Sto lat

Background color
Font
Font size
Line height

Godzinę później zasiedliśmy razem do stołu. Początkowo jedliśmy w całkowitym milczeniu, by zaspokoić pierwszy głód. Za oknem powoli zapadał zmierzch. Atmosfera między nami była ciężka jak szare chmury, z których cicho i jednostajnie padał deszcz.

– Z tego wszystkiego prawie zapomniałam – odezwałam się. Wychyliłam się ku przyjaciółce i objęłam ją ramieniem, jednocześnie cmokając w policzek. – Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Wybacz, ale prezent dostaniesz trochę później, bo naprawdę nie mam siły wstać.

Klara podziękowała mi słabym uśmiechem.

– Masz dziś urodziny? – odezwał się Gerard. – Nic nie wiedzieliśmy. Prawda, Danielu?

Francuz nawet nie podniósł wzroku znad talerza. Petri postanowił go zignorować.

– Zastanów się, na co miałabyś ochotę. Podjadę po to do miasteczka – kontynuował Gerard. – W końcu nie dość, że masz urodziny, to jeszcze wasza drużyna wygrała! Jest co świętować.

Na te słowa Chevalier wstał i skierował się do swojego pokoju. Huknęły drzwi. Zacisnęłam wargi z dezaprobatą.

– Przejdzie mu, nie przejmujcie się – zapewnił Petri. – Jest zły, że nie miał racji.

– Jak to nie miał? – spytała cicho Klara.

– Po prostu nie miał – przekonywał ją mężczyzna. – Udało ci się ochronić Księżniczkę. Obie żyjecie... w przeciwieństwie do tamtych potworów. Jestem z was naprawdę dumny. – Ujął rękę dziewczyny i wskazał na blednące kolorowe ślady na jej skórze. – Jesteście bezpieczne, a ty mogłaś się wykazać. Jesteś Strażniczką.

Wstałam.

– Chodź, Gerardzie – zwróciłam się do niego. – Pojadę z tobą. Dobrze wiem, co poprawi Klarze humor. A ty – powiedziałam teraz do przyjaciółki – marsz do łóżka. Masz odpocząć. Dam ci znać, jak wrócimy.

Klara posłusznie wstała i zaczęła kuśtykać w kierunku schodów.

– Co ci się stało w nogę? – spytał mężczyzna.

Przyjaciółka machnęła ręką.

– Pozwól.

Moc uniosła ją i delikatnie odstawiła na szczycie schodów, tuż przed drzwiami do pokoju. Kiedy znikła za drzwiami, zarzuciłam na siebie sweter i udałam się za Gerardem. Pobiegliśmy do auta, choć oboje mogliśmy użyć magii, by ochronić się przed zacinającym deszczem. Ruszyliśmy.

– Rozumiem, dlaczego Daniel jest zły – powiedziałam chwilę później, siedząc wygodnie na fotelu pasażera i wpatrując się w deszczowy krajobraz. Obecność Gerarda, jego magia i jego zapach były dla mnie wręcz namacalne. – Ale cieszę się, że ty nie jesteś.

– Jak mógłbym być? Naprawdę świetnie sobie poradziłyście. I nie jestem zadowolony z tego, że zostałyście zaatakowane, ale uważam, że Klara miała okazję sprawdzić się jako Strażniczka i dała z siebie wszystko. Trudno winić ją za to, że jest Medyczką, a nie Rycerzem i wymagać od niej, by działała niezgodnie ze swoim przeznaczeniem. Już raz zareagowałem nieodpowiednio, raniąc tym kogoś. Uczę się na własnych błędach.

Na pewno mówił o tym, co zaszło między nim a Danielem.

Popatrzyłam na profil mężczyzny. Pierwszy raz miałam okazję tak dokładnie mu się przyjrzeć. Zastanowiła mnie stara blizna na jego szczęce.

– Nie myśl, że cię nie widzę – mruknął, zawadiacko unosząc kącik ust.

Nie odwróciłam wzroku. Pragnienie pocałowania go rosło, więc musiałam zająć usta rozmową, by nie oszaleć.

