłuchał się w jej delikatny, zapłakany głos, który opowiadał mu o jej przeszłości. Ktoś ją skrzywdził, jednak ona nadal go kocha. Pragnie jego bliskości. Od przyjazdu do Korei próbuję na nowo go spotkać, mija miejsca, w których z pewnością jest na co dzień, jednak nigdy go nie spotkała.

Nic więcej nie chciała mu powiedzieć, wycierając łzy nie potrafiła spojrzeć mu w oczy, co o wiele bardziej go bolało.

-Co mam zrobić, żebyś o nim zapomniała? – zapytał, wracając do niej wzrokiem. – Co mam zrobić, żebyś poczuła się od niego wolna?

-Pokaż mi, jak bardzo mnie kochasz...

Legendarny Kai, z którego wcześniej brał przykład, okradł ją i oszukał. Rozkochał i zostawił. Przed spaniem obiecał jej, że gdy tylko go spotka, rozszarpie go na kawałki, a potem usmaży go na oleju. Ona jedynie głośno się zaśmiała i stwierdziła, że to nigdy się nie stanie.

-Nawet byś go nie dotknął. Jestem pewna, że zginąłbyś szybciej, niż on zdążyłby mrugnąć. – powiedziała, po czym wtuliła się w niego do snu.

Dlatego teraz miał okazję to sprawdzić.

Automatycznie rzucił się się na chłopaka z zaciśniętymi pięściami. Jego złość narodziła w nim nieoczekiwaną odwagę i pewność siebie. Tak, chciał zobaczyć, jak z jego ciała leci krew i chciał zobaczyć, jak cierpi. Musiał odkupić jej cierpienie, za wszelką cenę.

Kai jednak był o wiele sprytniejszy i mądrzejszy. Wyśmiał go w myślach – lekkomyślność chłopaka sprowadzi go jedynie do piekła. Dlatego ominął jego rękę, która pędziła w stronę jego twarzy. Od razu wykorzystał bliskość między nim i złapał go jedną ręką za nadgarstek, aby przerzucić go przez swoje plecy. Jego rywal upadł na podłogę z hukiem, co jedynie wywołało uśmiech na jego twarzy.

-Jaki agresorek.- okrzyknął Suho i podszedł do chłopaka, po czym przy nim uklęknął. Kai za to miał czas na uspokojenie się i zebranie myśli. Gdyby nie jego poprzedni szef, z pewnością szybko doskoczyłby do chłopaka i dokończyłby swoje dzieło.

– Zapomniałem, że jesteś z Mią.- kontynuował. - Wybacz mi, że musiałeś zostać tak znokautowany przez miłość jej życia. Jakie to smutne. – otrzepał papieros z zbędnego popiołu na jego skórzaną kurtkę. Patrzył mu prosto w oczy ze złowieszczym uśmiechem. – Ciekawe co by się stało, jakbym ją tu zawołał? Komu wpadłaby w ramiona? Swojemu chłopaczkowi, którego tak naprawdę nie kocha, czy swojej miłości życia, za którą tęskni dniami i nocami?

Tym sposobem Suho na tyle podminował chłopaka, że ten automatycznie wstał. To właśnie miał w planach. Uwielbiał oglądać koguty w klatkach, które walczą o względną dominację. Szkoda jednak, że tylko jeden z nich jest na tyle mądry, aby zachować wszelkie względności spokoju.

-Przymknij morde!- warknął mu prosto w twarz, na co Suho jedynie parsknął i wstał. Wyrzucił swojego papierosa i zdeptał go, aby nie wywołać pożaru. Cała trójka – licząc Suho, Kai'a i Sehuna głośno się zaśmiała. Manipulacja ludźmi była dla nich wielka frajdą. Do za to nic się nie podobało.

- Uspokój się Kim. – powiedział czarnowłosy i podszedł do niego. – Myślisz lekkomyślnie, co z pewnością nie przyniesie ci nic dobrego. Wracaj tam, skąd przyszedłeś, do Mii, która nadal na ciebie czeka.

Chłopak w skórzanej kurtce za to zaczął walczyć ze sobą wewnętrznie. Wiedział, że musi pokazać temu gnojkowi, gdzie jego miejsce. W jego piersi rosło przyjemne ciepło, a chęć dalszych pobić prowadziło go dalej. Jednak, czy byłoby mu to potrzebne? Myśl, że go pokonał to jednak nie wszystko. Pomimo, że będzie go rozpierać wewnętrzna duma, to on z pewnością nie potrafiłby spojrzeć jej w oczy.

Po prostu.

Gdy tylko chciał się wycofać, dać za wygraną, ktoś zabrał głos.

-Właśnie.- Sehun wtrącił się w końcu, uśmiechając się uroczo. – Mia czeka na ciebie, na mężczyznę, którego nie kocha i nigdy nie pokocha. W głowie ma kogoś innego, nie ciebie. Idź do niej, kochaj ją.

Wtedy nie wytrzymał. Ponownie rzucił się na Kai'a z wyciągniętą pięścią do tyłu. Znowu popełnił ten sam błąd, który Kai wykorzystał. Znowu zgrabny unik, znowu przerzut przez plecy i znowu ten sam ból, tylko że o wiele gorszy. Jongin nie potrafił już wytrzymać. Przybliżył się do sparaliżowanego chłopaka i przyłożył swoją dłoń do jego szyi tak, aby chłopak nie mógł wstać.

