IV

Background color
Font
Font size
Line height

W jedno ze środowych przedpołudni rozdzwoniła się jego komórka, informując o połączeniu z kancelarii 'Cieplak & Krzemińska'. Jednym krótkim zdaniem sekretarka poinformowała go, że sprawa rozwodowa została wyznaczona na piątego czerwca o jedenastej. Wreszcie się doczekał. Pierwszy krok do definitywnego rozstania z panią Febo miał nastąpić za miesiąc. Od dawna miał z panią mecenas ustaloną taktykę działania.


Ramię w ramię przemierzali ponury korytarz warszawskiego sądu, kierując się w stronę sali numer czterysta siedem. Prowadzili luźną pogawędkę, dzięki czemu Marek nie myślał o zbliżającej się nieuchronnie konfrontacji z żoną. Już z daleka było widać, że Cieplak i Dobrzański świetnie czują się w swoim towarzystwie. Celowo dzień wcześniej zadzwonił do adwokat, proponując, że może ją zabrać z kancelarii i zawieźć do sądu. Chciał uniknąć sytuacji, gdy prawie była żona mogłaby po raz kolejny urządzać mu sceny i zwalać winę na niego. Wystarczyło, że musiał się z nią męczyć w firmie, choć od czasu, gdy złożyła pozew o obarczenie go winą nieco się uspokoiła. Najwidoczniej doszła do wniosku, że jeśli nie będzie na każdym kroku go atakować, Dobrzański z wdzięczności przystanie na jej warunki rozwodu. Pani mecenas odmówiła, ale zaproponowała, żeby spotkali się kwadrans wcześniej, przy jednym z bocznych wejść. Jej również podejście pod salę z klientem było na rękę z uwagi na Dawida. Zbliżającej się parze z daleka przyglądała się wysoka brunetka w czerwonym żakiecie i czarnych spodniach. Wydawała się wyraźnie zaskoczona i niezadowolona z faktu, że u boku jej męża kroczy piękna kobieta. U jej boku stał przystojny blondyn średniego wzrostu, w okularach, ubrany w togę z zielonym żabotem. Ulka z niechęcią spojrzała na Rybskiego, który przyglądał się jej z zainteresowaniem. Trzeba było przyznać, że w dopasowanej sukience przed kolano w kolorze grafitowym prezentowała się elegancko, acz niezwykle kobieco. Rzucając ogólne dzień dobry pewnym rokiem skierowała się do stojącej pod oknem ławki i z przepastnej torebki, w której zawsze nosiła akta spraw, wyciągnęła zwiniętą w rulon togę. Dobrzański na powitanie skinął głową i bez słowa usiadł na ławce.

- Mam nadzieję, że nie będzie opóźnienia – rzuciła w stronę bruneta, zapinając ostatnie guziki. Starała się nie dać tego po sobie poznać, ale była zdenerwowana. Tylko ona wiedziała, ile w rzeczywistości kosztuje ją to spotkanie z blondynem. Postawiła sobie za punkt honoru, że wygra tę sprawę, ale tak naprawdę nie miała gwarancji jaki będzie jej finał. Nie chciała straszyć Dobrzańskiego, ale doskonale wiedziała, z jakim przeciwnikiem ma do czynienia. Wielokrotnie była świadkiem nieczystych zagrywek Rybskiego. W duecie z Pauliną Febo tworzyli mieszankę wybuchową. Ona już w czasie trwania małżeństwa wspinała się na wyżyny krętactwa by tylko wykorzystać ufność i naiwność męża. Obrzucając Febo krótkim spojrzeniem musiała przyznać, że wyglądała ona na kobietę wyniosłą, zimną i nieprzystępną. Kompletnie nie pasującą do Dobrzańskiego. Twierdził, że ożenił się z miłości, zastanawiała się, co go w niej pociągało. Uroda? Z zamyślenia wyrwał ją głos, który jeszcze do niedawna wywoływał ciarki na plecach

- Miło cię widzieć – tuż obok stał Dawid, przyglądając jej się bezczelnie prosto w oczy