– Zastanawiam się, skąd taka różnica w waszym podejściu.

– Daniel lubi mieć wszystko pod kontrolą – wyjaśnił. – Też uważałem, że grupy koedukacyjne będą najrozsądniejszą opcją, ale twoja decyzja była inna. Gdybym już teraz nie potrafił zaakceptować twoich wyborów, jak miałbym cię wspierać, gdy obejmiesz tron?

W jednej chwili dotarło do mnie, że rzeczywiście tak jest. Chevalier często nie zgadzał się z moimi pomysłami, podczas gdy Petri mnie wspierał, a jednocześnie doradzał w taki sposób, by zminimalizować ryzyko porażki. Popatrzyłam na Gerarda, jak gdybym widziała go po raz pierwszy w życiu. Poczułam niespodziewane ciepło w sercu. Odruchowo wyciągnęłam dłoń i pogłaskałam mężczyznę po policzku. Petri zdjął rękę z kierownicy i nakrył nią moje palce. Potem uniósł je do ust, pocałował i puścił, by pewniej kierować autem. Pomyślałam, że te wszystkie intymne chwile, które dzieliliśmy, mogłyby mnie peszyć, a jednak tak nie było. Nawet po sytuacji pod prysznicem nie czułam się zawstydzona.

– Przepraszam – odezwał się nagle Gerard.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Za co przepraszasz?

– Za moje dzisiejsze zachowanie. Prosiłaś o przestrzeń i przyjaźń, a ja rzuciłem się na ciebie przy pierwszej okazji.

W duchu stwierdziłam, że bynajmniej nie była to pierwsza okazja.

– Jak ci już kiedyś mówiłem, nadmiaru Mocy można się pozbyć na różne sposoby, na przykład przez wysiłek fizyczny. Ale to, co wolałbym zrobić, nie tylko kłóci się z naszymi wspólnymi ustaleniami, na które nalegałaś, ale przede wszystkim odebrałoby sens naszej misji, by odzyskać dla ciebie tron. By działać przede wszystkim dla dobra Eregii. – Przeczesał ręką włosy. Nie patrzył na mnie. – Dopóki nie zastanowisz się, co zrobić, którego z nas wybrać, o ile w ogóle któregoś z nas wybierzesz, obiecuję się zachowywać. Po prostu dziś... nie wytrzymałem. Myśl, że mogło stać ci się coś poważnego, że może nawet nie żyjesz, sprawiła, że spanikowałem. Kiedy zobaczyłem cię leżącą, nieprzytomną pod tą przeklętą skałą... z krwią spływającą na twarz... – urwał. – Cały ten natłok emocji, myśl, że jesteśmy gdzieś razem, że jesteś tak blisko, że w każdej chwili mogę sięgnąć do ciebie, czy to Mocą, czy zwykłym, ludzkim dotykiem, a jednocześnie strach, że tak łatwo mogę cię stracić, namieszały mi w głowie.

Wewnątrz mnie szalały tak sprzeczne i gwałtowne emocje, że uznałam, iż najmądrzej będzie nic nie mówić. Poczułam ulgę, gdy wreszcie stanęliśmy przed supermarketem. Od razu skierowałam się do alejki ze słodyczami.

– Klara uwielbia cukierki maltesers – powiedziałam. – Rozglądaj się za nimi. Do tego lody czekoladowe, czipsy paprykowe i składniki do tequili sunrise.

Mężczyzna uniósł brwi, wyraźnie rozbawiony listą zakupów.

– Dacie radę to wszystko zjeść?

– Kiedyś to była nasza tradycja, co tydzień spotykałyśmy się na filmy i zawsze miałyśmy dokładnie takie same przekąski. Maltesers, lody czekoladowe i czipsy paprykowe. Niezbyt zdrowo, ale w tamtym czasie nie przejmowałyśmy się tym. A tequila sunrise to aktualnie jej ulubiony drink. Jak znalazł na urodziny. Mam! – pisnęłam, wpatrując się z zachwytem w ponad półkilogramowe opakowanie cukierków znajdujące się na najwyższej półce. – Mógłbyś?