-Jeśli już tu jesteś, to posłuchaj gówniarzu co mam ci do powiedzenia. – warknął mu do ucha zadowolony. – Chciałem się powtrzymać, jednak nie potrafię. Gdy tylko zobaczyłem ciebie obok niej myślałem, że dostanę kurwicy. Nawet nie wiesz w jakich scenach wyobrażałem sobie naszą dwójkę, ciebie i mnie. Testowałem na ciebie tyle tortur i to na jej oczach...

-Jesteś popierdolny! – krzyknął, wiercąc się w różne strony.

-Ja? Popierdolony? Nic z tych rzeczy. – można było wyczuć irytację w jego głosie. – Jestem całkowicie zdrowy, tylko jest coś we mnie trochę z wariata. Brzemie też we mnie pewna postać irytacji względem takich idiotów jak ty, ale to mała kwestia mojej osobowości. A teraz słuchaj, bo nie będę dwa razy powtarzać. Mam dla ciebie propozycje nie do odrzucenia.

-Skąd taka pewność? Myślisz, że zagram tak, jak ci każę?

-Uwierz mi. Mam znajomości w całym kraju. Wystarczy jeden telefon, a twoje życie będzie skończone. Pamiętaj, twoja siostra chciała żyć normalnie i gdyby dowiedziała się na jaką drogę zszedł jej kochany brat, z pewnością nie byłaby szczęśliwa. Tak w ogóle, jeszcze obchodzi ją twój los?

Zamarł na chwilę, jednak po chwili krzyknął:

-Skąd wiesz o mojej siostrze?!

-Ja wiem wszystko. Tak jak mówiłem, mam wtyczki w całym kraju. Śledzą każdy twój ruch, gdy tylko chcę. Jak myślisz, dlaczego spotkałeś Mię? Z pewnością nie z przypadku.

-Co masz na myśli?

-Poznałeś ją w barze szybkiej obsługi, gdzie wcześniej pracowała, prawda? To bardzo proste. Od swojego dobrego znajomego dostałeś newsa. Spodziewałeś się tam kogoś innego. Ta osoba była ci bardzo bliska, sądziłeś, że chce odnowić wasze relacje. Jednak nie, to było moje małe oszustwo tylko dlatego, żebyś poznał Mię.

Chłopak nie odezwał się ani słowem. Po prostu nie potrafił. Z niezrozumienia zaniemówił. Dobrze pamięta ten dzień, gdy jego kolega przyszedł do niego i powiedział, że spotkał się z jego siostrą. Pamiętał jak bardzo się cieszył, gdy powiedział mu, że ona chcę wszystko naprawić, ponieważ za bardzo go kocha jako brata. Wtedy chociaż na tym mu zależało. Wolał patrzeć na nią codziennie, zamiast nie widzieć jej do końca swojego życia. Szedł z najpiękniejszym bukietem kwiatów, na jakie było go stać, do taniej sieciówki z jedzeniem.

-Jesteś pojebany... - powtórzył, tym razem o wiele ciszej.

-Skończycie w końcu?- wtrącił się Sehun. – Kai. Jeśli chcesz się zemścić, przypierdol mu porządnie i wypuść go. Mamy ważniejsze rzeczy do omówienia.

Kim spojrzał się na niego ze złością. Czuł, jak wnika w jego umysł napędzany chomikiem i czyta z niego jak z otwartej kartki. Widział, jak pod presją jego wzroku ten musiał całkowicie zmienił swoje zachowanie. Przez o odwrócił wzrok. Tym samym Jongin puścił chłopaka.

-Wyjdź. – w końcu Kyung rozkazał twardym głosem. Jego wzrok nie był już tak łagodny, jak poprzednio.

-Pamiętaj. – znowu przemówił Kai. – Mnie tu nie było i nigdy nie będzie. Nic nie widziałeś. Jeśli powiesz jej, albo komukolwiek słowo, obiecuję ci, że nie przetrwasz tak łatwo kolejnego dnia.

-To chociaż powiedz mi, czego ode mnie wymagasz. – zarządał, poprawiając swoją wymiętą koszulkę.

-Po prostu pilnuj ją jak najlepiej potrafisz.

Hyesung nic więcej nie mówiąc po prostu opuścił pomieszczenie jak najszybciej.

-Jeśli nie ma już świadków to możemy już zacząć? – Suho powiedział, uśmiechając się firmowo. – W końcu jest coś o wiele ważniejszego, niż ten małolat, prawda Kai?

Słysząc jego propozycję, odwrócił się do niego nagle w jego stronę. Obaj zbadali siebie wzrokiem...

-Po co, przyjąłeś Mię, gadaj. – powiedział bez zastanowienia, wyciągając palec wskazujący delikatnie w jego stronę. Miał być to raczej gest grożący. Suho jedynie zaśmiał się na jego gest, a nawet słowa.

Tak bardzo zabawnie wyglądał, gdy się wściekał.

-Jest mi potrzebna. – zaśmiał się delikatnie i usiadł się na jednej z sof. Założył nogę na nogę i jeszcze raz dokładne zbadał posturę swojego byłego wspólnika. – D.O z pewnością mówił ci o osobie trzeciej.

-Wspominał, że ktoś taki istnieje. – Kai postanowił usiąść naprzeciwko niego. –

You are reading the story above: TeenFic.Net