- Szkoda, że ja nie mogę powiedzieć tego samego – wypaliła, ale bardzo szybko żałowała swoich słów. Obiecywała sobie pełen profesjonalizm

- Nie sądziłem, że tak szybko spotkamy się na sali sądowej. To będzie ciekawe starcie – spojrzał na nią z wyższością

- W to nie wątpię – uśmiechnęła się z satysfakcją. W duchu zastanawiała się, czy Dobrzańska przyznała się mu do romansu. Od dalszej konwersacji uratowała ją kobieta, która wyszła z sali sądowej wyczytując donośnym głosem

- Sprawa z powództwa Marka Dobrzańskiego przeciwko Paulinie Febo-Dobrzańskiej o rozwód.

Uprzejmie przywitała się z sędzią i zajmując jedną z ław, wyjęła pokaźnych rozmiarów teczkę wypełnioną dokumentami i kalendarz. Miała nadzieję, że sędzia nie będzie stronniczy. Nie znała go. Orzekał w warszawskim sądzie od niedawna. Standardowymi formułkami rozpoczął posiedzenie

- Stawił się powód, pan Marek Dobrzański wraz z pełnomocnikiem – czterdziestolatek dyktował protokolantce

- Adwokat Urszulą Cieplak, ustanowioną do sprawy. Pełnomocnictwo w aktach – płynnie wyrecytował

- Oraz pozwana, pani Paulina Febo-Dobrzańska wraz pełnomocnikiem

- Adwokatem Dawidem Rybskim. Pełnomocnictwo w aktach sprawy – Dobrzański przyglądając się blondynowi musiał przyznać, że biła od niego niesamowita pewność siebie. Ewidentnie był to typ, który lubił dominować i wgrywać

- Pozew o rozwód złożył pan Dobrzański, jednak widzę w aktach wniosek pozwanej o orzeczenie rozpadu małżeństwa z wyłącznej winy powoda. Podtrzymujcie państwo swoje stanowisko? – spojrzał w kierunku Dawida, który podrywając się z miejsca rzucił krótkie

- Tak wysoki sądzie

- Pani mecenas?

- Mojemu klientowi zależało na szybkim i spokojnym rozwodzie, stąd nasz wniosek o orzeczenie rozwodu bez orzekania o winie. Pan Dobrzański chciał rozstać się z żoną w możliwie przyjacielskiej atmosferze, bez wywlekania wszelkich spraw rodzinnych, ale jeśli taka jest wola pani Febo-Dobrzańskiej, to przychylamy się do orzekania.

- Dobrze – westchnął spoglądając w rozłożone przed nim dokumenty – Pani tutaj w pozwie zawarła wniosek o podział majątku. Doskonale zdaje sobie pani sprawę, że w zdecydowanej większości takie sprawy kierowane są do Sądu Rejonowego

- Tak, wiem wysoki sądzie. Jednak mogę zapewnić, że podział majątku nie będzie skomplikowany, z pewnością ten wątek wielokrotnie będzie pojawiał się w trakcie trwania sprawy i zapewniam, że podział dokonany przy sprawie rozwodowej nie wydłuży czasu jej trwania – sędzia z uwagą słuchał, co ma do powiedzenia