Spodziewałam się użycia Mocy, tymczasem Gerard po prostu podskoczył, zrzucił paczkę z półki i złapał ją w locie. Podał mi ją. Później dwukrotnie powtórzył manewr.

– Jeszcze ode mnie i Daniela – wyjaśnił z uśmiechem. – W sklepie są kamery – dodał, widząc moją minę. – Lewitujące produkty byłyby dość dziwne, prawda?

Uśmiechnęłam się zawstydzona.

– Nie wiń mnie. Wreszcie zaczynam się przyzwyczajać do wykorzystywania Mocy w codziennym życiu.

Po powrocie okazało się, że Klara i Daniel wciąż ze sobą nie rozmawiają. Chevalier naprawdę działał mi na nerwy swoim uporem, więc kiedy Gerard szykował wszystko na spontaniczne przyjęcie, ja bojowym krokiem weszłam do sypialni, którą współdzielił z Francuzem. Od razu podeszłam do zajmowanego przez Chevaliera łóżka. Daniel leżał z wyciągniętymi nogami, ręką pod głową i słuchawkami w uszach. Usłyszałam przytłumiony głos Freddiego Mercury'ego.

Nachyliłam się nad Danielem i bezceremonialnie wyjęłam mu słuchawkę z ucha.

– Dziś są urodziny mojej najlepszej przyjaciółki. – Obserwowałam, jak mężczyzna otwiera oczy i wbija we mnie wzrok. – Klara przeżyła coś przerażającego. Zaryzykowała życie, by uratować moje. Nie będzie dnia, kiedy nie będę jej za to dziękować. Ale dzisiaj wystarczy, że usiądziemy razem i będziemy celebrować jej święto. I że nie będziesz na tyle zapatrzony w siebie, by nie zrozumieć, dlaczego to takie ważne.

– Zapatrzony w siebie? – zapytał Daniel z oburzeniem, ożywiając się.

– A jak inaczej to nazwiesz?

– Jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo was wszystkich – odparł Francuz przez zęby. – A to, co się dzisiaj wydarzyło...

– Wydarzy się jeszcze wiele razy – weszłam mu w słowo. – Nie przewidzisz wszystkiego.

– Kiedyś jakoś się udawało.

– Tak? I właśnie dlatego umarłam? – syknęłam, ale dostrzegłam ból w jego oczach, więc westchnęłam głęboko i rzekłam już spokojniej: – Kiedyś żyliśmy w świecie, który dobrze znaliśmy i rozumieliśmy. Teraz jesteśmy jedną nogą w Drugim Świecie, do którego jakimś cudem przeszły magiczne demony, a drugą w Pierwszym Świecie, w którym sami jeszcze nie wiemy, co się zmieniło. Bo podejrzewam, że skoro u nas jest coś nie tak, to tam również.

Daniel otworzył usta, ale byłam szybsza. Położyła mu palec na wargach.

– Klara dała z siebie wszystko. Uszanuj to. I nie psuj jej urodzin. Ta data i tak zawsze będzie się jej źle kojarzyć.

Mężczyzna zmarszczył brwi.

– Jej ojciec odszedł od zaraz po przyjęciu z okazji jej urodzin. Posprzątał, gdy jej mama usypiała malutką Klarę, po czym wziął walizki i tyle go widzieli.

Najpierw otworzył szeroko oczy, a potem jego brwi znów się ze sobą spotkały. Powoli pokiwał głową, zastanawiając się nad tym, co usłyszał.

– Zmierzam do tego, że jeśli chcesz być na kogoś zły – kontynuowała Leszczyńska – to złość się na mnie, nie na nią. To była moja decyzja.

Sięgnął ku mojej dłoni i odsunął ją od swojej twarzy.

– Nie potrafię się na ciebie złościć, chérie. – W głosie Daniela zawibrował francuski akcent.

– Oboje wiemy, że to nieprawda – zauważyłam, uśmiechając się.

