2.

Background color
Font
Font size
Line height

Budzę się. To była gorąca noc. Antek bardzo się starał . W końcu czuję się szczęśliwa. Czuję, że naprawdę od dziś będzie lepiej.  Kręcę się po łóżku. Jednak nie czuje znajomego zapachu, ani ciepła bijącego od Antka. Podnoszę się do pozycji siedzącej. Nikogo nie ma.  Wstaję i zakładam swój szlafrok na nagie ciało. Idę do łazienki, poprawiam swoje ciemne, długie brązowe włosy.

Nie jestem brzydką kobietą. Mam duże ciemne zielone oczy, okrągłą buzie. Wszystko to co kobieta powinna mieć, czyli nienaganną figurę, za którą bardzo często dostaję komplementy nie tylko od Antka. Od czasu do czasu nosze okulary.

Płukam buzie  i wychodzę z sypialni. Kieruję się na dół. Kiedy słyszę jak mój narzeczony kłóci się z kimś przez telefon, zatrzymuję się i nasłuchuje.

- Tak przeczytałem. Nawet się nie waż skurwysynie! Rozumiesz?! Miałeś trzy lata by zapomnieć! Zbliż się tylko! Zabiję Cię! Chuj Cie to obchodzi! Tylko spróbuj! Halo? Halo?! - Drze się do komórki.

-Kotku? - Schodzę i przytulam się do jego pleców. - Co się stało? - Odwraca się. Jest wściekły.

- Wstałaś już? A nic małe problemy w pracy. - Odwraca się do mnie buzią i łagodnieje.- Kochanie dzisiaj idę normalnie do pracy. Wracam na 15 i zabieram Cię na kolacje. Tylko bądź gotowa na ta 15. - Uśmiecha się do mnie i całuje namiętnie tak jak wczoraj.

- Dobrze rozumiem, będę czekać. - Poprawiam jego krawat.

XxX

Jem właśnie obiad kiedy do domu przychodzi jeden z "ochroniarzy".

- Pani Łucjo mogę wejść? - Pyta, wysoki łysy chłopak.

-Tak proszę. Co się stało? Siadaj. - Mówię do niego i pokazuję ręka na krzesło.

- Nie, nie ja w innej sprawie. Przyszła jakaś Klara. Mówi, że jest Pani siostrą. - Klara w moim domu? Wow... Coś ze mną nie tak czy z nimi? Nikt oprócz mojej mamy tu nie przychodzi i się do mnie nie odzywa.

- Dobrze, niech wejdzie. - Chłopak odchodzi i po chwili do jadalni wchodzi Klara.

Nie wyglada dobrze. Jest blada. Coś ją męczy.

- Usiądź proszę. Źle wyglądasz. Coś w domu? - Pytam sztucznie się martwiąc. Tak jestem wredna. Ona też mnie gnębiła. Kablowała do ojca na wszystko. Siada. - Dam Ci zupy. - Mówię i idę do kuchni.

- Łucjo ja... - Nie może z siebie nic wydusić.

- Mów proszę, coś w domu? Z chłopakiem? O co chodzi? Jedz. - Podsuwam jej talerz pod buzie.

Klara ma Czarne włosy i piękne, błękitne oczy jest podobna do ojca. Szczuplutka, krucha. Niestety charakter zepsuty.

- Em... ja... Jest Antoni w domu? - Pyta i rozgląda się.

- Nie, niee ma go. Mów o co chodzi nie mam na Ciebie całego dnia. - Opieram brodę o rękę i przeszywam ją wzrokiem.

- Łucja ja chyba jestem w ciąży... ojciec nie może się o tym dowiedzieć. - Zamieram na słowo ciąża. Klara będzie miała dziecko. Dziecko. Opieram się o krzesło, otwieram buzie.

- Byłaś już u lekarza? - Biorę telefon w dłoń.

- Nie. Boje się. -  Mówi i spuszcza wzrok.

Biorę telefon i dzwonie do mojej Pani doktor. Na szczęście ma wolne dwie następne godziny.

- Zakładaj buty jedziemy. Może po prostu był to zły test. - Mówie zmartwiona. Dziecko. Klara będzie miała małe szczęście. Mi nie było dane noszenie tej małej istoty pod serce. 

Posłusznie wstaje. Proszę Filipa, żeby nas zawiózł. Całą drogę trzymam Klarę za rękę. Chcę dodać jej otuchy. Dziecko to wielka odpowiedzialność.

Wychodzimy z auta i prowadzę moją siostrę do przychodni. Siada a ja czekam, aż Pani doktor do nas wyjdzie.  Klara  jest załamana.

- Wszystko będzie dobrze obejmuję ją.  Pani doktor nas woła. - Wchodzimy do gabinetu. Przestawiam jej Klarę.

Kobieta przystępuje do badania. Na monitorze urządzenia, pokazuje jej małą fasolkę.

- Tak. Jest Pani w ciąży. -  Uśmiecham się do dziewczyny ale ona najwidoczniej nie jest zadowolona z tej wiadomości. - Gratuluję. 

Płacę Pani doktor i zaraz po wizycie znów zabieram ją do siebie. Jestem bardziej szczęśliwa niż ona.