- Wyjątkowo przychylam się do pani wniosku. Zaczynajmy. Panie mecenasie, bardzo proszę – wzrok zebranych skierował się na Rybskiego. Blondyn rozpoczął swoją przemowę. Snuł przed sędzią wizję opuszczonej i zaniedbywanej przez męża Pauliny. Ona kochała i cierpiała w domu, on nie wychodził z pracy albo spędzał czas na służbowych wyjazdach. Prosiła męża o więcej czasu dla nich, o próbę ratowania małżeństwa, nawet była gotowa poddać się terapii, ale on nie chciał słuchać. Ponoć całą jego uwagę skupiało odnawianie znajomości z Klaudią Nowicką. Adwokat twierdził, że Marek nigdy de facto Pauliny nie kochał, że od początku czuła ona, że jest zamiast Klaudii. Dobrzański ożenił się z nią tylko dlatego, że nie mógł być z modelką. Paulina całe małżeństwo czuła się niekochana i odtrącona przez męża. I nie przyjmowała do wiadomości o ich rozstaniu, ale Marek zadecydował za nich oboje. Najwyraźniej dosyć miał prowadzenia podwójnego życia. A faktem, że chciał się żony pozbyć i dążył do pełnego związku z modelką był fakt jego szybkiej wyprowadzki i złożenia dokumentów rozwodowych. Dobrzański słysząc te rewelacje kręcił tylko głową z niedowierzaniem, ale i zniesmaczeniem. Nie sądził, że Paulina potrafi tak perfidnie zaklinać rzeczywistość tylko po to, by zyskać trochę pieniędzy. Wreszcie przyszedł czas na Ulę. Marek z kamiennym wyrazem twarzy obserwował żonę, która nawet sposobem siedzenia wyrażała swoją nonszalancję.

- Słuchając tego, o czym mówił pan mecenas – z satysfakcją przyjrzała się Dawidowi – trudno nie odnieść wrażenia, że pani Febo wraz ze swoim pełnomocnikiem, delikatnie mówiąc minęli się z prawdą. To pani Febo-Dobrzańska od początku nie traktowała tego małżeństwa poważnie. Nie starała się umacniać tego związku, nie zależało jej na budowaniu głębokiej i trwałej relacji z mężem. Państwo Dobrzańscy biorąc ślub założyli rodzinę. Rodzinę, której naturalnym efektem powinny być dzieci. Pomimo wielkiej chęci ze strony mojego klienta, jego żona nie godziła się na posiadanie dziecka. Pan mecenas wspominał o tym, że pan Dobrzański stawiał pracę ponad rodzinę. A czy jego żona nie stawiała własnych zachcianek ponad rodzinę? Czy relacje towarzyskie nie były ważniejsze od męża? – Paulina wypowiadanymi słowami była wyraźnie rozbawiona, uśmiechając się lekceważąco pod nosem - Mój klient jest prezesem rodzinnej firmy. Firmy, z której się utrzymywali, z której dochody czerpała również pani Paulina. Dbanie o dobrą kondycję firmy leżało w interesie rodziny. Pani Febo wielokrotnie zostawiała męża i firmę i wyjeżdżała do swojej posiadłości we Włoszech tylko po to, by się relaksować, podtrzymywać znajomości towarzyskie, robić zakupy. Nie dążyła do kompromisu, przełożenia wyjazdu o kilka dni, by mąż mógł jej towarzyszyć, by uniknąć nakładania się terminu wylotu z posiedzeniami zarządu. Nie odwiedzała tam rodziców, nie opiekowała się schorowaną babcią, więc trudno znaleźć wytłumaczenie dla częstych i dość długich pobytów w Mediolanie. Ciężko znaleźć wytłumaczenie dla samotnych wyjazdów. Ale podstawowym powodem rozpadu tego małżeństwa, powodem dla którego mój klient mimo tego, że darzył żonę głębokim uczuciem, zdecydował się złożyć pozew o rozwód, wyprowadzić z domu i zakończyć to małżeństwo jest zdrada, której dopuściła się pani Paulina Febo-Dobrzańska – mówiąc to Ulka bezczelnie patrzyła się w oczy Dawida. Paulina w moment zbystrzała, obrzucając męża spojrzeniem pełnym zaskoczenia i przerażenia. A Dobrzański siedział przyglądając jej się smutno, choć na jego twarzy można było doszukać się również cienia satysfakcji. Miał niemal wypisane na czole 'no i co?'. Próbowała robić z niego idiotę, próbowała wszystkim wmawiać, że to jego wina, nie zdając sobie sprawy, że on doskonale wie o jej podwójnym życiu – Mój klient widząc żonę w objęciach innego mężczyzny , kiedy to miała być na zakupach we Włoszech, zrozumiał, że to małżeństwo od dawna było fikcją, że żona od dawna go nie kocha i że tego związku nie uda się już uratować. Całkowitą winę za rozpad tego małżeństwa ponosi wyłącznie pozwana – zajęła swoje miejsce, wymieniając z Dobrzańskim porozumiewawcze spojrzenia. Oboje byli zadowoleni z przebiegu dzisiejszej rozprawy. I już miał się odezwać sędzia, gdy nieoczekiwanie głos zabrał Rybski, uprzednio konsultując się z Włoszką

