VI

Background color
Font
Font size
Line height
pogłębiała. I już po kilku spotkaniach wiedział, że właśnie na tę kobietę czekał całe życie.

Po spektaklu wstąpili jeszcze do przytulnej knajpki, nieopodal jej mieszkania, na lampkę wina. Gdy ruszyli w stronę odpowiedniej bramy dochodziła dwudziesta trzecia.

- Dziękuję, to był cudowny wieczór – odezwała się, gdy odnalazła w torebce pęk kluczy. Lekki mróz powodował, że z ich ust leciała para. Teraz powinien nastąpić krótki pocałunek i paść obietnica kolejnego spotkania. Ale nie chciał, by ten wieczór jeszcze się kończył.

- Dziś jeszcze nie wejdę, prawda? – nigdy do tej pory nie zaprosiła go na górę. Oboje doskonale wiedzieli z czym wiązałoby się takie zaproszenie. Ale z drugiej strony przecież nie byli gówniarzami, tylko dojrzałymi ludźmi, świadomymi swoich uczuć i potrzeb. Uśmiechnęła się pod nosem. Otworzyła drzwi do klatki schodowej i zamiast pocałunku na pożegnanie wskazała dłonią schody na górę. Uśmiechnął się usatysfakcjonowany.


Wykładał na grzanki jajka po benedyktyńsku, gdy zeszła z góry zaczytana w akta. Jak gdyby nigdy nic rozłożyła je na wyspie i siadając na barowym stołku sięgnęła po filiżankę z kawą.

- Prosiłem cię tyle razy, żebyś nie przynosiła pracy do kuchni – odezwał się wyraźnie niezadowolony - Śniadanie powinnaś jeść w spokoju.

- Wiem, przepraszam, ale ta sprawa jest naprawdę trudna i nieoczywista. Po raz pierwszy po przerwie spotykam się na sali sądowej z Dawidem. Reprezentuje męża mojej klientki. I gwarantuje ci, że zrobi wszystko, by udowodnić mi, że przez ciążę wypadłam z obiegu. Generalnie dla niego matka i prawnik to dwie kłócące się ze sobą rolę. W jego oglądzie świata to nie ma racji bytu. Zamierzam udowodnić mu, że się myli.

- Oboje dobrze wiemy, że wciąż jesteś najlepsza. I wie o tym jeszcze pół Warszawy. Nie musisz nic mu udowadniać.

- Wiem, ale... - nie pozwolił jej dokończyć

- Tak – westchnął – Wiem, że jesteś cholernie ambitna. I za to też cię kocham – cmoknął ustami jej skroń, podstawiając miseczkę z winogronami i truskawkami

- A ja cię kocham za to, że jesteś taki wyrozumiały – spojrzała na niego z miłością i wdzięcznością

- Tylko za to? – udał oburzenie

- I za to, że jesteś świetnym mężem i ojcem – chciała kontynuować, ale z ustawionego na blacie małego głośnika rozległ się płacz - Oho, obudził się – westchnęła ciężko. Przez ostatnie tygodnie kiepsko sypali, gdyż junior Dobrzański był nocami wyjątkowo niespokojny.

- Zostań i skończ śniadanie. Ja pójdę. I przestań czytać te cholerne akta. Jajka ci wystygły – posłała mu powietrznego buziaka i odkładając papiery na bok skupiła się na posiłku.

You are reading the story above: TeenFic.Net