- Klara wszystko będzie dobrze zobaczysz. Będę Ci pomagać. Jeśli ojciec Cię wygoni nawet poproszę  Antka, żebyś u nas zamieszkała przez jakiś czas. Musisz o siebie dbać pamiętaj. - Zakładam jej kosmyk włosów za ucho. Łzy płyną po jej policzkach. Wpatruje się w zdjęcie z USG.

- Nie dam sobie rady. - Płacze, a ja ją przytulam. - Co ja powiem rodzicom...

- Nie martw się stanę po Twojej. - Głaszcze jej włosy

- Nie... ojciec dostaje szału na każde Twoje słowo. - No tak ten tyran mnie nienawidzi.

Dojeżdżamy do domu. Przed bramą przypomina mi się jeszcze jedno ważne pytanie.

- Kto jest ojcem Klara? - pytam dziewczyny. Zamiera, cała sztywnieje.

- Emm... - kręci- Ja ... nie mogę

- Możesz on też musi wiedzieć. - Wjeżdżamy na podwórko.

- Ojcem jest...- Zaczyna się trząść, jej usta drżą.

- Mów Klara i tak się dowiem. - Poganiam ją, mocno trzymając za rękę.

- Ojcem jest Antonii - Co ?

Jestem jak w transie. Wychodzę z auta bardzo powoli. Wchodzę po schodkach. Trzymam się framugi drzwi... Co ty powiedziałaś... dziwko. Dziecko Antoniego? Jak kiedy? Dziecko które ona nosi jest jego? Jak ... Nasze już dawno nie żyje a on...zrobił kolejne mojej siostrze?!  Wchodzę do domu, głośno przy tym trzaskam drzwiami. Opieram się o nie.

- Nie to nie możliwe... o czym ona mówi.... - Słyszę jej szloch za drzwiami.

- Łucja to nie tak jak myślisz... my byliśmy ... pijani... nie chciałam tego... - Szlocha za drzwiami.

Nie wytrzymuje. Nie mogę tego słuchać. Zaraz wybuchnę!

- Nic nas nie łączy! To była tylko jedna noc! - Łka za drzwiami a moja cierpliwość się kończy.

Otwieram drzwi na oścież. Widzę jak siedzi na wycieraczce i płacze. Łapie ją za czarne kudły i wprowadzam do domu. Trzaskam drzwiami.

- Ty mała dziwko! Jak mogłaś wleźć mu do łóżka!?- Drę się na nią, a ta sierota nawet nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy. - Przez osiemnaście lat mnie dręczyliście! Teraz znów niszczycie mi życie!

- Byliśmy pijani...- szepcze.

- No i co?! Mam Cię w złotą ramkę oprawić?! Bo niby nie chciałaś ale to zrobiłaś?! Gdybyś nie była w ciąży, nie wyszłabyś z tego domu! - Krzyczę jej w twarz.

- Łucjo ja je usunę... daj mi tylko pięć tysięcy i te dziecko zniknie. - Łka i klęczy przede mną na dywanie. - Proszę, nikt nie może się dowiedzieć.

- Chyba sobie żartujesz! Urodzisz to dziecko, chodźbym miała dzień i noc trzymać Cię za rękę! Ono nie jest winne! Ale wy oboje, możecie złapać się za rękę i wypierdalać! - Po moich policzkach zaczynają płynąć łzy. - Oszukiwaliście mnie przez 2 miesiące!

- On Cię okłamywał przez 3 lata! - Wykrzykuje.

- O czym Ty pieprzysz?! - O czym ona do cholery mówi?

- Dwa miesiące temu, kiedy Ty byłaś w kurorcie nad morzem, Antonii odwiedził jeden z klubów, w którym byłam ze znajomymi. Napił się jak świnia. Czekał na kogoś. Po godzinie przyszedł do niego jakiś facet. Wysoki, wyższy od niego, czarny, miał czarne włosy. Kłócili się o Ciebie. Mówili coś o jakimś zakładzie....

- Jakim kurwa zakładzie?! Co ty pieprzysz !?

- Słuchaj! Wyszli na dwór. Poszłam za nimi. Ten czarny. On mówił, że wraca, że nie zostawi tego wszystkiego tak, że nie pozwoli żeby Antek Cię tak traktował. Kłócili się tak z 15 minut, aż ten odjechał. Antonii się schlał. Ja też nie byłam trzeźwa. Jakoś na siebie wpadliśmy i...

- Wyjdź z tego domu!!! Już!!! - Drę się na nią.

- Łucja ...

- Wyjdź ty mała ździro! Nie wpieprzaj się w moje życie!! - Otwieram jej drzwi i wypycham ją. - Tylko się dowiem, że wyskrobałaś to dziecko a pożałujesz! Filip odwieź ją do domu! - Krzyczę do chłopaka i zatrzaskuje drzwi.

Jaki facet? Jaki zakład? O czym ona pieprzy!  Jest z nim w ciąży! Jak oni mogli mi to zrobić! Osówam się na podłogę i zanoszę płaczem.

Z Kim on się kłócił? Wraca? Kto wraca? Kim on był? Czarny, wysoki facet...  Nie to nie mógł być on... zostawił mnie tak z dnia na dzień... to nie mógł być Igor.

You are reading the story above: TeenFic.Net