- Przyjacielski uścisk został najwyraźniej źle zinterpretowany przez pana Dobrzańskiego

- Doprawdy? – udała zaciekawienie

- Nie przyszło pani mecenas do głowy, że moja klientka szukała zrozumienia, pocieszenia, dobrego słowa z ust znajomego, któremu mogła się zwierzyć z kolejnej kłótni z mężem, odtrącenia z jego strony, problemów w małżeństwie wynikających z jego zażyłych stosunków z panią Nowicką? – Dawid próbował ratować sytuację, choć doskonale widziała, że był zaskoczony informacją o zdradzie. Najwyraźniej brunetka nie była z nim do końca szczera, sądząc, że o jej romansie nikt nie ma pojęcia

- Przesłuchajmy w takim razie panią Febo na okoliczność zdrady małżeńskiej – zwróciła się w stronę sędziego

- Proszę wstać – doskonale widział, że w jego żonie aż się gotuje. Wystała wyraźnie wściekła, że ktoś odkrył jej sekret – Czy w czasie trwania małżeństwa łączyły panią intymne relacje z innymi mężczyznami?

- Nie – odparła pewnie

- A kim był mężczyzna, z którym widział panią mąż? – dopytywał

- Najprawdopodobniej był to Piotr Sosnowski, kardiolog ze szpitala, w którym leczył się mój teść. Tak się poznaliśmy i zaprzyjaźniliśmy. Kilka razy wpadliśmy na siebie na mieście, wypiliśmy razem kawę, zjedliśmy lunch. Mogłam liczyć na jego zrozumienie, gdy mąż mnie odtrącał. To chyba nie jest zabronione?

- Czyli łączą państwa wyłącznie relacje przyjacielskie?

- Tak.

- Pani mecenas, jakieś pytania?

- Nie zapytam pani czy zdradziła pani męża z tym lekarzem. Zadam pani pytanie ważniejsze. Jak długo trwał ten romans?

- Próbuje mi pani wmówić coś, czego nie ma – szła w zaparte, czując na sobie uważne spojrzenie Dobrzańskiego – Marek próbuje wmówić mi romans, by ukryć swoje grzechy.

- Doprawdy, nie miała pani romansu? To w takim razie, jak wytłumaczy pani te zdjęcia – podeszła do nich, kładąc na drewnianej ławie trzy fotografie, przedstawiające Paulinę z Sosnowskim w intymnych sytuacjach. Odbitki tych samych zdjęć położyła przed sędzią – Proszę o dołączenie do akt sprawy – zwróciła się do sędziego, wybitnie zainteresowanego materiałami – Więc?

- Moja klientka nie będzie teraz składać wyjaśnień – wtrącił Rybski – Prosimy o chwilę przerwy – próbował ratować sytuację. Musiał ustalić jakąś linię obrony, chociaż miał świadomość, że z tymi dowodami nie będzie łatwo wszystkiego odkręcić. Sędzia krytycznie spojrzał na zegarek. Od dziesięciu minut powinna trwać już kolejna sprawa.