Wtedy coś w spojrzeniu Daniela się zmieniło. Jego zielone oczy pociemniały, podkreślone przez zaskakująco długie rzęsy. Zauważyłam także ślady zarostu na zwykle idealnie ogolonej twarzy. Sprawiał, że oblicze Chevaliera nabierało bardziej męskiego, twardszego charakteru. Wciągnęłam głębiej zapach cedru.

W ułamku sekundy Daniel objął mnie, podniósł i posadził na swoich kolanach. Nie czekając na moją reakcję Chevalier pocałował mnie żarliwie, jakby bał się tego, co przyniesie przyszłość.

Spanikowałam.

Zanim zdążyłam pomyśleć, odsunęłam się i dosłownie sturlałam się z kolan Daniela. Podniosłam się z podłogi. Stanęłam zmieszana przed mężczyzną. Uciekłam wzrokiem przed jego spojrzeniem.

– Czekamy... ekhm... przy kominku. Zaśpiewamy Klarze Sto lat.

Uciekłam i zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam kilka głębokich oddechów, przywołałam na twarz szeroki uśmiech i udałam się do przyjaciół.

– Już idzie. W tym czasie zrobię drinki.

Gerard wstał z narożnika.

– Pozwól – rzekł. – Zdarzało mi się pracować jako barman.

– Dlaczego mnie to nie dziwi?

– Masz jeszcze jakieś ukryte talenty? – spytała Klara.

– Może kiedyś się przekonacie.

Choć ostatnie słowa były skierowane do solenizantki, to spojrzenie mężczyzny było wbite we mnie. Poczułam gorąco rozlewające się po całym ciele.

– Spokojnie, udawajcie, że mnie tu nie ma – zaśmiała się ruda. – Macie wprawę.

Czyli jednak zauważyła.

– To zacznij od drinków, okej? – poprosiłam Gerarda, który skłonił się dwornie i poszedł do oddalonego od nas aneksu kuchennego.

Opadłam ciężko obok przyjaciółki.

– Obaj oszaleli.

– Ostrzegałam – przypomniała Klara. – Widzę twój firmowy uśmiech numer sześć, więc wiem, że coś było na rzeczy. Im dłużej nie umiesz się określić, tym gorzej.

– A co ty uważasz? Który to powinien być?

– Kim jestem, by ci to mówić? – spytała sentencjonalnie ruda, rozkładając ręce. – Wiesz, że ja wciąż czekam na Tego Jedynego. Ty masz do wyboru jednego z dwóch i paradoksalnie chyba jesteś w gorszej sytuacji.

– Dużo myślałam o tym, co mówili o moim ojcu – wyznałam.

– O panu Auguście?

– O Hirronie. Mówili, że kochał Emerencję, ale był złym władcą. A co, jeśli... idąc za głosem serca... popełniłabym taki sam błąd?

Klara spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

– Myślisz, że twoja matka uznawała to za błąd? I że właśnie dlatego nie wyszła ponownie za mąż? I nic ci nie mówi fakt, że była z ciebie tak dumna i tak cię kochała, że poświęciła dla ciebie życie, byś mogła ponownie przeżyć swoje? Zrobiłaby to, gdybyś była wynikiem błędu?

– Jesteś pewna, że to nie ty masz zostać Królową Eregii? – zapytałam. – Jesteś o wiele mądrzejsza ode mnie.

– Przez skromność nie zaprzeczę.

Nie mogłyśmy kontynuować tematu, ponieważ ku nam zmierzali właśnie Gerard i Daniel. Zaczęli śpiewać Sto lat.

Tym razem udało się szybciej wstawić nowy rozdział :) Niby cały tom jest już gotowy, ale ciągle coś zmieniam, więc i tak sporo nad nim pracy. W dodatku ostatnio męczy mnie jakiś zastój pisarsko-czytelniczy, co niestety odbija się czkawką na regularności publikacji. 

No nic, mam nadzieję, że powyższy fragment nie zawiódł Waszych oczekiwań :)


You are reading the story above: TeenFic.Net