- Nie mamy już na to czasu. Przerywam posiedzenie. Koleje odbędzie się dwudziestego lipca o dziewiątej. Wtedy też pojawią się wskazani przez strony świadkowie. Dziękuję, to wszystko – Ula otworzyła kalendarz, wpisując termin kolejnej rozprawy. Uśmiechnęła się do Dobrzańskiego, pakując rzeczy. W drzwiach między nią, a idącego Dobrzańskiego niemal wepchnął się blondyn

- To dopiero początek – szepnął do jej ucha. Zaśmiała się lekceważąco

- Nie mogę się doczekać – spoglądając na niego z wyższością

- Chcesz koniecznie się na mnie odegrać – bardziej stwierdził, niż zapytał, gdy znaleźli się już na korytarzu

- Panie mecenasie – rzekła pobłażliwie – To nie czas i nie miejsce. Miłego dnia – pożegnała się z nim nieszczerym uśmiechem i zatrzymała się przy ławce, ściągając togę – Najtrudniejsze dopiero przed nami – spojrzała na milczącego Marka – Nie mamy pewności, kogo jeszcze powołają na świadków

- Mając panią przy boku jakoś się nie boję kłamstw żony – rzekł z uznaniem i delikatnym uśmiechem na twarzy – Chciałem zapytać, czy... - chrząknął – będzie pani osobiście na kolejnej rozprawie, czy mam się spodziewać pani asystentki? – dopytywał

- Oczywiście, że będę osobiście – zapewniła z uśmiechem – A dlaczego miałoby mnie nie być? – zmarszczyła brwi zastanawiając się dlaczego z jego ust padło to pytanie

- Kiedy wpisywała pani termin do kalendarza, zerknąłem na kartkę. Miała pani wykreślony ten tydzień na urlop. Mój rozwód przypadł na okres wakacyjny, a przecież prawnicy też wypoczywają – tłumaczył się

- To nie jest mój urlop, tylko urlop mecenasa Rybskiego. To on chciał lecieć w tym terminie na Santorini. Do niedawna byliśmy parą – powiedziała głośno to, czego domyślał się od samego początku – Teraz będzie latał na urlopy z kimś innym. Nasi byli partnerzy są do siebie podobni. Oboje mają problem z wiernością – rzuciła z nutą goryczy. Spojrzała na Dobrzańskiego przepraszająco. Nie powinna pozwalać sobie na taką uwagę – Przepraszam. Swoją drogą ciekawe, czy pojawi się w sądzie, czy przyśle tego swojego asystenta – wywróciła oczami na wspomnienie wyszczekanego kujona z piegowatym nosem – Szczerze go nie znoszę – skrzywiła się, na co się zaśmiał

- Mecenasa, czy jego asystenta? – zapytał z nutą rozbawienia. Podziałało. Uśmiechnęła się do niego po raz kolejny tego popołudnia

- Dobre pytanie

- Dziękuję pani za dzisiaj – wolnym krokiem ruszyli w kierunku wyjścia

- Nie musi mi pan dziękować. Wykonuję tylko swoją pracę. Czeka nas jeszcze trochę nerwów zanim wygramy, ale... - zaczęła, ale przerwał jej niespodziewanie

- Zjemy razem lunch? – wpatrywał się w nią oczekując odpowiedzi. Widział, że ją zaskoczył, dlatego szybko zaczął się tłumaczyć – Pomyślałem, że to będzie świetna okazja, żeby omówić scenariusz następnej sprawy – chrząknął jakby lekko zakłopotany

- Przepraszam bardzo, ale za pięćdziesiąt minut mam kolejną rozprawę. Co najwyżej zdążę wypić kawę z koleżanką z wydziału rodzinnego. Musimy omówić jedną kwestię

- Jasne – czyżby w jego oczach dostrzegła cień rozczarowania? – W takim razie pożegnam się – pierwszy wyciągnął do niej dłoń, którą szybko uścisnęła

- Proszę porozmawiać jeszcze ze świadkami. Gdyby chciał pan powołać kogoś jeszcze, to mamy kilka dni by zgłosić to do sądu. Proszę spróbować przekonać panią Nowicką, żeby zeznawała. Oni teraz będą dążyć do udowodnienia, że to pan pierwszy okazał się niewierny, a akcja zrodziła reakcję w postaci romansu z Sosnowskim.

- Przemyślę to.

You are reading the story above: TeenFic.Net